Czytelnia

Kościół w Polsce

Przemiany współczesnego społeczeństwa

Grzegorz Pac

Grzegorz Pac

I tożsamość, i dialog

Z pewnym zdziwieniem i niedowierzaniem przeczytałem tekst Tomasza Terlikowskiego „Koniec katolicyzmu otwartego?”. Próbuje on w nim pokazać kłopoty mojego pisma jako symptom wielkiej zmiany w naszym Kościele. Jestem zaszczycony, że Terlikowski tak wielką wagę przykłada do „Więzi”, nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że stawiana przez niego diagnoza pełna jest sprzeczności i niekonsekwencji. W swoim tekście Tomasz Terlikowski pisze z jednej strony o powszechnej w polskim Kościele akceptacji nauczania Vaticanum II, z drugiej o końcu katolicyzmu opartego na dialogu. Czy chce przez to powiedzieć, że nasz Kościół jest i posoborowy, i antydialogowy?

Problemy finansowe, problemy ideowe

Na początek jednak jedno niezbędne wyjaśnienie natury — rzekłbym — technicznej. Chwytliwa teza Terlikowskiego, jakoby zła sytuacja finansowa „Więzi” wynikała ze zmiany paradygmatu inteligencji katolickiej w Polsce, czego efektem miałaby być niższa sprzedaż „dialogowej” „Więzi”, nie znajduje potwierdzenia w faktach.

Otóż — jak to zwykle z finansami bywa — byt określa tu byt (nie zaś — jak chciałby, biorąc Marksa rebours, Terlikowski — świadomość byt). Kłopoty finansowe „Więzi” nie wiążą się bowiem ze spadkiem sprzedaży, ta pozostaje zresztą zasadniczo stabilna. Problem w tym, że wszystkie intelektualne miesięczniki przynoszą straty, których pokrycie z przychodów ze sprzedaży jest w zasadzie niemożliwe. Dlatego więc periodyki tego rodzaju zawsze posiłkują się wsparciem finansowym innych instytucji (dużych wydawnictw, zakonów itp.). Nieszczęście „Więzi” polega na tym, że nasze dotychczasowe źródło zewnętrzne nie jest w stanie — ufamy, że tylko przejściowo — pokrywać powstającego deficytu. Tylko tyle i aż tyle...

Być może nawet wolałbym, aby — jak chce Terlikowski — „Więź”, jako okręt flagowy katolicyzmu otwartego, zatonęła wraz z resztą eskadry — wolałbym, bo jakaż piękna byłaby to śmierć... Tymczasem jednak woda dostaje się na nasze pokłady w wyniku banalnej dziury w poszyciu statku. Oczywiście nasze ewentualne zatonięcie (czy też uratowanie się z trudnej sytuacji) każdy może traktować w kategoriach symbolicznych, jako początek, koniec albo nawet środek „pewnej epoki” — pochlebia nam to i wzrusza — niemniej warto odbiorcom tych wizji wyjaśnić, jak sprawy mają się naprawdę.

Panom już dziękujemy

Wdzięczny jestem także Tomaszowi Terlikowskiemu za przypomnienie naszych historycznych zasług, za podkreślenie znaczenia środowiska dla zmian w polskim Kościele i w Polsce, za wspomnienie postaci takich jak Stefan Swieżawski.

Terlikowski pisze, że dla niego jednak osobiście historia „Więzi” zaczyna się w latach dziewięćdziesiątych — rozumiem go, jako dwudziestopięciolatek, bardzo dobrze. Różnica między mną a Terlikowskim jest jednak taka, że ja wspominając przeszłość pisma i środowiska znajduję w niej powód do dumy, a także widzę ważną tradycję, to jest źródło inspiracji. Tymczasem on — doceniając jego znaczenie w przeszłości (pisze: „uczyłem się tego, czym jest posoborowy, ale jednocześnie jakoś zakorzeniony w tradycji katolicyzm, jak być świeckim w Kościele wciąż zdominowanym (...) przez herezję klerykalizmu, czy na czym polega nowoczesny patriotyzm Polski jagiellońskiej”), zdaje się wszystko kwitować krótkim: „panom już dziękujemy”.

1 2 3 4 następna strona

Kościół w Polsce

Przemiany współczesnego społeczeństwa

Grzegorz Pac

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?