Czytelnia

Polacy - Żydzi

Aleksander Klugman, Encyklopedia polskich Sprawiedliwych, WIĘŹ 2005 nr 4.

Szukałem w obu polskich tomach Encyklopedii Sprawiedliwych i nie znalazłem tam ani jednego z wymienionych imion i nazwisk. Czy autorka listu, ze względu − jak pisze − „na stan zdrowia i warunki” nie zgłosiła ich nazwisk do Yad Vashem? Nie wiem. W każdym razie jeden z tego wynika wniosek: liczba oficjalnie uznanych polskich Sprawiedliwych jest chyba znacznie mniejsza niż liczba Polaków, którzy podali prześladowanym Żydom pomocną dłoń.

W lutym br., z okazji Międzynarodowych Targów Książki w Jerozolimie, bawiła w Izraelu Joanna Olczak-Roniker, autorka książki „W ogrodzie pamięci”, poświęconej historii rodziny znanego i bardzo zasłużonego wydawcy Jakuba Mortkowicza, który zaczął działać w roku 1903, a więc jeszcze w Warszawie pod rosyjskim zaborem. Swoją działalność wydawniczą w służbie literatury polskiej kontynuował i znacznie rozwinął w II Rzeczypospolitej. Okres hitlerowskiej okupacji wdowa po Jakubie Mortkowiczu oraz jej córka Hanna Olczak-Mortkowicz z maleńkim dzieckiem, właśnie pisarką Joanną Olczak-Ronikier, przeżyły jedynie dzięki pomocy wielu polskich przyjaciół. Gdy opowiedziała o tym na wieczorze autorskim w Tel Awiwie, zapytałem, czy babcia, matka lub ona sama złożyły wniosek do Yad Vashem o przyznanie tym ludziom tytułów Sprawiedliwych, bo nie jest to przecież tylko sprawa ich osobistej i prywatnej wdzięczności, ale ma ona także wymiar o wiele szerszy, rzekłbym nawet ogólnonarodowy. Okazało się, że żadnych kroków w tym kierunku ani babcia, ani matka, ani także ona sama nie podjęły. Nie jest wykluczone − a to jest tylko moje przypuszczenie − że świadomie lub nieświadomie u podstaw tego legło ich poczucie całkowitej asymilacji z narodem polskim, one co prawda były w okresie okupacji narażone na śmierć jako Żydówki, ale czuły się Polkami. Dlatego ani babcia, ani matka pisarki (ona sama miała po zakończeniu wojny 10 lat) nie zwróciły się do izraelskiej, a więc żydowskiej instytucji, przyznającej dyplomy i medale Sprawiedliwym. Inaczej chyba rzecz by się miała, gdyby Polska jako państwo ustanowiła sposób uhonorowania ludzi, którzy podczas hitlerowskiej okupacji z narażeniem własnego życia ratowali innych przed śmiercią.

Istnieje jeszcze jeden, niezwykle istotny aspekt tego problemu. Chociaż nikt nigdy nie zadał sobie trudu ustalenia nie tylko dokładnej, ale nawet przybliżonej liczby Polaków, którzy ratowanie Żydów przypłacili swym życiem, wiadomo jednak − i ogólnikowo fakt ten był i jest niejednokrotnie przytaczany w rozmaitych dysputach − że było takich bardzo wielu. W przypadku, kiedy zginęli nie tylko ukrywający, ale także ukrywani − a tak było w przytłaczającej części − nie ma żadnych świadków i nikt w Izraelu, także Yad Vashem, nie jest w stanie tego zbadać czy sprawdzić. W takich wypadkach poszły w zapomnienie nie tylko imiona i nazwiska żydowskich ofiar, ale wraz z nimi zginęła na wieczność również wszelka pamięć o tych, którzy zapłacili najwyższą cenę za swoją szlachetność. Przez kilka dziesięcioleci, w PRL, „przyznanie się” do tego, że ojciec, wuj czy stryj, szwagier czy kuzyn, ukrywał Żydów i z tego powodu zginął z rąk hitlerowców, „nie było w modzie”. I chyba z tego samego powodu nikt w Polsce dotychczas nie podjął się dokładnego zbadania właśnie tej sprawy − ilu Polaków i w jakich okolicznościach zapłaciło życiem za ratowanie Żydów.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 następna strona

Polacy - Żydzi

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?