Czytelnia

Katarzyna Jabłońska

ks. Andrzej Luter

Katarzyna Jabłońska, ks. Andrzej Luter

Dwie twarze

Kobieta

Mała Moskwa Waldemara Krzystka i Wyspa Pawła Łungina — te dwa filmy wydają się dalekie od siebie, a jednak mnie układają się w dopełniającą się opowieść.

W zakazanej miłości polskiego porucznika i żony radzieckiego oficera, opowiedzianej w formie klasycznego melodramatu — to nie zarzut!, przeciwnie, bo w polskim filmie wcale nie często zdarza się tak dobre kino gatunków — udało się zawrzeć inną jeszcze historię. Mała Moskwa opowiada również o naturze totalitaryzmu. Nie ma tu wprawdzie sowieckich więzień, łagrów ani okrutnych enkawudzistów, chociaż w tych, którzy są, przeczuwamy przecież gotowość do podłości i okrucieństwa. I nie mylimy się

Ich siła też była wielka — potrafili łamać i niszczyć życie nie tylko tych, z którymi mieli bezpośrednią styczność. Córka głównej bohaterki również została przez nich zakażona. Oczywiście, ich działania mają mniejszą skalę, ale bez takich jak oni nie „udałyby się” tak dobrze łagry i zbrodnicze działania o niewyobrażalnej przecież skali. Wiemy, znamy, czasem zmęczeni już nawet jesteśmy — choć nie powinniśmy — słuchaniem, czytaniem, oglądaniem o tych faktach. A przecież to jeszcze nie wszystko. Do swoich wielkich osiągnięć zaliczyć mogą konsekwentne niszczenie wiary człowieka w to, że został powołany do istnienia jako ukoronowanie stworzenia, że jako jedyna z istot żywych wyposażony został w potencjał przekraczania siebie. Tę wiarę odbudować bardzo trudno.

Bohater Wyspy podporządkowuje temu właśnie celowi całe swoje życie. Jego pokora i uniżenie — żyje w klasztornej kotłowni — nie są fanaberią szaleńca. Winę, którą ojciec Anatolij ma na sumieniu, odczuwa jako pomniejszenie siebie, jako znamię, którego wyrazem są również warunki, w jakich żyje.

Ksiądz

Jako widz współ-odczuwam z Anatolijem, tym bardziej, że nikt z nas nie wie, jak zachowałby się w ekstremalnej sytuacji, mając do wyboru życie swoje albo przyjaciela. Nikt tego nie wie, jeśli nie przeżył podobnej traumy. Przez ponad trzydzieści lat zadawanej sobie pokuty wewnętrzne życie mnicha było nieustanną walką z sobą i z Bogiem. Sam dobrowolnie przyjął taki scenariusz swojej egzystencji. Ale inaczej zapewne nie mógł, nie potrafił zatrzeć w swojej pamięci potwornego zła z przeszłości. Ludzie uwierzyli w świętość i „nadprzyrodzoność” Anatolija, starego mędrca, prawosławnego „rabina” wskazującego właściwą drogę życia, uleczającego duszę i ciało. On sam widzi swoją nędzę i nieustannie modli się za Tichona, kolegę do którego strzelił ze strachu, przymuszony przez hitlerowców. Zwraca się w modlitwie do Boga, prosząc o wstawiennictwo przyjaciela, który zapewne widzi jego życie. Anatolij mówi: ani żyć nie mogę, ani umrzeć — módl się, Tichonie, abym zdjął z duszy mojej ciężar.

Kobieta

Niezwykła jest wiara Anatolija — on modli się nie tylko do Boga, ale również do Tichona. Podobnie niezwykła jest jego pokuta — sam sobie ją naznacza, chyba również dlatego, żeby nikomu z przybyłych do klasztoru ludzi nie przyszło na myśl, że ów sławny mnich, do którego przyjeżdżają po radę i z prośbą o wstawiennictwo do Boga — to właśnie ten brudny starzec z taczką węgla. A jednak to właśnie on został przez Boga szczególnie wybrany i obdarowany. Dla samego Anatolija to wybranie jest powodem nigdy nie gasnącego zdumienia, przynagla go do jeszcze większej pokory.

1 2 3 4 5 następna strona

Katarzyna Jabłońska

ks. Andrzej Luter

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?