Czytelnia

Andrzej Friszke

Andrzej Friszke, Droga do Okrągłego Stołu, WIĘŹ 2000 nr 4.

Szansa na taką zmianę stanowiska przywódców opozycji nie istniała. Koncepcja pluralizmu społecznego, czyli poszerzenia możliwości działania stowarzyszeń, była zdecydowanie odmienna od koncepcji pluralizmu związkowego, podnoszonej od dawna przez „Solidarność”. Dla Związku rezygnacja z pluralizmu związkowego była nie do przyjęcia nie tylko ze względu na wierność tradycji i sztandarom, choć ten argument miał również duże znaczenie. Zakładano jednak również, że władzom łatwiej byłoby zapanować nad licznymi organizacjami społecznymi niż nad związkiem zawodowym. Argumentem zasadniczym było również to, że stowarzyszenia są formą działania właściwą raczej inteligencji, podczas gdy „Solidarność” była ruchem w przeważającej mierze robotniczym, toteż rezygnacja ze związku zawodowego byłaby de facto zdradą owych tysięcy działaczy robotniczych.

Wałęsa spełnił przyjęte zobowiązanie. Strajki zostały wygaszone, choć wśród części związkowców stanowisko zajęte przez przewodniczącego i jego otoczenie budziło wątpliwości, a nawet sprzeciw. W tradycję myślenia ludzi „Solidarności” mocno wpisane były zasady moralnej bezkompromisowości, jednoznaczności postawy, a lata osiemdziesiąte — które przyniosły im tak wiele krzywd i upokorzeń — te zasady jeszcze umocniły. Część działaczy „pójście na kompromis z czerwonym” uznawała za zdradę ideałów lub — w najlepszym razie — skutek braku odporności na pokusy ukazywane przez władze. Przekonanie członków „Solidarności” do tego, że z autorami stanu wojennego trzeba usiąść do stołu i szukać kompromisu, nie było wcale łatwe. W przedstawionym w „Tygodniku Mazowsze” mini-sondażu nastrojów członków „Solidarności” dominowały sceptycyzm, rezerwa, względnie bardzo umiarkowany optymizm.42

Uprzedzenia istniały również po stronie obozu władzy. Wśród rządzących silna była wrogość do „Solidarności”, którą pamiętano jako wielki ruch destrukcji systemu w 1981 roku. Istniała też niechęć do kontaktów z jej przywódcami, w tym niedawnymi więźniami politycznymi, pasowanymi przez agresywną propagandę na zdrajców narodu lub pozbawionych skrupułów „graczy politycznych”. Wielu działaczy PZPR, PRON czy innych segmentów obozu władzy uwierzyło w tę autoindoktrynację, toteż zwrot polegający na uznaniu w przywódcach opozycji politycznych partnerów wydawał się im zupełnie niezrozumiały. Przywódcy partii mieli więc silną opozycję we własnych szeregach. Zmniejszeniu tych obaw służyła m. in. telekonferencja Kiszczaka z szefami Wojewódzkich Urzędów Spraw Wewnętrznych, odbyta 7 września. Generał zrelacjonował przebieg spotkania z Wałęsą i bp. Dąbrowskim, ale też uwypuklił taktyczne cele władz — zmuszenie rozmówców do zapłacenia wysokiej ceny, rozwarstwienie „Solidarności”, oderwanie Wałęsy od ekstremistów i „związanie go z pragmatycznymi i pojednawczymi kołami kościelnymi.”43

W opracowaniach wysyłanych z KC PZPR do aktywu partii uzasadniano potrzebę podjęcia rozmów, tłumacząc ją m. in. stanem nastrojów społecznych i niemożnością używania siły, koniecznością kontynuowania polityki porozumienia i poszerzania zaplecza społecznego władz, a także „potrzebą” rozwarstwienia „Solidarności”. Próbowano pomniejszać znaczenie spotkania z Wałęsą, który jest tylko jednym z rozmówców, a równocześnie pisano, że podjęcie z nim rozmów wybija Zachodowi „istotny argument w walce propagandowej z nami.” We wszystkich „posłaniach” kierownictwa PZPR do aktywu mocno podkreślano, że nie może być mowy o powtórnej legalizacji „Solidarności”.44

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 następna strona

Andrzej Friszke

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?