Czytelnia

Modlitwa

Krzysztof Dorosz

Krzysztof Dorosz, Modlę się, więc jestem, WIĘŹ 2009 nr 3.

Bóg nie byłby Bogiem, gdyby wszedłszy do jednego ludzkiego wnętrza, pozostał tylko w nim. Człowiek nie byłby człowiekiem, gdyby przeniknięty boskim promieniowaniem, nie udzielał się ludziom i światu. Dlatego właśnie szukanie Królestwa Niebieskiego i dążenie do własnego zbawienia nie są przejawem duchowego egoizmu. Modlitwa i kontemplacja, poznanie Boga i duchowa wędrówka poprzedzają działanie. Podobnie wiara, kiedy konfrontujemy ją z dobrymi uczynkami. Sola fide — mówili zawsze ewangelicy i wiedzieli, że pogłębianie wiary prowadzi do czynienia dobra.

Prawdziwa wiara oddycha wolnością; pozbawiona tego oddechu dusi się i stwarza w duszy człowieka potężne skamieliny, których nie sposób usunąć. Pozbawiona wolności, zastyga i niszczeje; z czasem braknie jej ducha i trzyma się tylko litery. Zapada na chorobę dosłowności, która wobec wieloznacznej i nigdy w pełni niepoznawalnej rzeczywistości Boga oznacza dla wierzącego człowieka duchowy rigor mortis. Wiara jest siłą, lecz nie stanem posiadania — by mogła trwać jako siła, potrzebuje wolności. Każdego dnia i o każdej godzinie — pisze Barth — wiara jest nowym aktem, powstającym z walki ze zbuntowaną niewiarą. Dlatego chrześcijanie — tu Barth powołuje się na naukę Lutra — nigdy chrześcijanami się nie stali, lecz zawsze się nimi stają5.

Podobnie modlitwa - nie jest stanem posiadania, lecz darem i siłą. Choć znamy jej słowa oraz towarzyszące im myśli i uczucia, zawsze musimy zaczynać od nowa. Podczas modlitwy wypowiadamy słowa niezgłębione. Jest to szczególnie prawdziwe w przypadku Modlitwy Pańskiej. Inwokacja: „Ojcze nasz, któryś jest w niebie” wywołuje nieskończone echa w naszych duszach i poddaje się niezliczonym interpretacjom. Wystarczy zamyślić się nad słowem „Ojcze”, by doznać wstrząsu. Oto ułomny i ograniczony człowiek wezwany został do nazwania najwyższego Boga Ojcem. I nie chodzi o nazwę Boga, ale o głęboką z Nim relację. Dotykamy tu, zdaniem Bartha, tajemnicy przymierza między Bogiem a człowiekiem, równie wielkiej jak Wcielenie i Zmartwychwstanie. Pamiętajmy że, w chrześcijaństwie tajemnica jest nie tylko przedmiotem kontemplacji i refleksji; tajemnica również stawia człowiekowi wymagania. Do nas więc należy wysiłek modlitwy, w której wyblakłe i powtarzane od tysięcy lat słowa nabiorą życia. Do nas należy umiejętność zwracania się do Ojca, który jest w niebie — do transcendentnej rzeczywistości, z której wyszliśmy i do której wracamy.

Do nas — mógłby ktoś zapytać — a nie do łaski Ducha Świętego? Oczywiście, że do łaski. Chcąc zawarować prymat i suwerenność Boga, Barth nieraz minimalizował możliwości samego człowieka. Nigdy jednak nie kwestionował jego aktywności. Nie zaprzeczał nawet temu, że człowiek wpływa modlitwą na decyzje Boga. Skoro bowiem jesteśmy wezwani, by zwracać się do Niego „Ojcze”, nie mamy do czynienia z Bogiem zamkniętym w sobie, bytującym samotnie na niedościgłych wyżynach. On „jest Bogiem — pisał Barth — który powodowany nadmiarem łaski dokonał swobodnego wyboru autentycznych, a nie tylko pozornych, relacji ze swymi dziećmi”. Jest ich Ojcem — twierdził — a nie więźniem własnego majestatu. Nie tylko mówi do nich, lecz pragnie, by oni do Niego mówili. Nie jest więc tak wszechmocny lub tak bezsilny, by nie miał ich wysłuchać i nie pozwolić sobie na nowe działanie spowodowane przez nich, dostosowując swoje dzieło i swoje rządy do ich wołania6.

Dyscyplina i intymność

Człowiek może mieć ogromny udział w decyzjach i działaniach Boga, nie może ich tylko nigdy poddać swojej woli. W modlitwie bardzo wiele zależy od naszej inicjatywy, wytrwałości i mądrości. Mistycy chrześcijańscy nieraz i na różne sposoby wyrażali myśl, że Bóg jest nieskończenie blisko człowieka — człowiek natomiast jest na ogół nieskończenie daleko od Boga. Chcąc się doń zbliżyć, musi podjąć wysiłek modlitwy. Łaska, choć jest darem, nie zwalnia nas od zmagań, nieraz trudnych i uciążliwych. Na tym polega jej paradoksalny charakter. Łaska, której podstawowym przejawem jest nasze istnienie, wymaga od nas nie tylko odpowiedzi, lecz także odpowiedzialności. Jeśli więc Bóg, któremu ufamy i wierzymy, wzywa nas do modlitwy, nie możemy na to wezwanie nie odpowiedzieć. Odpowiedzieć aktywnie, nie tylko zwracając się do Niego spontanicznie, pod wpływem impulsu czy nagłej potrzeby, ale — jak od wieków nauczają mistrzowie chrześcijańskiego życia — podejmując trudną i wymagającą dyscyplinę modlitwy.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 następna strona

Modlitwa

Krzysztof Dorosz

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?