Czytelnia

Liturgia

Magdalena Węglewska

Magdalena Węglewska, Eucharystia, czyli codzienność, WIĘŹ 2006 nr 1.

Jak się patrzy na cierpiące dziecko? Matki, ojcowie i dzieci wokół mnie w większości cierpią bardziej. Nasz przypadek jest w dużej mierze wyleczalny. Oni zostali zaskoczeni koniecznością przyjęcia dziecka chorego nieuleczalnie. Ofiara rodziców, ofiara matek – troska i nieustające dbanie, bez nadziei na wyleczenie czy znaczący, widoczny sukces. Twarze spokojne, z cierpieniem gdzieś w oczach, skrywanym, bo trzeba podtrzymywać na duchu dzieci. Jak się patrzy na cierpienie dziecka? Jak cierpiał Ojciec, zgadzając się, współuczestnicząc w cierpieniu Syna? Najświętsza Ofiara Syna Bożego, ale jaką składał Ojciec? Są osoby, za które zgodziłabym się cierpieć, ale kurczę się natychmiast, myśląc że miałabym kiedykolwiek prosić dziecko, by zgodziło się na cierpienie czy ofiarę z życia czy swego ciała… Wolimy sami cierpieć niż patrzeć na cierpienie tych, których kochamy. Ofiara z siebie – tak, ale ofiara z kochanej osoby? Ofiara krzyża to niepojęty dramat. Jak Abraham. Trzeba wejść na górę, objuczyć dziecko, rozpalić ogień… A wokół tyle zagłaskiwania.

Eucharystia – czyli dziękczynienie. To znaczy, że jeśli ofiara, jeśli coś daję z siebie, najpierw trzeba podziękować, najpierw – odnaleźć wdzięczność. Oddawanie życia, ciała, zdrowia, starań – bez otwartego serca nie będzie eucharystyczne… Najpierw wdzięczność? Pamiętam, jak po nawróceniu myślałam, że teraz to już wszystko będzie na wysokich obrotach i świat bez upadków, przecież wstawałam, chodziłam i zasypiałam w poczuciu Twej Obecności. Tego wieczoru było fatalnie, poczułam w końcu, że to nie fair wobec Ciebie, bym kładła się spać taka rozgoryczona. Więc wstałam i jeszcze pełna łez postanowiłam nie iść spać, dopóki nie znajdę stu spraw tego dnia, za które jestem wdzięczna i bardzo się cieszę. Początki trudne, ale gdy doszłam do dziewięćdziesięciu, uznałam, że nie trzeba wyliczać po aptekarsku, wiec przeszłam powyżej setki, dziękując dalej. I tak już zostało – najłatwiej chować się w Twoją Obecność poprzez rytm stu podziękowań, uśmiechów do Ciebie i błogosławieństw w ciągu dnia, jak przytulenie i mówienie Ci, że jesteś dobry. Oczywiście, mnie z tym dobrze – widzę realnie ponad sto powodów, dla których jestem wdzięczna, ponad sto Twoich prezentów, dużych i małych, każdy z osobna jako Twe wyznanie, że jesteś ze mną. Jestem z Tobą, bo Ty jesteś ze mną. Nie jestem tu za karę. Trzymasz świat w swoich rękach i jesteś mocniejszy od wszelkich złych sił, złych energii czy mocy.

Eucharystia to karmienie swoim ciałem. Julia nie umie uspokoić się sama, przytula się, i z zasłuchaną miną pozwala się głaskać, odrabiając chyba ten czas bez przytulania… Potem przykleja się do mnie całym ciałem, tak by dotykać najwięcej jak się da i zamiera bez ruchu. Kontemplacja przytulenia… Zasypia – niechętnie, bo przecież przytula się, ale w końcu zapada się, powoli, skupiona bardzo. Bliskość obecności – dotykamy, przytulamy, dajemy siebie. Ciało wymaga nie tylko słowa, ale dotykalnego konkretu – trzeba podać, przynieść, wytrzeć, wysadzić, przebrać, pocieszyć, podać, odłożyć, położyć, przez szereg dni i nocy z rzędu. Ciało wzywa do obecności, nie tylko uczuć. Karmienie piersią, czyli sobą. Ścisła dyscyplina dawania siebie – bo trzeba mieć co dawać. Cud zwyczajności…

poprzednia strona 1 2 3 4 5 następna strona

Liturgia

Magdalena Węglewska

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?