Czytelnia

Małżeństwo i rodzina

Magdalena Węglewska

Magdalena Węglewska

Jestem uczennicą mego dziecka

Pewien chasyd żalił się rabinowi, że chciałby chwalić Boga, ale musi pracować, by utrzymać rodziców. Rabin na to: „a skąd ty wiesz, jak On chce, byś ty go chwalił?” Ludzie nie wiedzą o wspaniałości swej codzienności. Może wszelkie poznanie i studia teologii są tu i teraz? Pięć metrów wokół mnie jest locus theologicus.

Jej wola wolą mą

Życie stałym karmieniem piersią, miesiąc po miesiącu, rok po roku, po pewnym ustabilizowaniu i dojściu do jako takiej regularności, jest życiem w regule – bardzo ścisłej, której nie można bezkarnie naruszać. To trochę jak trzyletni postulat w byciu matką, po którym już nigdy nic nie będzie takie samo.

Jedną z rzeczy trudnych w macierzyństwie jest przywiązanie do miejsca. „Miejscem” tym jest odległość matki karmiącej od dziecka karmionego. Najpierw – co najwyżej odległość paru chwil (sukcesem jest wówczas spokojna kąpiel w wannie bez wyskakiwania na karmienie), następnie godzina, potem może trzy. Planowanie dnia odbywa się w odcinkach mniej więcej trzygodzinnych: praca, zakupy, odwiedziny, gotowanie, oczywiście pomijając przewijanie, przebieranie, noszenie, zabawę i śpiewanie, usypianie etc. Cztery godziny pomiędzy karmieniami to już luksus.

Ale wtedy pojawia się budzik – ciało, poddane dziecku, które wysyła najpierw dyskretne, potem coraz bardziej radykalne sygnały: należy karmić. Na myśl o czekającej Anuli ciało jeszcze bardziej szczegółowo pokazuje, że przecież jest gotowe. Widać powiązanie jej i mnie. Także w pracy, jestem myślą z nią i widać to także w moim ciele, także przez moją bluzkę. Macierzyństwo dotyka myśli i ciała, duszy i ciała. Platońska idea rozdzielania duszy i ciała pomyślana jest bez kobiet i bez macierzyństwa, bez jakże kobiecej tajemnicy Wcielenia.

Cokolwiek robię – śpię, jem, pracuję – jestem matką karmiącą, z naciskiem na karmiącą. Dieta matki karmiącej jest bardzo konkretna. Reguła Anulki nie przewiduje, bym piła moje ulubione mleko – jej mały brzuszek wzdyma się i cierpi, ufne oczy cierpią, bo ma skazę białkową. To pierwszy rok, w którym nie pływam w morzu, nie chodzę do kina, do teatru, nie piję koniaku, nie jadam lodów, kapusty, ogórków, owoców pestkowych, smażonych mięs. Za to: herbatka koperkowa, rumianek, gotowane jarzyny, mięso itd. Wola brzuszka Anulki wolą mą.

Dopada zmęczenie, ręce i piersi odpadają, kręgosłup leci, ale ufna minka i uspokojona buźka, wyciszenie małej istotki, znieruchomiałe rączki, gdy pierś w zasięgu policzka, oczy szukają potwierdzenia, że jestem w zasięgu wzroku, czyli świat jest w porządku. Jak niemowlę u swej matki, jak niemowlę - tak we mnie jest moja dusza (Ps 131). Jestem uczennicą mego dziecka, Panie, z regułą sprzed paru tysięcy lat, z mądrością teologii psalmisty, który uczył się tego od swego dziecka i pewnie od swej żony czy siostry.

Nocne czuwania

Matka karmiąca nie śpi, a jedynie sypia. Dwa, trzy razy w nocy Anula jada. Po prostu przytulamy się do siebie, czasem trzeba ponosić po karmieniu, by się nie ulewało, przewinąć, umyć pupę, czasem przebrać. Jeśli za dnia się pracuje i karmi, a w nocy karmi i śpi - jest to bardzo specyficzny okres. Najtrudniejsze jest może nawet nie permanentne zmęczenie, ale brak czasu na umycie włosów, adorację, słuchanie ptaków. Czas ten praktycznie się kradnie.

1 2 3 4 5 6 następna strona

Małżeństwo i rodzina

Magdalena Węglewska

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?