Czytelnia

Kościół w Polsce

Zbigniew Nosowski

Dzielić ludzkie dramaty

Z bp. Józefem Życińskim rozmawiają Marek Górski i Zbigniew Nosowski

Biskupi są następcami Apostołów. To chyba olbrzymi ciężar być następcą Apostołów, „zastępcą i legatem Chrystusa” (KK 27). Jak można go udźwignąć?

Niewątpliwie jest to ciężar i wielka odpowiedzialność, zarówno w sensie teologicznym, jak i psychologicznym. W moim przypadku doszło przejście w radykalnie odmienne warunki. Przed nominacją mieszkałem w normalnym bloku, gdzie mieszkało sto kilkadziesiąt rodzin. W małym pokoiku bez telefonu mogłem, po wcześniejszym spełnieniu obowiązków profesora i dziekana, oddawać się subtelnościom filozofii i pozostawać w przestrzeniach czysto intelektualnych. Nominacja biskupia wprowadziła mnie w radykalnie różny świat, kiedy nowe obowiązki wymagały pozostawania z wiernymi nieraz od wczesnych godzin rannych do późnej nocy. Równocześnie jednak obowiązki te włączyły mnie w tętniący życiem nurt tradycji Kościoła. Można było wiele uczyć się od tych, którzy zostali weń włączeni wcześniej.

Utkwiła mi w pamięci moja pierwsza biskupia wizyta w Watykanie. Czytałem w samolocie najnowszy numer „The Tablet”, a w nim ociekający antypapieską agresją artykuł, którego autorem był Peter Hebblethwaite. Rozmawiając z Janem Pawłem II, przypomniałem sobie potem treść tego artykułu. Uświadomiłem sobie wówczas, iż podobną porcję goryczy i samotności następca św. Piotra musi przyjmować jako chleb powszedni. Solidarność z nim zobowiązuje i stanowi psychiczne podtrzymanie. Podobnie jak modlitwy tylu osób, których działanie odczuwam prawie empirycznie. Pewne problemy, które szokowały na początku biskupiej posługi, dziś przeżywam w zupełnie innych kategoriach.

Dla ludzi wierzących rola biskupów jako następców Apostołów jest teoretycznie oczywista. Ale chyba w głębi duszy duża część z nich a tym bardziej ludzie niewierzący — uważa, że jest swoistą bezczelnością, żeby ktokolwiek mienił się reprezentantem Boga. Sobór zaś mówi wprost, że biskupi wykonują swą władzę w imieniu samego Chrystusa (nawet nie w imieniu papieża). Jak przezwyciężyć ten rozziew między społeczną świadomością a Boską misją?

Mamy tu konflikt między zdroworozsądkową a teologiczną wizją Kościoła. Pojawia się on nie tylko na poziomie misji biskupa. Już wtedy, gdy mówimy, że kapłan sprawuje ofiarę Mszy świętej jako „drugi Chrystus”, in persona Christi, sympatycy zdroworozsądkowych ujęć mogą protestować. Podobny rozziew pojawia się w wielu innych dziedzinach, gdy zdrowy rozsądek narzuca rozwiązania, w których ani zdrowia, ani rozsądku nie widać za wiele, np. kiedy pan Kowalski nie chce pogodzić się z twierdzeniami fizyki, z których wynika, że zarówno twarde biurko w jego pokoju, jak i uśmiechnięta żona stanowią zbiór wirujących elektronów — mamy wówczas konflikt między zdroworozsądkową a naukową wizją świata. Problem w tym, czy można odrzucać słowa nauki w imię dobrego samopoczucia „besserwisserów”, którzy wiedzą lepiej.

Jak przezwyciężać ten rozziew — to osobne pytanie. Nie przezwycięży się go za pomocą prostej strategii. Trzeba ustawicznie kształtować — w przypadku Kościoła — świadomość nadprzyrodzoną, w której paradoksy Ewangelii cenione będą wyżej niż uporządkowany świat tak zwanego zdrowego rozsądku.

„Wasz biskup”

II Sobór Watykański zmienił dość gruntownie wizję Kościoła. Szła za tym zmiana spojrzenia na rolę biskupa. Co nowego przyniósł ten Sobór w porównaniu z okresem poprzedzającym go, którego my pamiętać nie możemy?

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 następna strona

Kościół w Polsce

Zbigniew Nosowski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?