Czytelnia

Anna Karoń-Ostrowska

Anna Karoń-Ostrowska, Jan Paweł II o Karolu Wojtyle. Na marginesie książki „Wstańcie, chodźmy!”, WIĘŹ 2004 nr 10.

Po „Promieniowaniu ojcostwa”, „Mężczyzną i niewiastą stworzył ich”, po adhortacji o św. Józefie „Redemptoris Custos”, Jan Paweł II niezwykle precyzyjnie w swej książce definiuje teologiczny sens duchowego ojcostwa, posługując się przykładem relacji Jezusa i Józefa. Pisze: Sam Chrystus, jako człowiek, doświadczał ojcostwa Boga poprzez swoje synostwo wobec św. Józefa. Spotkanie z Józefem, jako ojcem, wpisało się w objawienie, które przez Chrystusa stało się objawieniem ojcowskiego imienia Boga (…) Chrystus jako Bóg miał swoje własne doświadczenie Boskiego ojcostwa i synostwa w łonie Trójcy Przenajświętszej. Jako człowiek doświadczył synostwa dzięki św. Józefowi. On ze swej strony ofiarował Dziecku, które wzrastało u jego boku, podporę męskiej równowagi, jasnego widzenia spraw i odwagi. (…) Dla św. Józefa życie z Jezusem było ciągłym odkrywaniem własnego ojcowskiego powołania. W niezwykły sposób, nie dając swojemu Synowi życia ciała, stawał się ojcem. Czyż nie taka realizacja ojcostwa została zaproponowana nam, kapłanom i biskupom, jako wzór? Właściwie wszystko co robiłem w mojej posłudze biskupiej, przeżywałem jako wyrażanie takiego ojcostwa: Chrzest, spowiedź, Eucharystia, nauczanie, napominanie, zachęta, to było dla mnie realizacją ojcostwa (s. 110).

Poprzez takie właśnie rozumienie roli biskupa jako ojca, papieska książka o czasach zarządzania archidiecezją krakowską nie ma w sobie nic ze sprawozdania „zarządcy”. Jest historią o „Domu” biskupim, o konkretnych ludziach i środowiskach, którzy ten Dom otaczali. Dom był zawsze otwarty i pełen gości. Organizowało się tam – jak pisze Papież –różne sympozja, spotkania, koncerty, jak również „kinderbale”, a siostry sercanki musiały wszystkich wyżywić. Sercem domu była kaplica, gdzie powierzał Bogu sprawy i ludzi, którzy do niego przychodzili, gdzie pracował, dokąd zapraszał bliskich na Msze święte. Te obyczaje zostały przeniesione do Watykanu. Różnica jest tylko ta, że nikt nie może przyjść z ulicy i prosić o rozmowę – to dla Autora jedna z gorzkich stron bycia papieżem.

Najmocniejszy akcent w tej opowieści pada jednak na kontakty z konkretnymi ludźmi. Biskup ma obowiązek poznawać osobiście ludzi, którym służy, jak największą ich ilość. Jednak ilość nie może dewaluować jakości tych spotkań. Papież wyznaje, że kiedy poznaje bezpośrednio jakiegoś człowieka, od razu zaczyna się za niego modlić. W ten sposób znajduje do niego drogę. Pisze, że relacji z człowiekiem nie można się nauczyć, nie można wypracować sobie jakiegoś jednego „stylu” bycia z ludźmi – z każdym jest się inaczej i każdego człowieka „trzeba się uczyć od początku”. Trzeba ludzi szukać, ale trzeba też pozwolić każdemu, kto okazuje dobrą wolę, znaleźć się we wspólnym domu Kościoła. Każdy ma inną rolę, inne miejsce, często niekonwencjonalne, ale trzeba pozwolić mu być.

Z tego myślenia wzięły się bliskie kontakty kard. Wojtyły z najrozmaitszymi środowiskami – intelektualistów, artystów, filozofów, ale i lekarzy, fizyków, robotników. Po pierwszej żmudnej i chyba nieudanej, trwającej kilka miesięcy „urzędniczej” wizytacji duszpasterskiej parafii, wymyśla swój własny projekt wizytacji podporządkowany nadrzędnemu celowi: poznać osobiście jak najwięcej osób zaangażowanych w życie parafii czy dekanatu. To poznawanie nie polega na wysłuchiwaniu pochwalnych przemówień i przyjmowaniu kwiatów, są to długie rozmowy, spotkania, wspólne posiłki. Kontakty nawiązują się i trwają, nie mają charakteru zdawkowych, konwencjonalnych podziękowań czy pospiesznego pozwolenia „na wygadanie się”.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 następna strona

Anna Karoń-Ostrowska

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?