Czytelnia

Kościół jest kobietą

Małgorzata Wałejko

Kościół jest kobietą - ankieta


Co mnie JAKO KOBIETĘ cieszy w naszym Kościele?

Cieszy mnie istnienie przyczółków w Kościele, gdzie można czuć się ważnym (jako osoba świecka i kobieta – moją parafię tworzą głównie świeccy zrzeszeni w wielu ruchach wedle uznania, zakonnicy sprawiają wrażenie tylko funkcyjnych, asystentów), równym osobom konsekrowanym (jako świecka kobieta mogę prowadzić wykłady i spotkania dla studentów dot. teologii i choć współprowadzę je z kapłanem, ufa mi w zupełności i bynajmniej nie kontroluje mej poprawności, ani tematyki) wolnym (Bóg nie jest przedstawiany jako dybiący na moje upadki egzekutor, lub osoba skłonna to oddalania się od grzesznika w ramach wychowawczej kary, lecz jako tym bardziej przygarniający tych nieudolnych).

Cieszy mnie, że na stronie zakonu dominikanów mogę jako świecka kobieta prowadzić blog, gdyż należę do rodziny dominikańskiej. Ta inicjatywa ukazuje, że świecki i konsekrowany mogą iść ramię w ramię do Boga.

Cieszy mnie, że pojawiają się kobiety na wydziałach teologicznych.

Co mnie JAKO KOBIETĘ w naszym Kościele niepokoi, co mi przeszkadza, co mnie denerwuje?

Boli mnie i martwi wciąż odczuwalna marginalizacja powołania świeckich. Kościół to przede wszystkim kapłani i osoby konsekrowane, które potrafią w niewybredny sposób podkreślać swoją wyższość, notabene teologicznie źle interpretowaną. Wybór drogi życiowej to nadal wybór między „całkowitym oddaniem Bogu”, a małżeństwem, tymczasem małżeństwo jest tak samo drogą całkowitego oddania Bogu, które jest przesłaniem Objawienia („Będziesz miłował… z całego serca, duszy, sił… wyryjesz to na odrzwiach…”; „kto kocha … bardziej niż mnie…”).

Leży mi na sercu zarazem upowszechnianie możliwości zjednoczenia z Bogiem w życiu świeckim, jak i dowartościowanie codzienności jako przestrzeni kontaktu z Bogiem i uświęcenia. Stereotyp ucieczki od świata, ciała i ludzi jako jedynej lub najlepszej drogi do świętości dominuje.

Martwi mnie także chaos w nauce moralnej Kościoła. Kobiety i małżonkowie nie otrzymują uzasadnień casusów moralnych, nie tłumaczy im się podstaw bioetyki, tylko się ich informuje, że coś jest złem. Często duchowni mają za mało wiedzy o małżeństwie i problemach moralnych z nim związanych. Na własnej skórze doświadczyłam sytuacji, gdy kilku kapłanów odmiennie oceniało pewien problem małżeński. Poza tym mało mówi się o znaczeniu intencji i sytuacji i jej wpływie na ciężar winy, np. w przypadku antykoncepcji – mało miłosierdzia, przerost sądu.

Denerwuje mnie bardzo, że księża diecezjalni i klerycy czasem nie potrafią być normalnymi facetami, tylko wyalienowanymi, zmanierowanymi (złote spinki u koszuli! Intonacja kazań!) młodzieńcami, którzy lubią podkreślać swoją uprzywilejowana pozycję w Kościele (naprawdę się z tym spotykam). Analogicznie siostry zakonne często są skrojone pod linijkę według jednej foremki: ton głosu, mimika, styl bycia jest rażąco sztuczny i jednolity. Brakuje mi zatem w formacji konsekrowanych ich unikalnej tożsamości, kobiecości lub męskości i normalnego zachowania się, bez uduchowionej pozy. Życiowości. Zdrowych relacji ze świeckimi, nie przesiąkniętych pragnieniem pouczania i przewodnictwa duchowego w każdej zwykłej relacji. Przenika ich misja prowadzenia biednych szarych mas świeckich, bo przecież oni są wybrani by nauczać nas z góry.

I najbardziej, straszliwie irytuje mnie fałszowanie oblicza Bożego. Poświęcanie kazania praniu skarpetek w niedzielę (fakt) powinno być karalne. Kapłani sami mają nieprawdziwą wizję Boga jako sędziego i lubują się we wzbudzaniu w wiernych poczucia winy. Bardzo mało jest Dobrej Nowiny o Bogu, który przyjmuje naszą słabość, który się nami nie gorszy, który przyszedł uleczyć tych, którzy się źle mają, który nie żąda od nas rzeczy przekraczających nasze siły, ale pragnie zdania się na Niego i wdzięczności – po prostu relacji.

I wreszcie: brakuje nam, świeckim, formacji danej przez Kościół. Sakrament małżeństwa to nie bagatela; Sobór Watykański II głosił powszechne powołanie do świętości; dlaczego zatem konsekrowani mają 5-6 letnią formację duchową, a małżonkowie przystępują do sakramentu małżeństwa po kilku spotkaniach poświęconych zasadniczo konsystencji śluzu! Jeśli ktoś pragnie małżeństwa sakramentalnego, powinien przejść bogatą, ciekawą formację, do trzech wymiarów dojrzewania: w miłości wzajemnej jako decyzji woli a nie uczuć (z wykładem dotyczącym moralności, antykoncepcja, in vitro itp. kompetentnie wyjaśnione) i formacji charakterologicznej, intelektualnego (lectio divina, umiejętnie dobrane) i kontemplacyjnego (modlitwa, sakramenty, samotna i wspólna relacja z Bogiem). Taką formację powinni przejąć świeccy teologowie, teolożki, małżonkowie.

Kocham Kościół gorąco.
Dziękuję i pozdrawiam.

1

Kościół jest kobietą

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?