Czytelnia

Sebastian Duda

Sebastian Duda, „Kicz pojednania” i chrześcijańska powinność, WIĘŹ 2011 nr 1.

Bez wątpienia św. Paweł zakładał, że między Bogiem aźmi istnieje przepaść. To oddzielenie wywołane zostało przez grzech (gr. hamartia), który dla Pawła oznacza dużo więcej niż indywidualną ludzką przewinę. Grzech to marność kondycji człowieka jako krzywdziciela Boga. Niektórzy teologowie widzą w grzechu nawet rodzaj kosmicznej, niszczącej siły. Bóg, odpuszczając ludziom ich indywidualne przewiny (gr. paraptoma — czyli grzechy w znanym nam z dzieciństwa, katechizmowym rozumieniu), przebacza im je, ale przebaczenie owo dokonuje się przez śmierć Chrystusa. Radykalny dystans między Bogiem ałowiekiem, określany przez grzech, został tym samym zniesiony. Bóg nie jest już odtąd ofiarą ludzkiej przemocy, a ludzie nie są wobec Niego wyłącznie krzywdzicielami. Sytuację tę nazwał święty Paweł pojednaniem, pierwszy raz w historii używając tego określenia w tricte teologicznym dyskursie. Co więcej, Paweł mówi, że Chrystus został uczyniony grzechem, a zatem stał się człowiekiem po to, aby zasypać przepaść — przez grzech wytworzoną — między Bogiem a ludźmi.

Św. Paweł obwieszcza też, że Bóg w Chrystusie pojednał ze sobą świat i przekazał nam logos pojednania. Czy nie ma w tym sugestii, że chrześcijańskie uczestnictwo w Bogu polegałoby na realizowaniu misji pojednania, w konkretnym działaniu na rzecz innych? Zacząć wypadałoby zresztą od siebie. Taki jest sens słów wypowiedzianych przez Jezusa podczas Kazania na Górze, a zapisanych w Ewangelii wg św. Mateusza; ostatecznie zredagowanej, jak przypuszcza dziś większość biblijnych egzegetów, kilkadziesiąt lat po Pawłowym Drugim Liście do Koryntian:

„Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim! Potem przyjdź i dar swój ofiaruj! Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko, dopóki jesteś z nim w drodze, by cię przeciwnik nie podał sędziemu, a sędzia dozorcy, i aby nie wtrącono cię do więzienia. Zaprawdę powiadam ci: nie wyjdziesz stamtąd, aż zwrócisz ostatni grosz” (Mt 5,23—26).

Słowa to ostre i jasne, wskazujące jednak przede wszystkim na zgubne skutki braku pojednania. Czy zatem ewangelista chciał, byśmy resztę dopowiedzieli sobie sami?

Idealistyczna mrzonka?

O tym, co w procesie pojednania dziać się powinno, pouczają nas dziś psychologowie, moraliści, profesjonalni rozjemcy konfliktów. Mówią, że każda ze stron — skrzywdzeni, krzywdziciele, a także ci, którzy pozostają zi często zbyt łatwo ferują wyroki — zdać sobie muszą sprawę z negatywnych uczuć, emocji i postaw, które nimi zawładnęły. Muszą też w sytuacji ujawnienia prawdy czuć się bezpiecznie. Ofiary nie mogą być dalej krzywdzone. Nie mogą też być pozbawione prawa mówienia o swojej krzywdzie. Sprawcy zła i krzywdziciele natomiast nie powinni mieć poczucia, że przez ujawnienie prawdy zostaną fizycznie czy moralnie unicestwieni. Krzywdzicielami kieruje bowiem strach. Nie tylko przed wstydem, jaki towarzyszy ujawnieniu prawdy, ale także przed odrzuceniem, napiętnowaniem i pomniejszeniem ich człowieczeństwa bez możliwości żadnego odkupienia. Ujawnianie prawdy, którego celem jest pojednanie, ma ich z tego strachu i zakłamania wyzwolić.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 następna strona

Sebastian Duda

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?