Czytelnia

Polecamy do czytania

Magdalena Bajer, Emergentny wszechświat, WIĘŹ 2010 nr 10.

Równie pociągające dla chrześcijanina — i chyba dla każdego, kto doznaje choćby mało określonych potrzeb metafizycznych — jest samo pojęcie kosmicznej ojczyzny, mającej niemierzalną w czasie historię z wpisanymi w nią możliwościami działania animal rationale, gatunku wyróżnionego przez Stwórcę, który — wedle zwolenników ewolucjonizmu filozoficznego oraz autora książki — ukrył się w procesie ewolucji. Poczucie, że jesteśmy obywatelami Kosmosu, wywołuje zarazem dumę i pokorę, przy czym obie te emocje mogą inspirować myślenie o zagadnieniach współczesnych nauk przyrodniczych i współczesnej teologii.

Przystępując do rozważań o emergentnym wszechświecie, autor uświadamia czytelnikom, że rozwój nauk przyrodniczych przyniósł wyniki, które każą zrewidować tak fundamentalne dla filozofii i teologii pojęcia — oraz ich wzajemne relacje — jak: przypadek, konieczność, celowość, przyczynowość, monizm, dualizm, nieśmiertelność. Prezentacja owych konieczności w odniesieniu do każdego z wymienionych pojęć mogłaby być tematem interesującej osobnej publikacji, zwrócę więc uwagę na niektóre.

W dyskusji o rozwoju wszechświata, której częścią pozostaje spór o charakter ewolucji organizmów, kontrowersyjna od początku jest opozycja: przypadek—konieczność. Rozważanie istoty życia jako ciągłej gry tych dwóch sił doprowadziło francuskiego biologa i filozofa, Jacquesa Monoda, do rozpaczliwej konstatacji, że my, ludzie, jesteśmy kosmicznymi cyganami, przerażonymi wypełniającym świat chaosem i zniechęconymi do jakiegokolwiek rozwoju. Prawem dygresji wspomnę perturbacje PIW-u związane z wydaniem po polsku fundamentalnego dzieła Monoda Przypadek i konieczność, w którym cenzura chciała usunąć końcowy fragment, odnoszący się do kwestii ideologicznych. Sprzeciw tłumacza (Jerzy Kosiński) i nieustępliwość urzędu opóźniły edycję, polscy czytelnicy doczekali się jednak głośnej na Zachodzie książki, co było w owym czasie sukcesem.

Założenie, że istotą ewolucyjnego rozwoju organizmów są mutacje związane z doborem naturalnym (niebędące jednak bezpośrednim jego następstwem), czyni przypadek niejako motorem całego procesu i daje argumenty poglądom zaprzeczającym celowości (jeśli nie konieczności) dzieła stworzenia jako realizacji Bożego zamysłu obecnego w prawach przyrody.

W książce o emergentnym wszechświecie mamy bardzo interesujący passus o tym, jak zmieniały się poglądy wybitnych biologów, m.in. Stephena J. Goulda czy Conwaya Morrisa na rolę przypadku w ewolucji świata, pod wpływem prowadzonych badań. Ten drugi od niemal absolutyzowania przypadku doszedł do (zapewne nieostatecznej) konkluzji, że być może życie, którego struktura wydaje się nieunikniona, jest wyjątkowym fenomenem w bezkresnych obszarach kosmosu, zatem nie może być skutkiem koincydencji przypadków.

Wedle autora książki fenomen naszego gatunku jest rezultatem i zarazem „aktualnym” owocem emergencji kosmicznej ewolucji: „Aksjologiczny odcień pojawia się już przy wyborach dokonywanych przez zwierzęta niższe, gdy występują wartości biologiczne czy pragmatyczne. Na poziomie ludzkich wyborów wchodzą jednak w grę wartości wyższe, duchowe. Ich specyfika przejawia się w uwzględnieniu horyzontu sensu, który decyduje o konkretnych ludzkich wartościowaniach i wyborach. Pojęcie sensu i prawdy jawi się jako istotne dla ludzkiej kultury”.

poprzednia strona 1 2 3 4 następna strona

Polecamy do czytania

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?