Czytelnia

Piotr Wojciechowski

Piotr Wojciechowski

Dokąd?

Pytanie ankiety wprawiło mnie w prawdziwe zakłopotanie. Prowokowało do odpowiedzi w jakiejś mierze szczerych, a zasłaniających introspekcyjną prawdę. Odpowiedź faryzejska — jak można udać się dokądkolwiek, aby zbliżyć się do Tego, który chce, aby Go wielbiono w duchu i w prawdzie, poza miejscami wszelkimi, ponad symbolami i pojęciami? Odpowiedź pokorna — nie ma takich miejsc, gdzie mógłbym pójść, aby wydobyć się z rozproszenia, pozerstwa, oschłości. Nie ma takiego miejsca, które mogłoby oczyścić moje życie z podejrzenia o powierzchowny sentymentalizm.

Życie duchowe? To Pan, który przychodzi. Nie człowiek, który zamyka się, ucieka, kluczy. A potem refleksja. Dziś o siódmej rano Pan był w drzewie jarzębinowym, świecącym w sierpniowym słońcu obfitością jagód wśród mocnej głębokiej zieleni. Pan przychodzi. Wiem, gdzie jest zawsze. Pamiętam Go z benedyktyńskiego klasztoru w Lubiniu, w ziemi wielkopolskiej. Ładowaliśmy pachnące żywicą deski w tartaku w Racocie i wieźliśmy do remontowanego klasztoru. Byłem seniorem, który zaplątał się do młodzieżowej grupy, mnisi nie wyrzucili, zaufali, nawet ojciec Karol Meissner pozwolił mi prowadzić ogrodniczy traktorek między czeluściami archeologicznych wykopów. Dzień kończył się benedyktyńską kompletą. Przychodził Pan w światłach kaplicy, w modlitwie i śpiewie. Pan był blisko.

Już ze trzydzieści lat nie byłem u benedyktynów. Parę razy przez górę Ciecień chodziłem z Wierzbanowej do cystersów w Szczyrzycu. A do benedyktynów wybieram się — do Tyńca, do Lubinia, do nowego klasztorku w Biskupicach na Opolszczyźnie. W pośpiechu, w natłoku spraw odkładam wyjazd na potem. Ale pamiętam — tam każdy dzień zamyka się kompletą.

A kiedy na dnie kieszeni odnajduję różaniec, jeden z tych, które moja Mama dostała od karmelitanek, podróżuję do Karmelu w Dysie pod Lublinem — może żyją tam jeszcze siostry, które pamiętają Panią Doktór. Obiecywały lekarce, że będą się modliły za jej synów. Może siostry w Dysie, mnisi w Lubiniu, mają życie duchowe za mnie, zamiast mnie? A może potrafię kiedyś zdążyć, wrócić, spotkać, spotkać w porę?

Piotr Wojciechowski - pisarz, publicysta, prezes Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.

1

Piotr Wojciechowski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?