Czytelnia

Jerzy Sosnowski

Jerzy Sosnowski, Dwie siostry, WIĘŹ 2008 nr 11-12.

Przyjmuje się dziś zazwyczaj, że słowo „dusza” jest staroświeckim odpowiednikiem „psychiki”. Sądzę, że jest to myląca, bo zbyt wąska interpretacja. Nowoczesnym odpowiednikiem „duszy” jest co najmniej w równym stopniu słowo „Sens” pisane wielką literą, rozumiane w świetle tradycji, która uznaje, że rzeczywiste zakorzenienie naszego życia w Sensie możliwe staje się dopiero w perspektywie transcendentnej (a zatem w perspektywie tego, „co jest tam”). Innym synonimem, który wypada przywołać, jest „misterium”. I wreszcie „tożsamość poszczególna”, czyli ten składnik życia psychicznego jednostki, który odpowiada za pojawienie się u zarania języka zaimka „ja”. Można ostrożnie przyjąć, że ma on ścisły związek z pamięcią i sumieniem, odpowiadającym m.in. za internalizację lub eksterioryzację treści, które podsuwa nam nieświadomość: pamięć odpowiada za ciągłość, sumienie definiuje tożsamość jednostki. Mówiąc nawiasem, rozmowa Fausta z Mefistofelesem już przez Goethego mogła być rozumiana jako teatralizacja dramatu wewnętrznego człowieka, a w perspektywie psychoanalitycznej taka interpretacja tej sceny wydaje się wręcz oczywista. Dusza zatem byłaby odpowiednikiem części życia psychicznego jednostki, która pozwala pojmować się jako tożsama i integralna „poszczególność”, misteryjnie otwarta na transcendencję, w świetle której uzyskuje poczucie Sensu własnej egzystencji. Tym właśnie płaci Faust i dzisiejsza faustyczna (czy raczej: mefistofeliczna) kultura za: olśnienie nowością, przezwyciężenie egzystencjalnego smutku i poczucia alienacji, dostępność rozkoszy, narcystyczny zachwyt nad sobą samym i zawężenie horyzontu życia do nieustającej teraźniejszości (czego jednym z licznych przejawów jest uczynienie tabu ze śmierci). Dostępne wzory kultury oparte są na kwestionowaniu tożsamości i integralności „ja”, misterium, transcendencji i ostatecznie Sensu ludzkiego życia. Podróż, w którą wyprawiła nas „żądza nowości”, odbywa się zatem w przestrzeni nieodwołalnie horyzontalnej: namiastką Tajemnicy jest niezwykłość, transcendencji katastrofa (skoro nie ma jak doświadczyć granicy na osi wertykalnej, sytuuje się ją przed nami, na osi horyzontalnej, skąd moda na filmy i powieści katastroficzne), a miejsce Sensu zajęło racjonalne uzasadnienie lub irracjonalna przyjemność, fun. Trwaj chwilo, jakże jesteś piękna.

[...]

Opór i lęk

Próbowałem dotąd zarysować tło, na którym rozgrywa się od wielu dziesięcioleci tragiczne nieporozumienie między dwiema siostrami: religią i sztuką. Bliski jest mi pogląd, wywodzący się z okresu symbolizmu, w Polsce wyrażany m.in. przez Stanisława Przybyszewskiego, a później Stanisława Ignacego Witkiewicza, że religia i sztuka miały swój wspólny początek w doświadczeniu Tajemnicy Istnienia, w uświadomieniu sobie dysproporcji między tym, co oswajalne, a resztą rzeczywistości. Ich wspólne źródło ukazują dobitnie zabytki sztuki archaicznej, wobec których nasze dzisiejsze rozróżnienie na sferę kultu i sferę doznań estetycznych nie daje się zastosować; podobne zatarcie tego podziału można współcześnie obserwować wśród prawosławnych ikon. Stopniowa emancypacja sztuki doprowadziła w końcu do zerwania, a „w ostatnim stuleciu sztuka pojmowana jako działalność autonomiczna uzyskała niebywałą pozycję jakby czynności sakralnej uznawanej przez świeckie społeczeństwo” (według sformułowania Susan Sontag). Siłą rzeczy na takie roszczenia religia, w każdym razie chrześcijaństwo, zareagowało daleko posuniętą rezerwą, o ile nie wprost odrzuceniem sztuki nowożytnej. Konwencją estetyczną, aprobowaną przez duchownych i świeckich wiernych bez zastrzeżeń, pozostaje od stulecia dziewiętnastowieczny akademizm w malarstwie, a realizm i późnoromantyczna ludowość w literaturze (wiersze księdza Jana Twardowskiego są jednym ze szlachetnych wyjątków, zresztą osadzonym w konwencji estetycznej mającej już również kilkadziesiąt lat). W znakomitej skądinąd liście filmów, polecanych przez papieską Radę ds. Środków Społecznego Przekazu, sporządzonej w 1995 roku (na stulecie kina), brakuje tytułów związanych z nowymi trendami w sztukach wizualnych, których wybitne osiągnięcia pojawiały się już od połowy lat 70. Oczywiście zakres tego, co aprobowane w sztuce, wygląda rozmaicie w rozmaitych krajach, zależąc od średniego poziomu wykształcenia i lokalnych tradycji. W Polsce, powiedzmy to sobie z całą otwartością, spektakularnym wyrazem chrześcijańskiego gustu pozostaje bazylika w Licheniu.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 następna strona

Jerzy Sosnowski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?