Czytelnia

Benedykt XVI

ks. Henryk Seweryniak

ks. Henryk Seweryniak, Encyklika utkana z nadziei, WIĘŹ 2008 nr 1.

W pierwszej części (szkoda, że w ostatecznej redakcji encykliki części te nie zostały wyraźnie wydzielone, tak jak uczyniono to w przypadku „Deus caritas est”) wyraźnie chodzi o jedno z trzech pytań, za których pomocą Kant opisywał istotę człowieczeństwa: W czym wolno mi pokładać nadzieję? (Papież powtarza je zresztą kilka razy). Dlaczego to pytanie jest takie ważne? Według Benedykta XVI dlatego, że od czasów oświecenia największą „patologią nadziei” stała się jej niewłaściwa „lokata”. W wymiarze społecznym tą niewłaściwą lokatą jest stworzenie i uleganie ideologii postępu. W kilkunastu długich punktach encykliki Benedykt XVI ukazuje, jak od czasów Franciszka Bacona ideologia ta stopniowo zastępowała nadzieję chrześcijańską. Czasy nowożytne – stwierdza – przyniosły nadzieję na ustanowienie doskonałego świata, który dzięki osiągnięciom nauki i naukowo uzasadnionej polityce wydawał się możliwy do zrealizowania. W ten sposób biblijna nadzieja królestwa Bożego została zastąpiona nadzieją na królestwo ludzkie. Ostatecznie ta nadzieja wydawała się wielka i realistyczna, właśnie taka, jakiej potrzebuje człowiek. Była ona zdolna – przez pewien czas – zmobilizować wszystkie ludzkie energie; wielki cel wydawał się godny tego zaangażowania. Jednak z upływem czasu stało się jasne, że spełnienie tej nadziei coraz bardziej oddala się. Przede wszystkim zdano sobie sprawę, że być może była to nadzieja dla ludzi w dalekiej przyszłości, ale nie dla mnie. A chociaż «dla wszystkich» jest częścią wielkiej nadziei – nie mogę bowiem być szczęśliwym przeciw innym i bez innych – pozostaje prawdą, że nadzieja, która nie dotyczy mnie osobiście, nie jest prawdziwą nadzieją (30).

Papież podkreśla również, że „sumaryczny postęp” dokonuje się tylko w zakresie materialnym. Natomiast w sferze świadomości etycznej i decyzji moralnej nie ma podobnej możliwości dodawania, z prostego powodu, że wolność człowieka jest wciąż nowa i wciąż na nowo musi podejmować swe decyzje (24).

W ten sposób znaleźliśmy się już w sferze świadomości indywidualnej. Benedykt XVI wysuwa tu ciekawą hipotezę, że być może dlatego tak wiele osób odrzuca dzisiaj wiarę, że życie wieczne nie wydaje się im rzeczą godną pragnienia (por. 10). Oni chcą „tego życia tutaj”, pragną „tutaj” przeżywać swój „raj”, a o tamtym myślą trochę tak, jak Gałczyński w znanym wierszu: za duży wiatr na moją wełnę. Temu myśleniu Papież przeciwstawia swoją refleksję „mądrościową”. Teraźniejszość, nawet uciążliwa – podkreśla – może być przeżywana i przyjęta, jeśli prowadzi do celu, jeśli tego celu możemy być pewni i jeśli jest to cel tak wielki, że usprawiedliwia wysiłek drogi. Potrzebujemy małych i większych nadziei, które dzień po dniu podtrzymują nas w wędrowaniu. I rzeczywiście, kontynuuje Papież, żywimy różnorakie nadzieje, małe i większe – różne w różnych okresach życia. Czasami – zauważa Benedykt XVI, odwołując się nie wprost do myśli Erika Eriksona o „fundamentalnym zaufaniu” – może się wydawać, że spełnienie jednej z tych nadziei zadowoli go całkowicie. W młodości będzie to nadzieja na wielką i zaspokajającą miłość; później nadzieja na uzyskanie uznania profesjonalnego, odniesienie takiego czy innego sukcesu określającego przyszłe życie. Kiedy jednak te nadzieje się spełnią, okazuje się, że w rzeczywistości to nie było wszystko. Człowiek jest bowiem niejako utkany z nadziei, która sięga dalej – wystarczyć mu może jedynie coś z nieskończoności, co zawsze będzie czymś więcej niż to, co tutaj może osiągnąć (30).

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 następna strona

Benedykt XVI

ks. Henryk Seweryniak

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?