Czytelnia

Jacek Borkowicz

Jacek Borkowicz

Dobro dzieci to dobro Kościoła

Gdy brat twój zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź ze sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi. A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik. Te słowa Jezusa, przytoczone w Ewangelii świętego Mateusza (18, 15-17), pozostają uniwersalną wskazówką postępowania wobec grzechu i zgorszenia, pojawiającego się wewnątrz chrześcijańskiej wspólnoty. Dotyczą również nagłośnionej przez „Gazetę Wyborczą” sprawy rzymskokatolickiego proboszcza z beskidzkiej wioski Tylawa, oskarżonego o seksualne wykorzystywanie dziewczynek ze swojej parafii. W maju doniesienia do prokuratury w Krośnie złożyli w tej sprawie Lucyna K., żona księdza greckokatolickiego z sąsiadującej z Tylawą wsi oraz brat Michał L., zakonnik z klasztoru augustianów w Krakowie. „Gazeta Wyborcza” po raz pierwszy opisała całą rzecz 4 czerwca. Obecnie prokurator przesłuchuje świadków — osoby najbardziej zdeterminowane spośród pokrzywdzonych dzieci i rodziców.

Brata Michała znam od dawna. Nie jest to ktoś, kto kłamie lub ulega konfabulacjom. Pracując wśród Indian na misjach w Peru miał do czynienia z dziećmi — ofiarami wykorzystywania seksualnego. Na krakowskim Kazimierzu, gdzie znajduje się klasztor augustianów, opiekuje się także dziećmi z ubogich, nierzadko patologicznych rodzin. Jesienią ubiegłego roku opowiadał mi z troską o proboszczu z Tylawy i jego parafii. Zaliczyć ją można do „Polski C”, czyli do najbardziej zaniedbanych rejonów naszego kraju. Okoliczna ludność żyje w biedzie, którą trudno sobie wyobrazić mieszkańcowi Warszawy czy Krakowa. Tacy ludzie, często pozbawieni pracy, są najbardziej podatni na uzależnienia ze strony lokalnych „możnych” — urzędników, przedsiębiorców itd. W takich środowiskach najtrudniej jest rozbić zaklęty krąg skrywanej wstydliwie tajemnicy.

Miejscowy proboszcz jest tutaj duszpasterzem od 35 lat. Od wielu też lat, jak twierdzą autorzy wniosków do prokuratury, wykorzystuje seksualnie dzieci z Tylawy i kilku okolicznych wiosek — te same, które katechizuje, spowiada i przygotowuje do pierwszej komunii. Jego duszpasterskie kontakty z podopiecznymi były — jak dotąd — wręcz najczęstszą okazją do popełniania tych czynów. Tak przynajmniej wynika z opowieści kilku dziewczynek, które przemagając strach i wstyd odważyły się na złożenie zeznań, nagranych na taśmę magnetofonową przez panią Lucynę i brata Michała. Wiarygodność tych nagrań, dokonanych w kwietniu i maju, potwierdzili psychologowie.

Trudno zresztą wątpić w ich autentyczność, gdy słucha się dzieci, które z oporami, łamiącym się głosem, mówią o tym, co przeżyły. Koszmar zaczyna się już w zerówce. Ksiądz podczas lekcji religii, na środku klasy, sadza sobie na kolana wybrane dziewczęta i przytrzymując je siłą, całuje, ściska, dotyka w miejscach intymnych. Młodsze, nieświadome tego, co z nimi wyprawia, kusi słodyczami, wobec starszych stosuje różne formy przemocy i szantażu, napastując je w swoim samochodzie czy też strasząc nieudzieleniem rozgrzeszenia, niedopuszczeniem do pierwszej Komunii lub bierzmowania. Pewną dziewczynkę namawiał do nocowania na plebanii, obiecując pomóc materialnie jej rodzicom (wiadomo skądinąd, że nocowały u niego inne dzieci). Nierzadko posługuje się pretekstem, jakoby jego ręce miały moc uzdrawiania.

1 2 3 4 5 następna strona

Jacek Borkowicz

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?