Czytelnia

Konrad Sawicki

Konrad Sawicki,Klucz do wykluczania, WIĘŹ 2012 nr 10.

Jeśli natomiast chodzi o te osoby, które po rozwodzie żyją w nowych związkach, musimy powiedzieć, że Kościół je kocha [] Wydaje mi się, że jest to wielkie zadanie parafii, wspólnoty katolickiej, by czynić to, co możliwe, żeby czuły się one kochanymi, akceptowanymi, że nie są „poza”, pomimo, że nie mogą otrzymywać rozgrzeszenia i Komunii św.: powinny widzieć, że nawet w tym stanie żyją w pełni w Kościele []. Bardzo jest też ważne, aby odczuwały, że Eucharystia jest prawdziwa, że się w niej uczestniczy, jeśli wchodzi się rzeczywiście w komunię z Ciałem Chrystusa. Nawet bez „cielesnego” przyjmowania Sakramentu, możemy być zjednoczeni z Chrystusem w Jego Ciele []. Myślę, że ich cierpienie, jeśli jest naprawdę przyjęte wewnętrznie, jest darem dla Kościoła. Muszą o tym wiedzieć, że właśnie w ten sposób służą Kościołowi, że są w sercu Kościoła — mówił papież.

W tych słowach biskupa Rzymu znajdujemy mądrość i zrozumienie. Z jednej strony rozumiemy, że nawet czyny niezgodne z katolickim nauczaniem nie wykluczają nas z Kościoła, a z drugiej dostrzegamy, że tym, co nas faktycznie z tym Kościołem wiąże, jest nasza wiara.

Zmiana języka, zmiana postawy

Zwróćmy też uwagę na fakt, jakim językiem posługuje się papież, mówiący tu wprost do ludzi, których problem wykluczenia dotyczy. Benedykt XVI przecież doskonale wie, że osoby żyjące w ponownych związkach są odsunięte od przyjmowania Komunii świętej i że jest to źródłem dojmujących cierpień wielu katolickich związków. A jednak nie waha się używać takich sformułowań, jak „żyją w pełni w Kościele” i „są w sercu Kościoła”.

Język w tak delikatnych sprawach okazuje się sprawą kluczową. Dobrze się dzieje, gdy — jak w powyższym przykładzie — mimo braku ustępstw doktrynalnych wobec wykluczonych, Kościół prezentuje duszpasterską postawę miłości, szacunku i zrozumienia. Ludzie wtedy nadal czują się członkami wspólnoty, która się o nich troszczy. Dokładnie odwrotnie dzieje się, gdy wobec wiernych łamiących wskazania Kościoła wytacza się językowe działa dużego kalibru. Wspomniane wyżej straszenie ekskomuniką za in vitro w sposób szczególny dotknęło rodziców dzieci tą metodą poczętych. A jest ich już w Polsce niemało, bo zabiegi stosowane są w naszych klinikach od ponad dwudziestu lat. Łatwo sobie wyobrazić, co czuje niepłodna para, która ma za sobą dramat bezdzietności, cierpienie i koszty związane z procedurą zapłodnienia pozaustrojowego, gdy nagle słyszy, że ktoś chce ich za to wszystko z Kościoła wyrzucić, a do tego, że in vitro to prawie jak eugenika. Gdy na szali zostaje w ten sposób postawiona miłość do wyczekanego dziecka i miłość do Kościoła, z pewnością wielu wybierze to pierwsze. A przecież w rzeczywistości Kościół nie chce ich wykluczać. Niemniej język, który się pojawił w przestrzeni publicznej, może ich popchnąć do samowykluczenia.

Na ten sam problem zwrócił uwagę zmarły niedawno kard. Carlo Maria Martini w swym słynnym ostatnim wywiadzie. Przywołał w nim sytuację par żyjących w ponownych związkach. Emerytowany metropolita Mediolanu mówił (cyt. za „Tygodnik Powszechny” 2012 nr 38):

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 następna strona

Konrad Sawicki

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?