Czytelnia

Jan Paweł II

Sławomir Sowiński

Sławomir Sowiński, Jan Paweł II solidarny, WIĘŹ 2005 nr 7.

Te społeczne czy też psychologiczne uwarunkowania solidarności niosą jednak ze sobą dwa przynajmniej dwa pytania etyczne. Po pierwsze, czy solidarność nie jest cnotą żywiącą się grzechem i złem? Czy nie jest wartością w jakimś sensie od grzechu i zła uzależnioną, bez uprzedniego grzechu i zła niemożliwą? I po drugie: czy solidarność, rodząc się często z pobudek szlachetnych, nie prowadzi w naturalny sposób, nie musi prowadzić, do samoobrony, podsycania wrogości, konfliktu, konfrontacji? Warto tym pytaniom przyjrzeć się bliżej, ponieważ stają one niejako w centrum i tworzą osnowę papieskiej nauki o solidarności.

Solidarność jako miara

Zastanawiając się nad pierwszym z zasygnalizowanych pytań, dostrzec można wyraźnie, że w całym przesłaniu Jana Pawła II wszelkie dobro — a więc także i solidarność — rzeczywiście jest jakąś odpowiedzią na zło. Jest jego pozytywną konsekwencją, zwycięstwem nad nim, jego przekroczeniem.

Mówi o tym już tytuł pierwszej, programowej encykliki papieża — „Redemptor hominis”. Wielkość, godność wolność, nadzieja człowieka — podkreśla Jan Paweł II — w perspektywie chrześcijańskiej bierze się przede wszystkim z tajemnicy odkupienia, z tego, że został on przez Chrystusa wykupiony i odebrany złu. Do tego motywu wraca Jan Paweł II także u samego kresu swego pontyfikatu, na pierwszych kartach swej ostatniej książki „Pamięć i tożsamość”. Za św. Augustynem podkreśla tam, że dobro i zło stanowią w ludzkim życiu tajemnicze misterium. Dzieje ludzkości — pisze Jan Paweł II — są widownią koegzystencji dobra i zła. Znaczy to, że zło istnieje obok dobra; ale znaczy to także, że dobro trwa obok zła, rośnie niejako na tym samym podłożu ludzkiej natury.

Wracając w tej perspektywie do papieskiej idei solidarności, łatwo dostrzeżemy, że jest ona nie tyle gotową moralną wartością, którą nabywa się raz na zawsze jak dom, samochód czy rower, ile raczej rodzajem arystotelesowskiej cnoty, sprawności, która — podobnie jak znajomość języka obcego — rodzi się, kształtuje i rozwija w konkretnych sytuacjach i relacjach ludzkiego życia. Nie ma też chyba w tej perspektywie jednej gotowej miary i wzoru solidarności, podręcznikowej definicji rozstrzygającej jasno, ile i jakiej solidarności potrzeba w wolnorynkowej gospodarce, ile w relacjach międzypokoleniowych, ile wobec najbliższych, a ile wobec bliźnich. Solidarność nie jest wreszcie konkretnym programem politycznym czy społecznym dla jakiejś partii politycznej, przy którego pomocy można skutecznie walczyć z nędzą, niesprawiedliwością i ubóstwem.

W papieskim nauczaniu nie ma — jak się zdaje — szczegółowych moralnych miar solidarności. To sama solidarność — zwłaszcza w wymiarze społecznym — staje się istotną, mocną miarą. Solidarna wrażliwość, otwartość, zdolność reagowania na otaczające zło jest w papieskim nauczaniu podstawowym moralnym dobrem, moralną sprawnością warunkującą godziwe funkcjonowanie osób i instytucji społecznych.

Dobrym i współczesnym tego przykładem były nadzieje, jakie pokładał papież w Unii Europejskiej. Z jednej strony, sięgając do historii integracji europejskiej, z uznaniem podkreślał on zawsze, że sukces europejskiego przedsięwzięcia wziął się z odważnego solidarnego otwarcia się na siebie Włochów, Niemców, Francuzów i wyjścia poza ramy bolesnych doświadczeń, krzywd i ran. To solidarne otwarcie się — będące odpowiedzią na zło zarówno dwudziestowiecznych totalitaryzmów, jak i dziewiętnastowiecznych nacjonalizmów — sprawiło, że gospodarcze traktaty o handlu węglem i stalą dały początek wielkim procesom politycznym, społecznym i kulturowym.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 następna strona

Jan Paweł II

Sławomir Sowiński

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?