Czytelnia

Kobieta

Monika Waluś

Mirosław Pilśniak OP

... i Bóg stworzył kobietę, Dyskutują: Aneta Kołodziejczyk SSpS, Monika Waluś, Mirosław Pilśniak OP, WIĘŹ 2004 nr 6.

A. Kołodziejczyk: Chcąc wytłumaczyć, co to znaczy być oblubienicą Chrystusa, trzeba w ogóle wyjść od rozumienia relacji oblubieńczości. Sama określiłabym ją jako niepodzielność serca, które ja oddaję tylko Jezusowi. To On ma do mnie wyłączne prawo – dlatego ślub czystości.

Relacja oblubieńcza dotyczy jednak przede wszystkim związku mężczyzny i kobiety. I nie jest to problem wyłącznie niepodzielności serca, ale w ogóle niepodzielności całego człowieka. Skąd więc ta metafora? Czy tu nie przenosi się pewnych relacji dotyczących mężczyzny i kobiety na więź między siostrą zakonną a Jezusem? Czy nie ma tu czegoś niepokojącego?

M. Pilśniak: Istotę relacji oblubieńczej znajduję w Ewangelii, która przynosi niezwykły opis więzi, jakie łączyły kilka kobiet, z Jezusem. Dla mnie najbardziej charakterystyczne są tutaj – nawrócone grzesznice. Te kobiety w pełni powierzają siebie Jezusowi, całą sobą deklarują: potrzebuję Twojej miłości dla przemiany mojego serca. Oblubieńczość polega na tym, że uwierzyłem Miłości, pomimo świadomości, jak bardzo na nią nie zasługuję. Uwierzyłem, że też taki, jaki jestem, naprawdę odpowiadam na Jego miłość, oddając siebie.

Czy to jednak nie dotyczy każdego człowieka, który wchodzi w głęboką relację z Jezusem? A przecież to karmelitanka podczas swoich ślubów wieczystych ma na sobie suknię ślubną..., a pewna siostra zakonna, kiedy idzie odmawiać brewiarz do kaplicy, zwykła mówić: „Teraz idę na spotkanie ze swoim mężem”.

A. Kołodziejczyk: To są jedynie pewne metafory i znaki, przecież Pan Jezus mówi o Kościele jako Oblubienicy, On zaś jest Oblubieńcem.

Ale Kościół to wspólnota, czyli znowu każdy – i mężczyzna, i kobieta, konsekrowani i niekonsekrowani. Tutaj nie chodzi chyba tylko o metafory, raczej o pewien sposób przeżywania relacji z Jezusem i przeżywania swojej duchowości. Może więc te znaki nie są przypadkowe, być może kryje się w nich klucz do zrozumienia czegoś bardzo istotnego.

A. Kołodziejczyk: Myślę, że tu trzeba też wziąć pod uwagę specyfikę psychiki kobiety. Kiedy kobieta oddaje się komuś lub czemuś – to oddaje się cała. Jako siostra zakonna przecież również przeżywam swoją kobiecość, nie rezygnuję z niej. Oczywiście, rezygnuję z pewnych jej realizacji – czyli z małżeństwa, z posiadania rodziny i dzieci. Mogę jednak w inny sposób przeżywać chociażby płodność. Realizować się ona może poprzez duchowe macierzyństwo.

To kolejna metafora, co ona konkretnie oznacza?

A. Kołodziejczyk: Pracując jako mistrzyni nowicjatu, przeżywam swoje duchowe macierzyństwo w relacjach z moimi podopiecznymi. Wchodząc w ich historię życia – zanim oddadzą się całkowicie Jezusowi poprzez śluby – próbuję pomagać im opatrywać zranienia, rozwiązywać trudności.

Czy to jednak nie sprowadza się do roli psychoterapeuty, którym zresztą jest Siostra z zawodu?

A. Kołodziejczyk: Nie, bo natura naszej relacji jest inna. Starając się pomagać powierzonym mi nowicjuszkom, próbuję być matką, zwłaszcza że czasem muszę zrobić to, czego nie dopełniły ich biologiczne mamy – myślę tutaj o sferze duchowej. I na tym właśnie poziomie doświadczam duchowego macierzyństwa. Żadnej z tych młodych kobiet nie urodziłam fizycznie, próbuję jednak towarzyszyć ich duchowym narodzinom.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 następna strona

Kobieta

Monika Waluś

Mirosław Pilśniak OP

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?