Czytelnia

Jan Paweł II

Sławomir Sowiński

Sławomir Sowiński, Jan Paweł II solidarny, WIĘŹ 2005 nr 7.

Nie wiemy, jak często studiował papież filozoficzne rozważania Bubera, Rosenzweiga czy Levinasa o dramacie ludzkiego spotkania. O tym, że każde spotkanie — nawet to najbardziej banalne, przy codziennej kawie czy śniadaniu — jest w jakimś sensie niepowtarzalne i nieodwracalne, bo w obliczu drugiego, każdego spotkanego, odsłania się oblicze Absolutu, tajemnica człowieka i samego Boga. Nie wiemy też, ile razy czytał papież pamiętne wyznanie Józefa Tischnera z jego „Filozofii dramatu”: nie ma Ja bez ty i ty bez Ja [...] Jesteś częścią dziejów mojego Ja, a ja jestem częścią dziejów Twojego Ty [...]. Kiedy Cię spotkałem, poczułem się w jakimś sensie wyzwolony.

Wiemy natomiast, pamiętamy, wszyscy widzieliśmy, jak głęboko taką filozofią żył. Tysiące spotkań i miliony spotkanych ludzi, żadnej rutyny, sztuczności, sztampowości. Każdy, kogo on zobaczył, i każdy, kto zobaczył jego, odchodził dotknięty, poruszony, lepszy. Całym swoim pontyfikatem uczył, że nie ma spotkań bez znaczenia, nieważnych, formalnych, urzędowych. Każde stawia przed oczyma konkretnego, jedynego, niepowtarzalnego człowieka. I każde jest dramatycznym zaproszeniem do solidarności, do przekroczenia pokusy, zamknięcia, lęku, obojętności.

Solidarność kształtuje się gdzieś właśnie tu. Gdy nie potrafimy uciec, przemilczeć, zignorować tych, którzy zatrzymują nas swym wzrokiem, słowem, cierpieniem. Gdy spotkani, dotknięci, poruszeni, nie umiemy odejść, żyć dalej tak, jakby nic się nie stało, jakby nikt i nic nas nie spotkało.

Bywają, rzecz jasna, spotkania kłopotliwe, niewygodne, czasem dramatyczne. Ale one także zapraszają do solidarności. Najdobitniej pokazał to Jan Paweł II, reagując na spotkanie ze swym własnym niedoszłym zabójcą. Charakterystyczne jest, że na tamto tragiczne majowe popołudnie na placu św. Piotra roku 1981 odpowiedział papież nie tylko głębszym jeszcze zawierzeniem Bożej Opatrzności, ale dostrzegł w nim także wezwanie do braterskiej, miłosiernej solidarności z tym, który chciał go zabić. Tamto szczególne spotkanie sprawiło, że Ali Aca stał się dla niego ważny, bliski, w sposób szczególny powierzony najpierw jego przebaczeniu, a potem pamięci i modlitwie.

Problem wroga i zła

Przywołując te trudne papieskie spotkania, dotykamy zarazem istotnej społecznej i moralnej kwestii związanej z ideą solidarności: dochodzimy do problemu solidarności i wrogości. Nie tylko ludowa mądrość, ale także wiedza socjologiczna, psychologiczna czy politologiczna podpowiadają bowiem, że naturalny odruch solidarności rodzi się najczęściej jako reakcja na zło. Jest odpowiedzią na czyjś ból, cierpienie, poniżenie, tworząc zarazem wspólnotę obronną, przeciwstawiającą się komuś bądź czemuś złemu. Im obraz owego złego, owego wroga i zagrożenia wyraźniejszy, namacalny i bardziej jednoznaczny, tym solidarność łatwiejsza, trwalsza, oczywistsza.

Pisał o tym już 80 lat temu wybitny niemiecki filozof Carl Schmitt, podkreślając, że funkcjonowanie nowoczesnej wspólnoty politycznej jest niemożliwe bez jasnego zdefiniowania jej wroga. Niedawno zwracał no to uwagę także prof. Jerzy Szacki podczas „Debaty Tischnerowskiej” na Uniwersytecie Warszawskim, poświęconej kondycji współczesnej polskiej solidarności. Zdaniem wybitnego socjologa, owo sprzężenie między etyczną postawą solidarności a społecznym odruchem zagrożenia i samoobrony jest — czy nam się to podoba, czy nie — istotnym faktem społecznym. I to ono warunkuje w jakimś sensie narastanie i osłabianie postaw solidarnościowych w społeczeństwie.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 następna strona

Jan Paweł II

Sławomir Sowiński

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?