Czytelnia

Małżeństwo i rodzina

Magdalena Węglewska

Magdalena Węglewska, Jestem uczennicą mego dziecka, WIĘŹ 2001 nr 7.

Teraz widać, że Maleńka to druga osoba, inna. Moja córka odchodzi, mam jej nie przeszkadzać i tylko w taki sposób mogę być bliżej niej. Ona ma wzrastać, a ja w jej życiu mam powoli coraz bardziej się umniejszać. Tylko przez to, że będę robiła miejsce dla niej, dla jej osobowości, jej wyobrażeń, jej myśli, jej rodzaju zabaw, jej słów, jej upodobań – tylko tak mogę być obecna przy niej i w niej. Ona ma iść swoją drogą, ja mam stać za nią, być jej wsparciem. Anula odchodzi i tak jest dobrze.

Dom, czyli liturgia

Krzątanina wokół Luli to mnóstwo drobiazgów, które tworzą codzienność. Niegdyś przeszkadzały mi one w czytaniu, studiach, myśleniu, rozmawianiu; obecnie są formą myślenia, rozmawiania, studiów, stają się ich esencją. Responsoryjne pytania Lulki skłaniają do odpowiedzi czułych i uważnych. Łatwo się skupić na czymś przy myciu naczyń, ale trzeba jeszcze nie przypalić kaszy, posolić zupę, poprawić skarpetki i lewy bucik, ugotować makaron, umyć rączki, wytrzeć, odcedzić makaron, podać drugą lalę, wytrzeć nosek, dać buzi, posolić sos, pomóc ubrać lalę, odebrać telefon, wykonać dwa następne, by załatwić sprawę, wyłączyć zupę. Jeszcze sałatka, a w tym czasie stałe pogaduszki z Lulką,

Czy dziecko przeszkadza? Uniemożliwia? Co uniemożliwia, w czym przeszkadza? Czy bliskość Boga, obecność Boga jest zastrzeżona „bardziej” dla tych, którzy mają – jak Merton – osobny domek czteropokojowy, z sypialnią, kaplicą, gabinetem do pisania, kuchnią i łazienką, a jedzenie podaje się im tak, by nie zakłócać świętego skupienia? Dla tych, którzy w błękicie morza i nieba wśród starych ikon, piękna pustyni, w klasztorach z ogrodem, skupieni na własnym wnętrzu, mają czas na pokusy, walkę duchową, rozważania, piękno modlitwy, liturgię?

Jeszcze w czasie studiów brałam udział w rozmowie o modlitwie nieustannej z Atosu. Agnieszka zastanawiała się, jak mogłaby połączyć powtarzanie modlitw z nauką i byciem z pacjentami. Stanęło wówczas na tym, że tylko w chwilach wolnych od pracy można dbać o modlitwę zgodną z oddechem i w takim razie w życiu świeckim nie da się osiągnąć takiego stanu bliskości Boga i świętości jak mnisi z Atosu. Agnieszka mimo to postanowiła być lekarzem. Czułam wówczas bunt, mimo że tak ponętne wydawało mi się bycie sakramentką czy redemptorystką. Pomyślałam sobie w końcu – no trudno, nie muszę być tak święta jak mnisi, będę na tyle, na ile się da, najważniejsze, żebyś tylko stale Ty był ze mną. Dzisiaj odprawiam domową liturgię razem z Lulą.

Nieustanny spacer pośród ikon zawieszonych wzdłuż schodów jest właściwie jedynym stałym wspierającym ceremoniałem mego dnia. Dziwię się teraz na samą myśl, jak mogłam się zastanawiać, gdzie je umieścić. Są, a mało kto je widzi. I tak w nieustannych spacerach po schodach po majteczki, spodenki, lalę – Zdrowaś.? Chaire, Kecharitomene. Ciesz się, Najpiękniejsza, Obecność Boża w Tobie, o najszczęśliwsza z kobiet! Twoje życie zaowocowało Jezusem w Tobie! Przyjaciółko Boga i Matko, bądź z nami upadającymi, teraz i w godzinie spotkań – amen.

Pewien młody duchowny zwierzał mi się kiedyś z żalem, jak chciał zadbać o duchowość kobiet, a jednak pracujące matki nie dawały się namówić na codzienną Mszę świętą, choć tłumaczył, że Najświętszy Sakrament, obecność Boża, Pan czeka. W tej chwili również mną by się załamał: nie ma mowy o codziennej czy choćby częstej Eucharystii. W sytuacji matki luksus liturgii czy Eucharystii jest ściśle reglamentowany, niedostępny. Bo cóż oryginalniejszego niż matka małych dzieci jadąca na „dni skupienia”? Jakimże luksusem byłaby reguła zakonna chociażby na parę dni! Ale kto by wówczas karmił Lulę?

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 następna strona

Małżeństwo i rodzina

Magdalena Węglewska

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?