Czytelnia

ks. Andrzej Draguła

ks. Andrzej Draguła, Między pociechą a ocaleniem. Ewangelizacja w epoce pometafizycznej, WIĘŹ 2006 nr 3.

Zadaniem chrześcijaństwa – choć brzmi to zrazu zaskakująco – nie jest jednak dawać pocieszenie i tanią nadzieję na tzw. lepsze jutro. Tym zajmuje się religia. Zadaniem chrześcijaństwa jako wiary, czyli osobowej odpowiedzi człowieka na wezwanie Boga, jest ocalać. Jezus nie przychodzi na świat, by pocieszyć, by człowiek wygnany z raju poczuł się lepiej. Jego zadaniem było zbawić, a więc „ocalić to co zginęło”. I – że dodam za ks. Jerzym Szymikiem – nie spocznie, dopóki nie ocali11. A skoro – jak twierdzi ks. Tomasz Węcławski – teologii godnej tego miana chodzi o takie odniesienie do przyszłości, które jest zdolne przekroczyć śmierć12, to o ileż takie odniesienie jest niezbędne, gdy chodzi o ten sposób uprawiania teologii, jakim jest głoszenie dobrej nowiny?

Właściwie całe działanie Kościoła musi mocniej zakorzenić się w Biblii jako źródle swej zobowiązującej mocy. Po raz kolejny trzeba przypomnieć, iż jedynie tam znajdujemy słowo Boże, które jest zdolne przekroczyć śmierć i dać życie wieczne. Rodzi się jednak niepokojące pytanie, czy Kościół jest do tego przygotowany. Wiele rozmów przeprowadzonych z klerykami polskich seminariów pozwala mi na sformułowanie stwierdzenia, iż nie za bardzo. Okazuje się bowiem, iż kandydaci przybywający do seminarium niewiele różnią się od swoich rówieśników, jeśli chodzi o doświadczenie wiary. Bywa ono niewielkie. Czasami są to ludzie początkujący na drodze wiary, którzy w swej neofickiej gorliwości mylą powołanie chrześcijańskie z powołaniem kapłańskim. W wielu rozmowach przewijało się dość bolesne stwierdzenie, że seminarium nie jest w wystarczającym stopniu szkołą i doświadczeniem wiary. Takie doświadczenia dostarczają im szkoły nowej ewangelizacji, ruchy czy tworzące się w seminarium wspólnoty, ale nie daje im go seminarium jako takie. Soborowy postulat kursu wstępnego poprzedzającego właściwą formację seminaryjna staje się palącą koniecznością. W soborowym dekrecie o formacji kapłańskiej zaleca się bowiem, by w tej wstępnej fazie tak przedstawić tajemnicę zbawienia, żeby […] doznawali pomocy do oparcia swego całego życia na wierze i przepojenia go wiarą (DK 14). I jeśli nawet są tego typu formy przygotowawcze w polskich seminariach, to w odczuciu wielu alumnów są one niewystarczające. I chyba nie należy tego zdania lekceważyć. Ostatecznie więc – jak twierdzą sami alumni – pierwszą księgą ich formacji nie jest Biblia, a podręcznik do historii filozofii, co prostą drogą prowadzić może do dominacji w nich chrześcijaństwa metafizycznego. Czy więc zastąpić chrześcijaństwo metafizyczne chrześcijaństwem dialogicznym – jak proponuje Marek Szulakiewicz? Myślę, że nie można mówić o zastąpieniu, ale na pewno trzeba jedno uzupełnić drugim, a być może – odwrócić kolejność ich głoszenia i poznawania.

„Nowe” chrześcijaństwo?

Kiedy rozglądałem się po kościele 1 stycznia, przypomniałem sobie smutną konstatację, że Kościół odpowiada na pytania, których sobie już nikt nie stawia, a nie odpowiada na pytania, które ludzie stawiają. Jest to oczywiście stwierdzenie zbyt mocne, ale trudno nie przyznać mu choć trochę racji. Problemy relacji natur w Jezusie w żaden sposób nie zajmowały słuchaczy noworocznego kazania. Nurtowały ich inne. Takie, które trafnie określiła Wisława Szymborska: Jak żyć / spytał mnie w liście ktoś / kogo chciałam spytać o to samo. Pytamy się nawzajem i wzajemnie nie potrafimy sobie na to pytanie odpowiedzieć. Jak wierzymy, ostateczną odpowiedzią na to pytanie jest Ewangelia przyniesiona nam przez Syna Bożego.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 następna strona

ks. Andrzej Draguła

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?