Czytelnia

Dialog chrześcijańsko-muzułmański

Andrzej Talaga, Wiara i odrzucenie. Egipscy chrześcijanie po 11 września, WIĘŹ 2003 nr 3.

Równie złożone podłoże miały i inne ataki na Koptów. Od czasu poważnych rozruchów antychrześcijańskich w rejonie Kairu w latach 1972 i 1981 dochodzi do nich jednak niemal wyłącznie w Górnym Egipcie, gdzie najpoważniejszą przyczyną wszelakich zbrojnych zatargów są porachunki rodowe. Inną z przyczyn jest wymuszanie na chrześcijanach przez integrystyczne podziemie płacenia tradycyjnego „podatku” za ochronę. Ta forma finansowania działalności antyrządowej nasiliła się po tym, jak władze niemal całkowicie odcięły rebeliantom dopływ pomocy finansowej z zagranicy, głównie z Sudanu. Kto nie chce płacić — jest atakowany. Fundamentaliści działają w tym wypadku jak klasyczna mafia.

Podczas zamieszek policja egipska staje na ogół po stronie muzułmanów, a przynajmniej nie pomaga chrześcijanom. W tym wypadku decyduje solidarność religijna, chyba że płynące z góry rozkazy jednoznacznie nakazują inaczej, jak choćby podczas śledztwa po rozruchach w Al-Kosz. W wielu miejscowościach siły bezpieczeństwa same zamykały kościoły, na przykład w Maadi, gdzie użyto nawet samochodów pancernych. Chodziło jednak o świątynie, wybudowane bez zezwolenia władz, przyczyną interwencji było więc „nieposłuszeństwo” wobec reżimu, a nie pobudki religijne. Jeśli państwo prześladuje Koptów, to tylko wtedy, gdy uważa, że są oni dla niego zagrożeniem. Religia odgrywa tu drugorzędną rolę — podobnie zresztą, jak w walce z integrystami muzułmańskimi.

Tożsamość kościoła czy narodu

Z roku na rok islam staje się coraz silniej obecny w życiu publicznym Egiptu. Podczas świąt religijnych prezydent Hosni Mubarak demonstracyjnie modli się w reprezentacyjnym meczecie Husajna w centrum starego Kairu, rządzący chętnie prezentują się jako obrońcy religii, sądy wydają kolejne wyroki, skazujące na więzienie za obrazę islamu, mieszkanki Kairu tłumniej niż dawniej korzystają z wagonów metra, przeznaczonych tylko dla kobiet, w dużych miastach coraz rzadziej widać krótkie spódniczki, a coraz częściej chusty na głowach. Wszystko to jest z jednej strony wynikiem oddolnej presji, Egipcjanie bowiem, podobnie jak i inne kraje tego regionu, przeżywają odrodzenie tożsamości religijnej, z drugiej zaś — próbą wytrącenia broni z ręki politycznym radykałom, odwołującym się do haseł islamskich.

Nawet w takich warunkach Koptom niekoniecznie musi żyć się gorzej. Od lat osiemdziesiątych oni sami także mają swoje odrodzenie religijne. Sztandarowym przykładem jest ukończony w latach dziewięćdziesiątych ogromny amfiteatralny kościół Szymona Sandalnika, wykuty w grocie na górującym nad Kairem wzgórzu Mokattam, który może pomieścić dwadzieścia tysięcy osób. Egipscy muzułmanie nie mogą pochwalić się tak potężnym meczetem. Od czasu objęcia władzy przez prezydenta Mubaraka liczba mnichów i zakonnic w koptyjskich klasztorach zwiększyła się niemal dziesięciokrotnie: społeczność zakonna Kościoła koptyjskiego wynosi obecnie ponad dwa tysiące osób. W przeciwieństwie do poprzednich dekad, mnisi są dobrze wykształceni, wielu wyjeżdża na edukację zagraniczną. Rośnie także liczba powołań kapłańskich, coraz więcej dzieci kształci się w kościelnym szkołach, możne rody koptyjskie hojnie wspierają Kościół, wzmacniając jego siłę, powstają nowe świątynie. Cześć gruntów kościelnych, skonfiskowanych ongiś przez państwo, wróciła do prawowitego właściciela. Miejskie społeczności koptyjskie bogacą się i bynajmniej nie wiąże się to z odchodzeniem od wiary. Koptowie są jedyną wspólnotą chrześcijańską Bliskiego Wschodu, w której nie ubywa wiernych (gdzie indziej dzieje się tak głównie wskutek emigracji), a wręcz przeciwnie — ich liczba rośnie, choć trudno o pewne dane statystyczne.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 następna strona

Dialog chrześcijańsko-muzułmański

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?