Czytelnia

Język wiary i niewiary

Kościół w Polsce

Zespół Laboratorium WIĘZI, Zalety i przywary polskiego języka wiary, WIĘŹ 2011 nr 2-3.

Na pozytywną rolę autorytetów i przewodników w sferze komunikowania doświadczenia wiary zwraca też uwagę Marek Rymsza. „Przez lata rolę nie do przecenienia odgrywał w naszym społeczeństwie Jan Paweł II. [] Myślę, że dużo dobrego dla uwspółcześnienia naszego polskiego języka wiary zrobili też ks. Józef Tischner i o. Jacek Salij. Jakże różni w swym pisarstwie, warsztacie akademickim, orientacjach filozoficznych i teologicznych, przejawiali podobne dążenie do integracji języka wiary, języka religii i codziennego egzystencjalnego doświadczenia”. Szansą byłoby pojawienie się nowych postaci takiego formatu.

O. Jordan Śliwiński wiąże nadzieje z rozwojem zjawiska, które nazywa „gwarami języka wiary”. Jego zdaniem, „język wiary rozwarstwił się, ma dzisiaj wiele poziomów. Podobnie jak w języku naturalnym jest warstwa języka literackiego, codziennego i gwary, tak i w języku wiary. Pojawia się w nim coraz więcej gwar środowiskowych, nieraz geograficznie współistniejących. Są one jakąś próbą podkreślenia tożsamości, a zarazem uproszczeniem zasad obowiązujących w wysokim języku wiary”. Przykładem mogą być określenia typowe dla sióstr zakonnych: „skorzystam z sakramentu pokuty”, „mam nieszpory” zamiast typowych „idę do spowiedzi” czy „odmawiam nieszpory”. Według kapucyna, rozwój tych oddolnych „gwar języka wiary” i równoczesne oczyszczanie ich z tendencji degradujących „wysoki język wiary” może rodzić dobre owoce.

Szansą jest też — jak pisze Ewa Kusz — „proste zbliżenie się do człowieka. Tak jak w procesie pomocy człowiekowi — na tyle można mu pomóc, na ile razem z nim stanie się w tym doświadczeniu, które przeżywa”. Zwraca na to uwagę także Katarzyna Jabłońska: „Szansą jest stanięcie twarzą w twarz z konkretnym, pojedynczym człowiekiem i zapytanie go, co go niepokoi, przytłacza, z czym sobie nie radzi. Chodzi o odnajdywanie niełatwej nadziei w codzienności, o „zaskoczenie radością” w realnym, czyli niepozbawionym kłopotów i bólu życiu — i odkrywanie w ten sposób, że chrześcijaństwo to Dobra Nowina”.

Jakie zaś będzie miejsce języka wiary w kulturze? Tu przykuwa uwagę spostrzeżenie o. Palucha, że szansą na przyszłość jest „spory, choć niewykorzystany i niedoceniany, zasób metafizycznie czy wręcz prokatolicko nastawionych twórców kultury”. Według Ewy Kiedio „nadzieję na odświeżenie środków służących do komunikowania przeżycia religijnego stanowi twórczość artystów stawiających sobie za punkt odniesienia sferę sacrum. Najbardziej rzucającym się w oczy przykładem jest w ostatnim czasie zespół Lao Che ze swoją płytą Gospel daleką od tego, co zwykliśmy etykietować jako muzyka chrześcijańska”. W tekstach Huberta „Spiętego” Dobaczewskiego „ważniejsze od różnego typu poprawności jest wyrażenie autentycznie przeżywanego zmagania z Absolutem” — i to właśnie intryguje.

Zagrożenia: pośpiech i prywatność

Jakie natomiast pojawiają się zagrożenia dla polskiego języka wiary? Uczestnicy ankiety Laboratorium WIĘZI wskazywali przede wszystkim na ryzyko kontynuowania zjawisk opisanych wyżej jako słabości. Jak stwierdziła dobitnie Joanna Petry Mroczkowska, „nie wystarczy nam język ojców i praojców, hasła w stylu Bóg, honor i Ojczyzna”. Niebezpieczeństwem byłoby trwanie przy tym języku zamiast podjęcia wysiłku docierania do nowych pokoleń.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 następna strona

Język wiary i niewiary

Kościół w Polsce

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?