Czytelnia

ks. Andrzej Draguła

ks. Andrzej Draguła, Dobre narządzie i zły nauczyciel, WIĘŹ 2001 nr 2.

Mimo tego jednak w moim stosunku do internetu przeważa dystans nad zachwytem. Najpierw dlatego, że tworzy on ułudę wspólnoty. W refleksji teologicznej nad procesem komunikacji używa się pojęcia „tele-wspólnota” na określenie tych, którzy w rozproszeniu geograficznym, w tym samym czasie koncentrują się za pomocą jakiegoś medium (radia, telewizji, relacji na żywo w internecie) wokół rzeczywistego zdarzenia, w którym w jakiś sposób partycypują. Taką „tele-wspólnotę” tworzą np. słuchacze radiowej Mszy św. Co można powiedzieć o wspólnocie tych, którzy „jednoczą się” za pomocą e-maili, list dyskusyjnych a zwłaszcza tzw. czatowania, czyli dialogu dokonującego się interaktywnie w czasie rzeczywistym? Co to jest za wspólnota? Jak wiadomo, wszystkie te formy pozwalają na zachowanie anonimowości, a nawet na kreowanie nieistniejących w rzeczywistości postaci, dlatego w ewangelizacji internet może się stać tylko narzędziem pierwszego kontaktu. Czy jednak może?

Homilia z internetu

Marek Robak wymienia grupy najważniejsze na styku człowiek – elektroniczne duszpasterstwo. Ten swoisty target to często ludzie stojący daleko od Kościoła. Chciałbym wierzyć, że ich pierwszy zachwyt Bogiem i wiarą, ich pierwsze prawdziwe zainteresowanie Kościołem dokona się na drodze elektronicznej. Zdaje się jednak, że tak nie jest. Badania przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych jednoznacznie wskazują na misyjne sukcesy tych Kościołów i wyznań religijnych, które prowadzą przede wszystkim bezpośrednią ewangelizację „od człowieka do człowieka”, a więc za pomocą tzw. komunikacji pierwotnej. Daleko w tyle są Kościoły czy kościelne organizacje korzystające z masowych środków przekazu. W metodologii ewangelizacji pierwszeństwo daje się więc żywemu kontaktowi z człowiekiem, gdyż zdaje się, że tylko taki kontakt z człowiekiem – świadkiem potrafi wytrącić z inercji tych, którym pytania o sens „tego wszystkiego” są obce. Największa trudność w ewangelizacji nie polega na znalezieniu nowoczesnego sposobu odpowiedzi na pytania o sens życia, lecz na wzbudzeniu tych pytań.

Wyobraźmy sobie np., że jakiś „elektroniczny proboszcz” zamierza metodą direct mail zaprosić mieszkańców swojej parafii na misje. Myślę, że propozycja ta zostałaby potraktowana jak wszystkie nadchodzące tą drogą oferty. Na adres mojej elektronicznej skrzynki, którą mam na amerykańskim serwerze, codziennie nadchodzi przynajmniej kilka różnego rodzaju ofert. Nigdy ich nie otwieram. Trafiają tam, gdzie reklamówki wkładane do naszych tradycyjnych skrzynek na listy – do (elektronicznego) kosza na śmieci. Podobny los może spotkać zaproszenie proboszcza.

Zupełnie dobrze internet może jednak być wykorzystany już w samej formacji duszpasterskiej jako instrument komunikowania się tych, którzy identyfikują się z daną wspólnotą parafialną, ruchem czy grupą modlitewną. Zdecydowanie popieram tworzenie w internecie nie tylko stron ogólnokościelnych czy diecezjalnych, ale także gazetek parafialnych, które mogłyby oprócz wersji drukowanej mieć także elektroniczną. Taki bezpośredni dostęp do lokalnego medium jest niezwykle praktyczny. Zapomniane już ogłoszenia parafialne można sobie o każdej porze odświeżyć. Znając adresy elektroniczne parafian, można by również takie cotygodniowe ogłoszenia rozsyłać – oczywiście tym, którzy sobie tego życzą. Takim właśnie sposobem od kilku miesięcy otrzymuję od pewnego belgijskiego księdza homilię na każdą niedzielę.

Okno na świat?

poprzednia strona 1 2 3 4 5 następna strona

ks. Andrzej Draguła

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?