Czytelnia

Grzegorz Pac

Grzegorz Pac

Lepiej późno niż wcale?

Pod koniec września z podziemi warszawskiego kościoła Wszystkich Świętych zniknęła Księgarnia Patriotyczna „Antyk”. Nowy proboszcz, ks. Henryk Małecki, w ciągu niespełna czterech miesięcy zakończył sprawę, której nie udawało się rozwiązać przez lata. Poinformował po prostu właściciela księgarni, że parafia nie zamierza przedłużyć mu umowy. Okazało się, że nie trzeba mu będzie zapłacić ani złotówki, choć poprzednik na funkcji proboszcza, ks. Zdzisław Król, tłumaczył, że usunięcie księgarni wiązałoby się z dużym odszkodowaniem, na które nie było go stać. Wszystko odbyło się szybko i bez rozgłosu. Ci, którzy śledzili sprawę księgarni, mogli wręcz odnieść wrażenie, że jakoś za łatwo.

Przypomnijmy. O „Antyku” stało się głośno za sprawą dziewiętnastoletniej wówczas Zuzanny Radzik. Dowiedziała się ona o księgarni, w której sprzedawana jest ksenofobiczna i antysemicka literatura, a która mieści się w podziemiach warszawskiego kościoła. I to kościoła stojącego niemal naprzeciwko warszawskiej synagogi, tego samego, w którym w maju 2001 roku polscy biskupi prosili Boga na klęczkach o przebaczenie za całe zło, jakiego w historii doznali Żydzi od polskich katolików.

Jak na zaangażowaną katoliczkę przystało, Zuzanna Radzik postanowiła o sprawie porozmawiać z proboszczem. Rozmowa odbyła się przez domofon i nie potrwała długo. Dalsze dzieje zmagań dziewczyny to próby uzyskania audiencji w kurii biskupiej, przedkładanie pism właściwym instancjom kościelnym, zbieranie podpisów pod listem do arcybiskupa warszawskiego wśród członków warszawskich duszpasterstw akademickich. W kurii Zuzanna Radzik była zbywana, a niekiedy traktowana jak natręt – arogancko i nieuprzejmie. Pisma wpadały jak do studni, a kardynał Glemp – według jego własnych słów – żadnego listu w tej sprawie nigdy nie otrzymał.

Wreszcie sprawą zainteresowały się media. Sama Zuzanna Radzik w marcu 2003 roku opisała swą – trwającą ponad rok – dramatyczną walkę w „Tygodniku Powszechnym” w tekście „Piwnice wciąż gniją”. Były też inne publikacje prasowe. Niedługo potem grupa zasłużonych intelektualistów i działaczy katolickich wystosowała do kardynała Glempa list otwarty, w którym mówią wprost o zgorszeniu, jakie przynosi obecność antysemickich publikacji w podziemiach kościoła Wszystkich Świętych. Bez odpowiedzi.

Sprawą zainteresowała się też prokuratura, powiadomiona o „publicznym nawoływaniu do nienawiści na tle różnic narodowościowych”. W efekcie właściciel był zmuszony zdjąć z półek co bardziej kontrowersyjne działa, ale sama prokuratura nie dopatrzyła się jednak znamion przestępstwa.

Obecnie piwnice już nie gniją, księgarnia „Antyk” zamknięta. To garniec miodu. Ale są też łyżki dziegciu i to aż dwie.

Pierwsza to fakt, że na rozstrzygnięcie sprawy musieliśmy tyle czekać. Gdy Zuzanna Radzik podejmowała problem „Antyku”, była maturzystką. Dziś kończy studia teologiczne na Bobolanum, publikuje, także na naszych łamach. Bez wątpienia cztery lata to zdecydowanie za długo na zakończenie sprawy tak ewidentnej i tak gorszącej. Ta opieszałość obciąża sumienia tych, którzy mogli przerwać zgorszenie i tego nie zrobili. Obciąża sumienie warszawskiego Kościoła.

1 2 następna strona

Grzegorz Pac

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?