Czytelnia

Mistyka i erotyka

Tekst jest odpowiedzią na ankietę redakcji pt. Bilans rewolucji seksualnej, zawierającą pytania:
Jakie są dobre, jakie złe owoce rewolucji seksualnej?
Czy rewolucja seksualna przyniosła zapowiadane wyzwolenie czy też nowy przymus obyczajowy?
Czy trzeba tę rewolucję kontynuować, czy też trzeba ją powstrzymać? Jak?


Wojciech Eichelberger

Konieczność dziejowa

Zacznijmy od tego, czym tzw. rewolucja seksualna nie jest. Otóż nie jest ona rewolucją polityczno/ustrojową, nie jest ideą zrodzoną w umysłach filozofów, polityków ani przywódców stającą się motorem wielkich i gwałtownych przemian, nie jest narzuconą ideologią ani systemem sprawowania władzy.

„Rewolucja seksualna” odbywa się przede wszystkim w przestrzeni mentalnej — jest więc rewolucją świadomości. W swej istocie nie jest rewolucją, lecz raczej powolnym, ewolucyjnym procesem przemiany świadomości. Procesem, który w skali globalnej dopiero raczkuje lecz — jak się zdaje — jest procesem zdeterminowanym dziejowo, a więc nieuniknionym.

Dlatego pytanie o to, czy jest to proces dobry czy zły, i czy go można lub należy cofnąć, wydaje się źle postawione. Opiera się bowiem na wysoce wątpliwym i aroganckim założeniu, że jesteśmy w stanie go kontrolować. Tymczasem przemian zachodzących w ludzkiej świadomości (indywidualnej i zbiorowej) nie da się ani cofnąć ani wymazać. Przykładem niech będzie wiecznie żywa i odporna na zakusy wszelkich totalitaryzmów idea sprawiedliwości i demokracji. Zważmy przy okazji, że „rewolucja seksualna” jest nieodrodną, młodszą siostrą demokracji, stąd wszelkie próby zatrzymania jej lub cofnięcia byłyby tożsame z zamachem na demokrację — a więc, na dłuższą metę, są nieuchronnie skazane na niepowodzenie. W istocie więc, możemy jedynie pokornie pytać o to, co uruchomiło proces „rewolucji seksualnej”, na jakie dziejowe konieczności on odpowiada i dokąd wydaje się zmierzać.

Pierwszym najbardziej podstawowym powodem jest to, że nasza cywilizacja i kultura nie znalazły dobrej recepty na problem ludzkiej seksualności. Represyjny, dewaluujący i demonizujący seksualność sposób myślenia, wraz z wynikającą z niego praktyką wychowawczą i edukacyjną, nie dość, że nie posunęły nas do przodu w rozwiązywaniu dylematów naszej seksualności, to — jak wiele na to wskazuje — działając na zasadzie samosprawdzającej się przepowiedni, nasiliły związane z nią problemy i destrukcyjne zjawiska. W wymiarze indywidualnym i kulturowym potwierdziła się zasada, że to, co w człowieku wyparte, zdewaluowane i nieuświadomione, nie poddaje się kontroli i nieuchronnie napędza indywidualną, obyczajową i społeczną patologię.

Rewolucja seksualna — w swoich dalekich konsekwencjach — posiada moc zdolną wydobyć ludzką seksualność z ponurego lochu pogardy i grzeszności oraz uczynić z niej powszechnie dostępny wehikuł rozwoju ludzkiej świadomości i duchowości. Ma też moc sprawienia, by mądra edukacja seksualna stała się powszechnym, naturalnym dobrem. W konsekwencji ma szansę doprowadzić do zaniku nękającej ludzkość epidemii seksualnej patologii.

Drugim powodem wyzwalającym i podtrzymującym proces seksualnej rewolucji jest to, że represyjny, dewaluujący i demonizujący stosunek do seksualności jest w naszej kulturze organicznie związany z represyjnym, dewaluującym i demonizującym pojmowaniem kobiety. Ten sposób myślenia o kobiecie i kobiecości jest fundamentalną właściwością powszechnie obowiązujących, patriarchalnych systemów religijno-etycznych, politycznych, prawnych, społecznych i obyczajowych. Wiele wskazuje na to, że patriarchat wyczerpał już zarówno swoją dziejową rolę, jak i swoje twórcze i sprawcze możliwości, nie daje się zatem dłużej pogodzić z kierunkiem, w jakim rozwija się powszechna świadomość.

1 2 następna strona

Mistyka i erotyka

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?