Czytelnia

Przemiany współczesnego społeczeństwa

Marta Jachowicz

Gorący patrol

Stos posypanych brokatem ramek na zdjęcia. Laptop z fotografią Jacka (albo królika, w zależności od aktualnych notowań) na tapecie. Jakieś nożyczki. Jakaś smycz nie wiadomo na co. Kolorowy papier, terminarz, list do wolontariusza (wersja żeńska i męska), znaczek z flagą Gruzji, gilotyna — O przepraszam! Gilotyna nie jest moja! — mówi Marta. I gilotyna do cięcia papieru wędruje w kąt. Nie wpływa to zbytnio na poprawę wyglądu biurka i zmniejszenie chaosu tam panującego.

To biurko i wszystko, co na nim, należy do jednej z koordynatorek wolontariatu w Centrum Duszpasterstwa Młodzieży przy kościele Ducha Świętego w Lublinie. Nie znaczy to jednak wcale, że wolontariat równa się — chaos. W ferworze działań nie ma czasu, aby rzeczy wkładać na odpowiednie półki, ale żeby to wszystko mogło się kręcić, zasady muszą być jasne. I są.

Budujemy mosty

Ci, którzy zaczynali dziesięć lat temu — zapraszani do udziału w wolontariacie podczas lekcji w szkołach albo na młodzieżowych spotkaniach w kościele — musieli spotkać się z tym obrazem: człowiek leżący na drodze. Dwaj obojętni przechodnie i jeden, który wzruszył się głęboko, a od tego wzruszenia zaczęło się jego konkretne działanie. To, opisany w ewangelicznej przypowieści, miłosierny samarytanin. Ta przypowieść służyła związanym z duszpasterstwem młodym ludziom, którzy poszukiwali chętnych do zaangażowania w wolontariat, do wyjaśnienia jego istoty — bezinteresowności.

Wolontariat w Lublinie rozwinął się z różnych form dobrowolnego zaangażowania w dzieła proponowane przez organizacje lub ośrodki, takie jak Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży czy Caritas. Pojedyncze iskry zapłonęły silnym ogniem w okolicach roku Wielkiego Jubileuszu. — Ciągle dane mi było spotykać ludzi, głównie młodych, którzy albo komuś starali się pomagać indywidualnie, albo szukali jakiejś mądrej formy zainwestowania swojego wolnego czasu — wspomina ten czas ks. Mieczysław Puzewicz, duszpasterz młodzieży, który nie dał ogniowi zgasnąć. Podsyca go do dziś, a wolontariat, którego centrum usytuowane jest w sercu Lublina, przez te lata rozrósł się i przyciąga coraz to nowych uczestników. Najmłodsi są w wieku gimnazjalnym, najstarsi — na emeryturze.

U źródeł wolontariatu w Lublinie stała też wizyta Stasia Gawrońskiego, autora książki Ochotnicy miłości bliźniego. Przewodnik po wolontariacie, wydanej w 1999 r. przez Bibliotekę Więzi. Od początku było jasne, że to rozumienie wolontariatu, jakiemu dał wyraz autor już w tytule swojej książki, to klucz do wszystkiego

1 2 3 4 5 6 7 następna strona

Przemiany współczesnego społeczeństwa

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?