Czytelnia

Anna Karoń-Ostrowska

Anna Karoń-Ostrowska, Krótka historia długiej przyjaźni. Na 95. urodziny o. Tadeusza Fedorowicza i prof. Stefana Swieżawskiego, WIĘŹ 2002 nr 2.

Wspólnie odbyli jeszcze służbę wojskową w podchorążówce we Włodzimierzu, a potem ich drogi życiowe zewnętrznie się rozeszły. Do wojny obaj mieszkali we Lwowie, ale każdy był pochłonięty swoja pracą i obowiązkami swego powołania. Ich życiowe losy bardzo różnią się od siebie, tak jak może różnić się życie księdza i świeckiego człowieka, duszpasterza i profesora filozofii. Czy jednak mimo tych oczywistych i nieuniknionych różnic „sprawy zasadnicze” pozostały bez zmian?

Duszpasterz wywózkowy i wędrówkowy

Ks. Tadeusz Fedorowicz pod koniec lat trzydziestych, zaraz po święceniach, aż do początku wojny prowadzi prace duszpasterską we Lwowie. Kiedy zaczynają się wywózki na wschód, postanawia dobrowolnie towarzyszyć deportowanym jako kapłan. Dostaje na to zgodę i błogosławieństwo abp. Twardowskiego. Zaopatrzony w 1000 komunikantów i trzy butelki wina, myląc sowieckie straże, pod zmienionym nazwiskiem i w cywilu wskakuje do jednego z wagonów jadących do Kazachstanu. Wędrując od osady do osady, odwiedza wszystkich wywiezionych na wschód Polaków, wypełniając w ten sposób polecenie głównego kapelana armii Andersa, ks. Włodzimierza Cieńskiego. Odprawia potajemnie Msze św., spowiada, udziela sakramentów.

Wśród stepów Kazachstanu przeżywa „ciemną noc ducha”, o której będzie potem opowiadał najbliższym, posługując się obrazem gór we mgle, które są, tylko ich nie widać – tak jak Bóg… Wytropiony i aresztowany przez NKWD, spędza kilka miesięcy w więzieniu. Swoje niezwykłe i przejmujące doświadczenia z lat spędzonych w Kazachstanie opisze w książce „Drogi Opatrzności”, którą po latach Jan Paweł II będzie miał przy sobie podczas swej pielgrzymki do Kazachstanu w 2001 roku.

Nie mogę się powstrzymać, żeby w tym miejscu nie zacytować fragmentu „Wspomnień wojennych” Karoliny Lanckorońskiej, która opisuje ostatnie spotkanie z ks. Fedorowiczem przed jego wyjazdem na Wschód. Lakoniczność tego opisu niezwykle celnie charakteryzuje sytuację i stan ducha o. Tadeusza.

W tym czasie, nie pamiętam dnia, miałam wizytę, jedną z najważniejszych w moim życiu. Odwiedził mnie ks. Tadeusz Fedorowicz, który czasami przychodził w różnych sprawach pomocy. Gdy mu otworzyłam drzwi, uderzył mnie wyraz jego twarzy, spokojny, prawie radosny, nawet promienny jakimś wewnętrznym szczęściem. Dziwny to był kontrast z otaczającym nas wówczas cierpieniem. „Przyszedłem się pożegnać”. „A dokąd Ksiądz jedzie?” – „Nie wiem”. Usiadł i wyjął z jednej kieszeni mały kryształowy kieliszek. „To z domu” – powiedział z uśmiechem. Z drugiej kieszeni wyjął maleńką książeczkę, w której minimalnymi literkami były wypisane teksty stałych części mszy. Zrozumiałam, że księża starają się wcisnąć do wagonów w chwili odjazdu na wschód, że strażnicy pilnują, by to uniemożliwić, ale że czasami się udaje. Mój gość mówił, że z władzą duchowną już swój wyjazd uzgodnił, że ma nadzieję, że mu się uda wskoczyć do ruszającego już wagonu. Liczył, że nastąpi to w najbliższych dniach. Prosił o modlitwę, by mu się udało. Wyszedł, żegnając się z uśmiechem i blaskiem w oczach. Gdy zamknęłam za nim drzwi, miałam wrażenie, że smuga światła po nim pozostała. Wyjechał wkrótce potem.6

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 następna strona

Anna Karoń-Ostrowska

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?