Czytelnia

Kobieta

Mary Ann Glendon

Feminizm i rodzina - małżeństwo nierozerwalne

We wrześniu 1995 roku miałam zaszczyt przewodniczyć delegacji watykańskiej na IV Konferencję Narodów Zjednoczonych na temat Kobiet, która odbyła się w Pekinie. Hasłem konferencji było: „Działanie na rzecz równości, rozwoju i pokoju”. Można dyskutować, w jakim stopniu konfe­rencja posłużyła tym celom. Spróbuję wyjaśnić, dlaczego – jak się wydaje – osiągnięto tak niewielki postęp.

Pekin a stary feminizm

Jak wynika z dziennikarskich doniesień, we wrześniu 1995 roku w Pekinie odbyły się w istocie dwie konferencje na temat kobiet: oficjalna, pod egidą ONZ, podczas której delegaci i negocjatorzy 181 państw członkow­skich stworzyli ostateczną wersję dokumentu znanego jako „Pekiński pro­gram działania”; i druga, większa, bardziej barwna, nieoficjalna, odbywa­jąca się nieopodal. Ta druga była spotkaniem organizacji pozarządowych. W oficjalnej konferencji uczestniczyło pięć tysięcy osób, w nieoficjalnej – trzydzieści tysięcy.

W obu przypadkach słowo „konferencja” jest dość mylące. Konferencję ONZ można opisać raczej jako rozproszone spotkania negocjacyjne. Ich głównym celem było wprowadzenie ostatecznych poprawek do dokumen­tu, którego projekt był znany od lat. W tym celu delegaci dzielili się na grupy, które punkt po punkcie rozpatrywały poszczególne partie doku­mentu, po to aby osiągnąć consensus co do tekstu końcowego, który mógłby zostać zaakceptowany przez ogół ostatniego dnia. Jeśli zaś chodzi o tak zwaną konferencję organizacji pozarządowych i jej trzydzieści tysię­cy uczestników, nie byłoby poważnym nadużyciem przetłumaczenie w tym kontekście słowa „konferencja” jako „zebranie lobbistów”, a „orga­nizacje pozarządowe” jako „grupy specjalnych interesów”.

Tak jak większość tekstów powstałych w wyniku konferencji pod egidą ONZ, dokument będący efektem dwutygodniowych negocjacji jest zbiorem niewiążących wskazań dla przyszłych działań. Dokument pekiński zaj­muje 125 stron z pojedynczym odstępem między wierszami. Zawiera on wiele słusznych propozycji dotyczących dostępu kobiet do wykształcenia i rynku pracy, a także feminizacji biedy. Jednak wrażenie psują dwie poważne słabości.

Pierwsza z nich polega na tym, że najlepsze fragmenty pekińskiego programu - zwłaszcza wymienione powyżej – pozostaną najpewniej martwą literą, ponieważ do ich realizacji potrzeba pieniędzy. Jeśli cokol­wiek łączyło w Pekinie bogate kraje, to właśnie zwycięska walka o to, by język dokumentu nie zawierał stwierdzeń zobowiązujących te państwa do materialnego wsparcia realizacji pięknych obietnic.

Drugim brakiem dokumentu jest zdumiewający doprawdy fakt, że stu­dwudziestopięciostronicowy program działania, powstały podczas konfe­rencji k o b i e t, ledwie wspomina o małżeństwie, macierzyństwie czy życiu rodzinnym!

Przypuszczam, że większość kobiet zareagowałaby na ten dokument po­dobnie jak młoda nigeryjska studentka prawa, która do mnie napisała. Po­nieważ nie było jej stać na wyjazd do Pekinu, starała się uważnie śledzić obrady z daleka. Napisała mi, że jest rozczarowana tym, jak niewiele uwagi podczas konferencji przywiązywano do problemów, z którymi codziennie zmaga się większość kobiet na świecie. Była na przykład zdumiona, że część poświęcona zdrowiu kobiet dotyczyła niemal wyłącznie ich narządów rozrod­czych. Zdumiewało ją, dlaczego nie zajęto się zdrowiem całego organizmu ko­biety, zwłaszcza kwestiami złego odżywiania, higieny i chorób tropikalnych, które wywierają nieproporcjonalnie wielki wpływ właśnie na kobiety. (Trze­ba pamiętać, że kobiety i dziewczynki stanowią 70% ubogich na świecie.)

1 2 3 4 5 6 7 następna strona

Kobieta

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?