Czytelnia

ks. Andrzej Draguła

ks. Andrzej Draguła, Drugie życie księdza - w teatrze, WIĘŹ 2007 nr 6.

Andrzej, właściciel baru, pojawia się jak widmo z przeszłości. Jego słowa Wrócił ksiądz do nas są znamienne. Andrzej i Wiesław są dawnymi kolegami „od wódki”. Na pytanie, dlaczego przychodzi do baru, ks. Wiesław odpowiada Andrzejowi z determinacją w głosie: Bo nie umiem bez ciebie żyć. Andrzej gardzi swoim dawnym kolegą. Zresztą, nie on jeden. Do baru – jak opowiada – przychodzą dawni parafianie ks. Wiesława, pytając się, gdzie jest ta szmata. Ci, którzy niegdyś go kryli, dzisiaj są pierwsi, by go oskarżyć. Między Andrzejem a Wiesławem kilkakrotnie dochodzi do bójki. Szef baru z łatwością pokonuje pijanego Wiesława. To jednak nie żadna sportowa walka; Andrzej na każdym kroku okazuje Wiesławowi pogardę, czego wyrazistym symbolem jest scena, gdy stawia nogę na leżącym księdzu.

Ale upokorzenia doznaje on nie tylko od swoich dawnych parafian. To jest twoja wina. Gdybyś mnie nie krył, nie pomagał, gdybyś zostawił mnie w spokoju – te słowa Wiesław kieruje do księdza Jerzego, być może swego niegdysiejszego proboszcza. „Pomoc” Jerzego jest właściwie antypomocą. Jako „lekarstwo” proponuje mu przeniesienie do innej parafii „na wschodzie”, gdzie żyją inni ludzie, którzy nie zadają pytań. Wiesław przychodzi do niego po pieniądze. Jerzy zarzeka się, że nigdy ich mu już nie pożyczy, za każdym razem jednak ulega, nawet wtedy, gdy Wiesław wyzna z rozbrajającą szczerością, że potrzebuje tych pieniędzy „na dziwki”. W postawie współbrata jest jakaś bezradność. Z jednej strony próbuje usprawiedliwiać postępowanie ks. Wiesława: Jesteś słabym człowiekiem. Jesteś słaby, słaby, słaby od dwudziestu lat i nic się nie zmienia. Z drugiej jednak dołączą się do chóru tych, którzy mają dla Wiesława jedynie słowa oskarżenia. Od dwóch miesięcy jesteś nikim. Nikim – mówi z niejaką pogardą i cynizmem w głosie.

Nie wierzę

Moja wiara nie istnieje – mówi Wiesław w rozmowie z ks. Jerzym. Czy aby na pewno? Jest w sztuce Wojcieszka kilka scen znamiennych, które wiele mówią o kryzysie wiary ks. Wiesława. W rozmowie z barmanem kapłan wspomina ostatnią wizytę u niego w domu i modlitwę przy chorym dziecku. Mimo modlitw choroba nie ustąpiła. Nie pomogło – mówi ks. Wiesław, recytując na kolanach „Ojcze nasz”, odgrywając niejako tamtą scenę z przeszłości. – Nigdy nie pomaga. Bo to są tylko słowa. Od słów tych Wiesław nie potrafi jednak uciec. Jak się sam przyznaje, nocą, gdy nie może spać, recytuje tekst Mszy świętej: Powtarzam ją codziennie […]. Mamroczę ją godzinami. Słowa oddalają się od sensów. Zmieniają się w puste dźwięki. Coraz mniej z nich znaczy cokolwiek. Mogę mamrotać je i mamrotać. Nic nie czuję. Tylko niektóre z nich znaczą coś jeszcze. Coraz mniej. Już nie wierzę.

W nocnej rozmowie z Martą ks. Wiesław przyznaje się, że ze słów modlitw, które pamięta, wybiera te, które wciąż dla niego coś znaczą, które przeprowadzą go przez ciemność. Jest ich – jak przyznaje – coraz mniej, ale cały czas ich szuka. Na pytanie, jakie to słowa, ks. Wiesław odpowiada: Ja jestem zmar

poprzednia strona 1 2 3 4 następna strona

ks. Andrzej Draguła

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?