Czytelnia

Historia

Polacy - Żydzi

Ireneusz Cieślik

Ireneusz Cieślik, Krótka historia pewnego pierścionka, WIĘŹ 2010 nr 2-3.

Wyglądało na to, że i tym razem Zelingerom i Nassanom się udało. Cios nadszedł jednak niespodziewanie dwa dni później. Tego dnia do ukrywającego ich gospodarza przyszedł w odwiedziny znajomy strażak, Marian Regulski. Można by powiedzieć: wizyta jak wizyta — pogadał i poszedł. Ale po pewnym czasie wrócił, tyle że w towarzystwie policjanta, i z bronią gotową do strzału skierowali się wprost do stajni z okrzykiem: „Żydy — wychodzić, ile was tu jest”. Kilka dni później odbyła się ich egzekucja. Z aresztowanych Dawid Nassan przeżył jako jedyny, dzięki wspomnianej brawurowej ucieczce z cmentarza tuż przed rozstrzelaniem.

W tym chyba wola Boża

Mimo że ucieczka się powiodła, to kiedy dotarł do lasu i trochę ochłonął, Dawid zdał sobie chyba sprawę z beznadziejności swojej sytuacji. Była mroźna listopadowa noc, on w lesie boso, w samej tylko bieliźnie i nie miał dokąd pójść: przed chwilą zginęli wszyscy z jego najbliższych, nie wchodziło w grę udanie się do domu ani do niedawnej kryjówki, przy demaskującym jego położenie wyglądzie spotkanie kogokolwiek stwarzało ogromne prawdopodobieństwo denuncjacji i w efekcie niechybnej śmierci. Wiedział, że w Skale i okolicach nie ma dla niego miejsca, postanowił więc przedostać się jakoś do Krakowa, do tamtejszego getta. Droga wiodła niedaleko jego niedawnej kryjówki. W gajówce się świeciło i Dawid zobaczył żonę Cieślika przez okno. Przez chwilę pomyślał, że tam są wszystkie jego rzeczy i mógłby się przynajmniej ubrać na drogę. Ale nie podszedł. Bał się o swoje życie, które mógłby stracić z rąk niedawnego jeszcze wybawcy. Poszedł dalej, szukając okazji, „by gdzieś wejść do jakiegoś gospodarza, by uprosić o stare buty i odzież”.

Oddajmy głos archiwalnej relacji Nassana:

„Doszedłem do jakiejś chaty, gdzie było światełko. Było to o jakieś 4 km od Cieślika. Zaglądnąłem przez okno. Gospodarz klęczał obok stołu i spał, klęcząc oparty o stół. Żona leżała w łóżku z dziećmi. Zapukałem lekko, żona usłyszała i zawołała: «Józek, ktoś puka». Ocknął się ze snu i wtedy poprosiłem, by mi pokazał drogę do Krakowa. [...] Kiedy wyszedł i zobaczył mnie tak w bieliźnie, cofnął się przerażony. Ale uspokoiłem go [...]. Opowiedziałem mu, że uciekłem z cmentarza, wpuścił mnie i w pokoju zlękli się, gdy mnie ujrzeli, powstawali z łóżek i zaczęli wypytywać. Powiedziałem, że zostałem zabrany od Cieślika i wtedy od razu wiedzieli: «A, to Jośków zięć». Błagałem go, że jeśli wierzy, że jest Bóg na niebie, by mi dał jaką starą odzież, bym się mógł dostać do Krakowa, a ja mu wynagrodzę stratę. Odpowiedział, że nie może mi dać odzieży, bo nie ma, ale że się postara i radził, bym się tymczasem zatrzymał dzień u niego. I dał mi podarte spodnie, bym włożył tymczasem na siebie. Dał mi do miednicy zimną wodę i nacierał je, bo były z mrozu całkiem zbielałe. Zostałem u niego do następnego dnia, a nazajutrz duży śnieg spadł.”

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 następna strona

Historia

Polacy - Żydzi

Ireneusz Cieślik

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?