Czytelnia

Psychologia a duchowość

Anna Karoń-Ostrowska

Mirosław Pilśniak OP

Jak nie bać się lęku, Z Andrzejem Kokoszką i Mirosławem Pilśniakiem OP rozmawia Anna Karoń-Ostrowska, WIĘŹ 2005 nr 8-9.

Czy naprawdę jesteśmy w stanie zachować równowagę wewnętrzną? Na czym ona polega, za jaką cenę może udać się nam ją osiągnąć?

M. Pilśniak: Myślę, że bardzo ważną rolę pełni tu obraz Boga. Jeśli on jest zakłócony, wówczas niemożliwe będzie osiągnięcie równowagi wewnętrznej. Taki człowiek będzie sądził, że Pan Bóg czyha na jego potknięcia i zawsze go złapie na jakimś błędzie. Może być też tak, że ktoś jest przekonany o bezsilności Boga wobec zła albo o Jego złośliwości. Może też sądzić, że w ogóle Go nie ma. Wyobrażenie Boga jako złośliwego demona albo karzącego, bezdusznego Sędziego budzi świat lęków, z którymi nie można sobie poradzić. Ceną osiągnięcia spokoju musi być wtedy albo rezygnacja z wolności, albo życie w jakimś zakłamaniu, w morderczej samokontroli – zawsze będzie to cena wysoka, prawie nie do udźwignięcia. Obawiam się, że takie lęki na tle religijnym przeżywa około 60 procent katolików w Polsce.

Tu dotykamy pewnego dość drażliwego tematu, jakim jest sposób wychowywania wiernych w Kościele przez wieki. Niestety, często dawniej było to wychowywanie przez wzbudzanie lęku. Jest to narzędzie, którym łatwo się posługiwać, na krótką metę przynosi pewne rezultaty, ale w szerszej perspektywie – jak już to Ojciec pokazał – bywa zabójcze.

M. Pilśniak: Rzeczywiście tak bywało i do dziś niektórzy duszpasterze straszą trochę ludzi gniewem Bożym i piekłem. My, księża, musimy bardzo uważać, zwłaszcza kiedy spowiadamy, żeby nie oceniać ludzi, nie sądzić ich grzechów, nie wypowiadać się arbitralnie ani zbyt ostro, wyzbyć się języka sarkazmu, poniżania ludzi. To trudna sztuka, wciąż trzeba się tego uczyć.

Święta trwoga?

Mówimy o lękach zrodzonych z fałszywego obrazu Boga, a chciałabym, żebyśmy też porozmawiali o lęku przed Bogiem, który przez wieki był uznawany za najwyższą cnotę – o bojaźni Bożej. Czy bojaźń Boża jest rodzajem dobrego, twórczego lęku?

M. Pilśniak: W pewnym sensie tak. Ojcowie duchowi nazwali bojaźń Bożą początkiem mądrości. Określa się ją też mianem „świętej trwogi”. Można opisać, co to jest bojaźń, odwołując się do relacji z przyjacielem, którego nie chciałbym zranić. Moja bojaźń wynika z lęku przed zrobieniem mu przykrości. Obawiam się, żeby go nie zawieść, nie skrzywdzić. Mój przyjaciel jest wobec mnie nieskończenie otwarty, ofiarowuje mi miłość, na którą ja w pełni nie potrafię odpowiedzieć, chociaż bardzo chciałbym.

Mówi Ojciec o „świętej trwodze” i jest to definicja bliska temu, co Eliade mówi o sacrum, że jest ono jednocześnie „tremendum” i „fascinosum”. To co święte jest przerażające, budzi lęk, ale jednocześnie fascynuje, zachwyca. Czy w tym doświadczeniu świętości kryje się właśnie bojaźń?

M. Pilśniak: Właśnie tak – jest to trwoga przed Kimś, komu nie w pełni i nieadekwatnie wobec Jego nieskończoności i miłości potrafię odpowiedzieć. Święci są to ludzie, którzy najmocniej przeżywają właśnie bojaźń Bożą, bo przed Bogiem czują całą swoją małość, słabość i grzeszność.

Czy bojaźń w relacji z Bogiem jest konieczna, nie można bez niej wejść w głęboką relację z Bogiem?

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 następna strona

Psychologia a duchowość

Anna Karoń-Ostrowska

Mirosław Pilśniak OP

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?