Czytelnia

Polacy - Żydzi

Jesteśmy innymi ludźmi. Dyskusja o Jedwabnem w Jedwabnem, Dyskutują: Krzysztof Godlewski, Stanisław Michałowski, ks. Edward Orłowski, Stanisław Przechodzki, sen. Stanisław Marczuk, WIĘŹ 2001 nr 4.

Stanisław Michałowski: Byłem świadkiem, jak pięcioletnie dziecko, przysłuchując się rozmowie starszych, zapytało: „Słuchaj dziadku, to ty mordowałeś tych Żydów, twój tata, czy mój tata?”. Gdy się słucha takich pytań, nie można przejść nad nimi do porządku dziennego. Chyba że ktoś jest kompletnie gruboskórny. Większość z nas na swój sposób głęboko tę sprawę przeżywa.

Krzysztof Godlewski: Przed dzisiejszą rozmową całą noc nie spałem. Zawsze gdy głęboko o tym myślę, tracę równowagę, emocje biorą górę. To nie jest temat, o którym można mówić na chłodno, kalkulować, pisać cyfry. 10 lipca ubiegłego roku, gdy kładliśmy wieniec przy kamieniu, dwie starsze panie relacjonowały to, co zaszło przed 60 laty. W pewnej chwili obie zaczęły płakać. Jeśli ktoś ma odrobinę wrażliwości, to nie może o tym mówić normalnie. Tego nie wolno nam w naszej dyskusji zatracić.

Nam w Jedwabnem nie trzeba ani psychologów, ani socjologów. Człowiek, który sam nie zareaguje na te okropności, nie będzie w stanie się zresocjalizować. Innemu za to wystarczy, że przechodząc obok kamienia pomyśli – a potem niejednokrotnie wróci myślami do tej chwili, przetrawi całą sprawę. Jego sumienie samo się o niego upomni.

Zbigniew Nosowski: Panie burmistrzu, wiem że miał pan pomysł nazwania miejscowej szkoły imieniem pani Antoniny Wyrzykowskiej, która w czasie niemieckiej okupacji uratowała siedmioro Żydów. Czy ta inicjatywa była rozważana w szkole?

Krzysztof Godlewski: Z zaskoczeniem stwierdziłem, że dla dzieci jest to temat zupełnie abstrakcyjny. Czy mamy je więc „uszczęśliwić”, rozgrzebywać stare sprawy?

ks. Michał Czajkowski: Dzieci i tak się dowiedzą - myślę że nie można tego przed nimi ukrywać. Zresztą na pewno same już sporo wiedzą. Jeśli pięciolatek pyta, kto mordował… Nie trzeba ukrywać przed dziećmi wiedzy o ciemnych stronach lokalnej historii, ale należy też pokazywać przy tym to, co było w niej piękne.

Krzysztof Godlewski: Propozycja nadania szkole imienia pani Wyrzykowskiej była luźno rzuconym hasłem. Szkoła nie jest jeszcze na to przygotowana. Pamiętajmy że szkoła jest organizmem, którego częściami są Rada Pedagogiczna, Komitet Rodzicielski, uczniowie… Takiego faktu nie można wymusić decyzją administracyjną, dokonać się tu powinny najpierw zmiany wewnętrzne. A to długotrwały proces wychowawczy, w który musi się włączyć także rodzina, dom.

Jacek Borkowicz: Gross w przypisie do „Sąsiadów” mówi o rodzinie Wyrzykowskich: to wspaniali ludzie i mam nadzieję, że również o nich powstanie kiedyś książka. Chciałbym tu być fałszywym prorokiem, ale myślę, że nikt tej książki nie napisze. Taka jest, niestety, medialna logika: zło jest bardziej atrakcyjne od dobra. Dlatego upamiętnienie pani Wyrzykowskiej jako patronki szkoły byłoby jakimś wypełnieniem tego braku.

Krzysztof Godlewski: Powiem jedno: czuję że moim obowiązkiem stało się pośrednictwo. Teraz – w miarę swoich skromnych możliwości – w każdym miejscu, gdzie spotkam się z przejawem nienawiści rasowej, religijnej czy jakiejkolwiek innej, będę starał się tej nienawiści przeciwdziałać. Chcę w ten sposób spłacać dług, zaciągnięty wobec tamtych zamordowanych. To ma być moje rozgrzeszenie i jakieś… nie mam tu dobrego słowa… zadośćuczynienie za śmierć tamtych ludzi. Chodzi mi o to, że tamta śmierć powinna jakoś procentować. Jeżeli wszyscy będziemy działać na rzecz tego, by takie wydarzenia, jak w 1941 roku, nigdy się nie powtórzyły, to tamta śmierć znajdzie jakieś dopełnienie.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 następna strona

Polacy - Żydzi

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?