Czytelnia

Zbigniew Nosowski

Mirosława Grabowska

Tomasz Wiścicki

Jak jesteśmy podzieleni, Z Mirosławą Grabowską rozmawiają Zbigniew Nosowski i Tomasz Wiścicki, WIĘŹ 2007 nr 11-12.

Czy ten wymyślony podział ma szansę utrwalenia się?

To zależy od tego, czy aktorzy polityczni będą go podtrzymywali. Rzecz jasna, każda z tych partii działa w swoim interesie politycznym. Wiele wskazuje na to, że PO będzie starała się umknąć z tego przeciwstawienia, mówiąc: to my jesteśmy prawdziwymi spadkobiercami Solidarności, lepszymi spadkobiercami, będziemy prowadzili solidarną politykę lepiej. Nie jest też wykluczone, że PiS po swojej politycznej porażce 2007 roku przemyśli, czy warto się sytuować w tym segmencie elektoratu, który opisałam, czy w przyszłości to wystarczy jako baza społeczna.

A jest o co walczyć. Trzeba bowiem pamiętać, że partie zakorzenione w autentycznych podziałach społecznych są bardzo trwałe i czasem istnieją nawet wtedy, gdy podział w naturalny sposób słabnie. Takimi partiami były partie socjaldemokratyczne, robotnicze, typu Labour Party. Choć podziały klasowe słabną, choć jak twierdzą niektórzy socjologowie klasy jako byty społeczne umierają, to partie, które te klasy reprezentowały, trwają i mają się nieźle. Widać zatem, że jeśli partia się zakorzeni w autentycznie wyróżniającej się warstwie czy innej dużej grupie społecznej będzie trwała. Jeśli natomiast będzie odwoływać się do jakiegoś sztucznego wytworu, to może szybko stracić poparcie wyborcze i się rozsypać.

A może w takim określaniu swojej pozycji przez polskie partie postsolidarnościowe jest coś więcej niż socjotechnika? Może ci liberalni po prostu dobrze się czują w nowoczesnym świecie, z jego regułami gry, natomiast ci solidarni czują, że te reguły są niesprawiedliwe? Tak jakby w biegu konkurowali ze sobą zawodnicy o zupełnie różnych możliwościach, sprzęcie itp. Jedni mówią na to: weźmy poprawkę na te różnice, a inni: oceniajmy sam bieg, bo takie są reguły gry

Ta niesprawiedliwość istotnie miała miejsce jedna strona podziału postkomunistycznego była dobrze wyposażona, druga nie. SdRP, a później SLD to byli tacy zawodnicy znakomicie wyposażonymi i na dopingu. Tego zaś pozbawione były partie zaczynające po 1989 roku od zera.

Nie sądzę jednak, by ta metafora była odpowiednia do opisania różnic między zwolennikami PO a zwolennikami PiS. Ja te różnice widzę w wartościach i przekonaniach, postawach społecznych i programach ideowo-politycznych. Na poziomie ludzkim najważniejsza wydaje się opiekuńcza rola państwa, którą PiS podkreślał i starał się na swój sposób, ułomnie, realizować, na przykład poprzez becikowe czy ulgi podatkowe na dzieci. Do tego można mieć masę zastrzeżeń, ale starania były. Zasadnicza różnica polegałaby zatem na tym, na ile bierzemy los w swoje ręce, a na ile liczymy na pomoc państwa. Zwolennicy PO odpowiadają: jak najmniej państwa albo wręcz: byle nie państwo, bo zmarnotrawi środki, a ludzi uzależni i rozleniwi. PiS chce interweniować.

Nie uważam oczekiwania na pomoc ze strony państwa czy samorządu za coś nagannego, wynikającego koniecznie z wyuczonej bezradności czy z postawy roszczeniowej. Jeśli młodzi ludzie mieszkają na terenie popegeerowskim, a ich rodzice żyją marnie z pomocy społecznej, to podzielam zdanie PiS: zbiorowość ma moralny obowiązek pomagania tym młodym ludziom, bo oni sami stamtąd o własnych silach nie wyjdą, nie mają przecież nawet na bilet do szkoły.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 następna strona

Zbigniew Nosowski

Mirosława Grabowska

Tomasz Wiścicki

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?