Czytelnia

Jerzy Sosnowski

Jerzy Sosnowski

Krytyk Jekyll i pisarz Hyde

Nie chciałbym narazić się na zarzut narcyzmu, ale muszę na początek przedstawić specyficzną sytuację, w której przychodzi mi napisać niniejszy artykuł. Otóż w latach 1993-1999 zdarzało mi się, początkowo nawet dość często, publikować recenzje i większe teksty krytyczno-literackie, wśród tych ostatnich — książkę napisaną z Jarosławem Klejnockim pt. „Chwilowe zawieszenie broni. O twórczości tzw. pokolenia brulionu”. Od 2001 roku zaczęły się natomiast ukazywać drukiem moje powieści i opowiadania. W rezultacie zagadnięty o kwestię dzisiejszych i wczorajszych relacji, łączących autora i krytyka, doświadczam nieprzyjemnego rozdwojenia.

Jak każdy literat (a w każdym razie: jak większość literatów w dzisiejszej Polsce), krytyków literackich en gros nie lubię, mam ich za ludzi nieuważnych, aroganckich i nieodpowiedzialnych (istnieją nieliczne wyjątki). Jeśli staram się publicznie z tego nie zwierzać, to dlatego, że nie do końca ufam w tej materii swoim spontanicznym emocjom, a ponadto — ponieważ w razie otwartej polemiki nie widzę szansy, aby nie popaść w śmieszność. Cóż bardziej żałosnego niż autor, narzekający, że nie został przez kogoś zrozumiany i doceniony!

Z drugiej jednak strony pamiętam jeszcze dość dobrze swoje rozgoryczenie krytyka, kiedy spotykałem się z przejawami podobnej niechęci lub lekceważenia ze strony autorów, o których pisałem. Przekonany, że rewolta „brulionu” nie odbyłaby się, gdyby nie nasza, krytyków, wrzawa, nie potrafiłem pogodzić się z narzekaniem, że krytyka w Polsce umarła lub że funkcjonuje w charakterze „pleśni na pożywce”, jak to dobitnie określiła kiedyś Natasza Goerke. W rezultacie nie widzę innego sposobu na uczciwe napisanie tego artykułu, niż ułożenie go w kształt (dość manierycznego z pozoru) dwugłosu. Żyje bowiem we mnie zarówno krytyk, niemile zdziwiony niską oceną swojej pracy, jak literat, oddający się w zaciszu swego mieszkania zwierzęcej (chwilami) nienawiści. Jekyll i Hyde. Jak wiadomo z literatury, podobne rozdwojenie nie rokuje zbyt dobrze...

*

LITERAT: Jeśli uznać, że literatura jest swoistą formą rozmowy między pisarzem a czytelnikiem, to kim jest krytyk w tym procesie komunikacji? Nie jest autorem: pomimo pojawiających się (zresztą coraz rzadziej) prób projektowania nowych kierunków artystycznych, za jego sprawą nie powstanie ani jedna linijka tekstu. Ale też, tak naprawdę, nie jest czytelnikiem. Jak podczas występu iluzjonisty: krytyk nie nadaje się na magika, nie jest bowiem w stanie wyczarować królika z cylindra; ale nie nadaje się również na widza, ponieważ wie, na czym polega trick z królikiem. Jego wiedza, jego nadświadomość, skłonność do chłodnej analizy, dyskwalifikują go jako pożądanego odbiorcę. Może jest zbędny?

1 2 3 4 5 6 następna strona

Jerzy Sosnowski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?