Czytelnia

Historia

Polacy - Niemcy

Kto zainicjował pojednanie?, z prof. Władysławem Bartoszewskim rozmawiają Basil Kerski, Tomasz Kycia i Robert Żurek, WIĘŹ 2006 nr 5.

– Poklepywali was po plecach, ale tak naprawdę nie traktowali was poważnie?

– Mało tego, siebie nie traktowali poważnie. Nie rozumieli, że nie będzie zjednoczonych Niemiec przy innym stanowisku Polski. To nie jest przypadek, że Ameryka pytała Polskę o zdanie, to nie jest przypadek, że prezydent USA George Bush senior skłaniał kanclerza Kohla do zmiany jego pierwotnie niechętnego stosunku do „dwa plus cztery”, co Kohl zresztą przyznaje dziś w rozmowach. Pragnę na marginesie zwrócić uwagę, że w czasie rokowań nad zjednoczeniem Niemiec pani Thatcher była raczej niechętna. Francuzi udawali, że wszystko im jedno, ale w rzeczywistości nie byli entuzjastami zjednoczenia i automatycznego włączenia NRD do NATO. A my od razu mówiliśmy, że chcemy całych Niemiec w NATO, że nie chcemy żadnych osobnych regulacji dla byłej NRD, że chcemy zjednoczonych, demokratycznych Niemiec z jednolitym prawem i konstytucją i że chcemy zagwarantowania przez całe Niemcy naszej granicy. To był punkt wyjścia do dalszych traktatów. I tak się też stało. Ale to nie było wynikiem filozofii żadnych wpływowych grup.

– Mamy wrażenie, że w stosunkach między Polakami a Niemcami, również między polskimi i niemieckimi elitami katolickimi panowała praktycznie przez cały czas olbrzymia dysproporcja nie tylko w zaangażowaniu na rzecz pojednania, ale i w jakości refleksji na temat wzajemnych relacji. Przed chwilą potwierdził Pan nasze przypuszczenie o braku zainteresowania niemieckich partnerów manifestami PPN, wcześniej poinformował nas Pan, że nawet te gesty strony niemieckiej, które postrzegaliśmy jako jej wkład w symbolikę dialogu, jak wizyta u grobu Popiełuszki czy Krzyżowa, były tak naprawdę inspirowane przez stronę polską.

– Pocieszające jest, że dali się zainspirować.

– Ale sami nie byli w stanie wypracować impulsów ożywiających dialog. To jest dramatyczny wniosek.

– Byli tacy, którzy potrafili: Günter Särchen, Reinhold Lehmann, ale to były jednostki. A kto uważa dzisiaj Särchena czy Lehmanna za ważnych ludzi w Niemczech? Nikt. Może Aktion Sühnezeichen czy Pax Christi, gdy obchodzą jakąś rocznicę, to napiszą o nim kilka zdań.

– Jeden w prominentnych działaczy katolickich powiedział mi niedawno, że jego środowisko właściwie ciągle było zaskoczone tym, co się działo w Polsce. List biskupów, wybór Wojtyły, „Solidarność”. To był za każdym razem szok, ale praktycznie do końca nikt nie przypuszczał, że to będzie miało znaczenia dla Niemiec, dla Europy. Ważnych wydarzeń i impulsów Niemcy tak naprawdę zawsze szukali na Zachodzie i nawet ci, którzy starali się budować pomosty z Polakami, nie liczyli się z tym, że w Polsce mogłoby wydarzyć się coś, co miałoby jakieś znaczenie dla ich losu.

– Po stronie niemieckiej faktycznie powszechnie nie postrzegano Polaków jako poważnego partnera, w odróżnieniu od Francuzów czy nawet małych zachodnich narodów. I tak niestety pozostało do dziś. Wobec Holendrów czy Szwajcarów nikt sobie nie pozwoli na arogancję. A wobec Polaków arogancja jest jakoś tak do wytłumaczenia. To jest głęboko zakorzenione w niemieckim myśleniu. Otóż oczekujemy od niemieckich sąsiadów normalności w europejskim traktowaniu. My nie chcemy niczego innego, tylko normalności.

Bierność elit

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 następna strona

Historia

Polacy - Niemcy

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?