Czytelnia

Jan Paweł II

Sławomir Sowiński

Sławomir Sowiński, Jan Paweł II solidarny, WIĘŹ 2005 nr 7.

Z drugiej strony, gdy Jan Paweł II mówił o Unii mu współczesnej, częstokroć z uznaniem podkreślał jej rozmaite sukcesy polityczne, społeczne czy gospodarcze, ale — dodawał — sukcesy takie są zawsze zaproszeniem, wezwaniem do solidarnego spojrzenia na innych, na państwa europejskie, które dopiero aspirują do UE, i na biedne państwa całego świata, które oczekują pomocy. Bez takiego solidarnego otwarcia — jakże proroczo podkreślał papież — Unia nie tylko zapozna wzniosłe fundamenty duchowe i moralne, jakie kładli kiedyś jej „ojcowie założyciele”, ale tracić będzie także swój wewnętrzny impet, entuzjazm, dynamikę, które są — czy też były — jej największą siłą.

Solidarność, a nie samoobrona

Powtarzając za Janem Pawłem II, że dobro w przedziwny sposób koegzystuje w ludzkim życiu ze złem, przywołajmy drugą z postawionych wyżej kwestii. Czy solidarność, która ma być odpowiedzią na konkretne zło, sama do zła czasem nie prowadzi, niejako ze swej natury dzieląc i antagonizując świat na tych, z którymi jesteśmy solidarni, przeciw tym, w opozycji do których tworzyliśmy naszą solidarność?

Odpowiedź, jakiej udziela w tej sprawie papież, wszyscy doskonale pamiętamy. Solidarność — to znaczy: jeden i drugi, skoro brzemię, to brzemię niesione razem, we wspólnocie. A więc nigdy: jeden przeciw drugiemu. Jedni — przeciw drugim. I nigdy brzemię dźwigane przez człowieka samotnie. Bez pomocy drugich. Nie może być walka silniejsza od solidarności. Te trudne i prorocze po trosze słowa wypowiedział Jan Paweł II podczas mszy na gdańskiej Zaspie, która była wielkim świętem trwającej wtedy szósty rok w podziemiu i walczącej o przetrwanie „Solidarności”. Są one jednak przestrogą uniwersalną, skierowaną do wszystkich, którzy solidarnie pragną odmieniać, poprawiać swój los.

Sens tych słów jest jasny. Istotą prawdziwej solidarności nie jest partykularna ochrona własnych interesów, zwieranie szeregów, szlachetna walka czy wspólna obrona, nawet jeśli te ostatnie są uzasadnione i kierują się bezinteresownymi wzniosłymi pobudkami. Solidarność to — w tej papieskiej perspektywie — zawsze jakiś dar, wychodzenie do drugiego i otwieranie się na innych. Jej istotą jest zatem dzielenie się, a nie wspólne pilnowanie czegoś czy tym bardziej wspólne czegoś odbieranie. Jej istotą jest więc także wychodzenie poza wczorajsze podziały, szańce i okopy, a nie wspólne sypanie nowych.

Doskonale rozwinął ten wątek papież w wymiarze solidarności narodowej. W swym przemówieniu w ONZ w roku 1995, poświęconym prawom współczesnych narodów, przeciwstawił on wyraźnie patriotyzm, wyrastający z naturalnej narodowej solidarności, i ciasny nacjonalizm, głoszący pogardę innych. Budzący papieskie uznanie prawdziwy patriotyzm jest w jego perspektywie procesem otwierania się, swoistą drogą — od kultywowania partykularnej narodowej tożsamości do odkrywania w kulturze własnego narodu wspólnych wszystkim narodom wartości uniwersalnych; od naturalnej, partykularnej solidarności narodowej do solidarności międzynarodowej, solidarności z innymi narodami, mniejszościami narodowymi i imigrantami. Będący jego zaprzeczeniem ciasny nacjonalizm jest także procesem i drogą — tyle że w odwrotną stronę. Jest sięganiem po górnolotną uniwersalną argumentację filozoficzną bądź religijną po to tylko, by wraz z nią zamknąć się w przestrzeni własnego narodu z poczuciem wyższości i pogardy wobec innych.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 następna strona

Jan Paweł II

Sławomir Sowiński

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?