Czytelnia

Przemiany współczesnego społeczeństwa

ks. Andrzej Draguła

ks. Andrzej Draguła, Kaznodziejstwo i reklama - czy można „sprzedać” Pana Boga?, WIĘŹ 2001 nr 9.

Wyobraźmy sobie, że chcemy zaprojektować kerygmatyczny billboard mający reklamować wiarę, a właściwie ją prowokować. Billboard ten będzie się oczywiście opierał w swoim pomyśle na paradygmacie obietnicy. Chcemy, by pojawił się na nim prosty napis i jakieś ludzkie postacie. Tekst mógłby brzmieć następująco: „Już dokonałem wyboru. Jezus jest moim Panem”. Pozostaje pytanie, kto ma temu napisowi towarzyszyć. Rozważmy tutaj dwie możliwości. Pierwsza to uśmiechnięty wizerunek jakiejś znanej osoby publicznej, która odniosła tzw. „życiowy sukces”. Jaką obietnicę wyraża ta reklama? Czy tylko: „Dzięki Bogu jestem szczęśliwy” – czy może także: „Dzięki Bogu odniosłem sukces”. Oglądający taką reklamę i znający postać na niej widniejącą może – niestety – zawartą w reklamie informację zrozumieć w drugim znaczeniu. Oczywiście, zdanie „Dzięki Bogu odniosłem sukces” samo w sobie jest prawdziwe, gdy jednak zinterpretujemy je w kategoriach obietnicy, musimy je odrzucić. Może ono bowiem wzbudzić w odbiorcy fałszywe przekonanie, a co za tym idzie – błędne oczekiwanie. Owszem, Bóg jest źródłem sukcesu, ale jest to źródło szczególne.

Pozostaje więc pierwsza wersja obietnicy: „Dzięki Bogu jestem szczęśliwy”. Wersja ta jest pojemniejsza, nie sugeruje bowiem jednoznacznie formy tegoż szczęścia, choć zapewne odbiorca tego komunikatu pomyśli tylko o szczęściu doczesnym, nawet jeśli nadawca miał inny zgoła zamiar. W tej sytuacji jednak temu tekstowi może towarzyszyć wizerunek zupełnie nieznanej, typowej postaci „z tłumu” lub też kilku osób. Umieszczone na plakacie osoby musiałyby wyrażać oczywiście radość życia, zadowolenie, poczucie życiowej satysfakcji. Myślę nawet, że nie musimy sobie tego wyobrażać, wystarczy bowiem wziąć do ręki którykolwiek numer „Strażnicy” wydawanej przez Świadków Jehowy, by wszystko zobaczyć gołym okiem. Czasopismo to pełne jest ludzi pięknych, uśmiechniętych, szczęśliwych, w dobrze skrojonych garniturach czy kostiumach. Być może przykład „Strażnicy” jest dość skrajnym przykładem, ale doskonale obrazuje problem. Jak więc ocenić tę obietnicę? Czy jest uczciwa? I tutaj też trzeba powiedzieć, iż zdanie „Dzięki Bogu jestem szczęśliwy” samo w sobie jest prawdziwe, gdy jednak zinterpretujemy je w kategoriach obietnicy, może (choć nie musi) rodzić błędne oczekiwania. Jeżeli szczęście płynące z wiary miałoby być w odczuciu odbiorcy utożsamione z często plastikowym, sztucznym, nieprawdziwym uśmiechem, to trzeba jednoznacznie stwierdzić, iż – mówiąc oględnie – niewiele to ma wspólnego z Ewangelią.

Przyjrzyjmy się jeszcze jednej sytuacji. Zastanówmy się teraz, jak mógłby wyglądać billboard, którego treścią miałaby być obietnica dotycząca szczęścia rozumianego w kategoriach nadprzyrodzonych. Załóżmy, że na billboardzie znajduje się ten sam napis: „Już dokonałem wyboru. Jezus jest moim Panem”. Pozostaje nam teraz znaleźć ikoniczne wyobrażenie obietnicy, którą chcemy wyrazić: „Dzięki Bogu jestem i (na wieczność) pozostanę szczęśliwy”. Odbiorca musi jednak jednoznacznie odczytać, iż nie chodzi tutaj o szczęście rozumiane w kategoriach życiowego sukcesu, ale szczęście w kategoriach nadprzyrodzonych. Chodzi o takie szczęście, którego wyrazem jest poczucie sensu życia doczesnego i nadzieja na dopełnienie tego życia w wieczności. Takie szczęście daje tylko wiara, wybór Boga. Jak więc mogłoby wyglądać ikoniczne wyobrażenie takiego szczęścia? Otóż wydaje się, iż tak samo jak nie istnieje adekwatny język, by je opisać, tak też nie istnieje proste ikoniczne (tzn. reklamowe) jego wyobrażenie. Jakkolwiek radosna byłaby postać na billboardzie, to i tak nie wyrazi to ani rodzaju szczęścia, ani jego powodu. Szczęście, które wyrasta z wiary, nie jest przecież tym samym, co szczęście doczesne, tyle że zintensyfikowane; jest to szczęście diametralnie innego rodzaju, „którego serce nie zdołało pojąć”.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 następna strona

Przemiany współczesnego społeczeństwa

ks. Andrzej Draguła

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?