Czytelnia
Józef Majewski, Dwa tradycjonalizmy a Kościół, WIĘŹ 1998 nr 12.
Kolejnym źródłem „tradycjonalistycznego: napięcia w Kościele jest także nikła świadomość wielu katolików co do możliwości współistnienia obok siebie w Kościele różnych form kultu i sformułowań doktryny. Jest to – jak sądzę – dziedzictwo procesu absolutyzowania w Kościele „jednobrzmiących” teologii, doktryny i kultu, który to proces doszedł do głosu szczególnie mocno od czasu kontrreformacji, a przede wszystkim w XIX i na początku XX wieku. W końcu powstała sytuacja, w której bogactwo Kościoła zaczęto widzieć nie w różnorodności, ale właśnie w jedyności i niezmienności sformułowań doktryny i form kultu. Do rangi niezmiennego dogmatu urosły nie tylko zbawcze prawdy wiary, ale również konkretne historyczne, powstałe w określonym czasie i kulturze, „szaty”, w jakie je przywdziewano. Różnorodność wyrazów wiary była niemile widziana, a próby nowego wyrażenia zbawczej prawdy spotykały się z podejrzliwością i oskarżeniami o schodzenie z drogi ortodoksji. Istotne znaczenie Soboru Watykańskiego II należy również widzieć w powrocie do zasady różnorodności w jedności. Głębsze przedarcie się tej zasady do świadomości wierzących winno dobrze służyć likwidacji lub przynajmniej osłabieniu powstałych „tradycjonalistycznych” napięć. W Kościele mogą zgodnie współistnieć ze sobą różne teologie i formy liturgii, przy czym należy pamiętać, że żadne z takich rozwiązań nie może absolutyzować swojego stanowiska, każde winno być otwarte na usprawiedliwioną korektę i wzbogacenie płynące z innego rozwiązania. Każde też winno okazywać właściwe posłuszeństwo wiary rozstrzygnięciom Magisterium Kościoła, które przecież jest wewnętrznym momentem każdej teologii wiernej Tradycji. W końcu, żadne rozwiązanie nie może uzurpować sobie autorytetu, który – jak wierzymy – dany jest do strzeżenia nieskażoności, nienaruszalności i integralności wiary jedynie Magisterium.
Powtórzmy: klasyczna liturgia łacińska jest integralnym składnikiem bogactwa Kościoła. Każdy, kto pragnie uczestniczyć w tej liturgii, ma do tego – można by powiedzieć – niezbywalne prawo. Tak też naucza Jan Paweł II. Kościół jednak ze swojej strony ma również prawo domagać się od tradycjonalistów wyraźnego uznania prawomocności odnowionego rytu Mszy świętej, nie mówiąc o obowiązku przyjęcia przez tych, którzy uważają się za katolików, całej doktryny wiary – co współcześnie szczególnie odnosi się do nauczania o ekumenizmie i wolności religijnej. W tych dwóch kwestiach stanowisko katolickich tradycjonalistów jest przynajmniej niejednoznaczne. Nie oznacza to oczywiście, że w sprawach liturgii, ekumenizmu i wolności religijnej nie ma w Kościele miejsca na dyskusję i dialog. Głębia Objawienia i wiary nie da się wypowiedzieć w monologu lub w jednej niezmiennej formule, domaga się dialogu. Postawa dialogu zawiera jednak w sobie konieczność uznania innych sformułowań wiary i form kultu za równie prawomocne, o ile nie sprzeciwiają się one nauczaniu Magisterium Kościoła. Oczywiste jest, że uznanie tak rozumianej prawomocności innych sformułowań wiary czy form liturgii oznacza również otwartość na uzasadnioną korektę, zmianę czy oczyszczenie swojego własnego poglądu lub praktyki. Bez wewnątrzkościelnego dialogu katolicy, reprezentujący różne wersje tej samej prawdy wiary, skutecznie będą przyczyniać się do rozbijania jedności Kościoła, na czym musi ucierpieć posłannictwo i misja Kościoła wobec świata.
poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 następna strona