Czytelnia

Maria Rogaczewska

Maria Rogaczewska, Lewicowa wiara a chrześcijańska rewolucja, WIĘŹ 2007 nr 7.

Stowarzyszenia religijne w Polsce boją się spełniania takiej roli — zbytniego wychodzenia na zawnątrz, poza ciepłe środowisko małej grupy. Ojcowie soborowi już pół wieku temu dostrzegli, że etyka indywidualistyczna jest jedną z największych pokus, w którą popada się za sprawą samozadowolenia z własnej pobożności. Jej przezwyciężanie jest walką, procesem otwierania się na innych, przełamywania grupowej ekskluzywności. Praktyki wielu katolickich stowarzyszeń w Polsce — takie jak izolowanie się od religijności masowej na rzecz elitarnych kręgów wtajemniczenia, budowanie własnych osiedli i szkół dla dzieci, chroniących je od problemów i trosk świata — wkomponowują się tymczasem w logikę społeczeństwa indywidualistów, skupionych na budowaniu własnego małego światka z użyciem dostępnych produktów, usług, mód i stylów. Przezwyciężanie etyki indywidualistycznej oznaczałoby zaś większą troskę o inkluzywność grup religijnych — dopuszczanie do nich osób z różnym poziomem wykształcenia, zamożności, niekoniecznie mieszkających w dobrych dzielnicach. Taki szeroki, inkluzywny charakter wciąż ma, na szczęście, szereg ruchów religijnych w Polsce, przede wszystkim tych tradycyjnych (jak oazy czy żywy różaniec).

Razem wobec wykluczonych

Kolejnym wspólnym tematem dla lewicy i ludzi Kościoła mogłoby być zagadnienie solidarności. „Gaudium et spes” stwierdza, iż świętą rzeczą dla wszystkich niech będzie zaliczenie solidarności społecznej do szczególnie ważnych obowiązków współczesnego człowieka oraz jej przestrzeganie. Im bardziej bowiem jednoczy się świat, tym wyraźniej obowiązki ludzi wykraczają poza poszczególne ugrupowania i powoli rozciągają się na cały świat (KDK 30). Aspiracje do tego, by realizować ideę solidarności, zgłaszają w Polsce politycy zarówno lewicy, jak i prawicy. Jednak rozumienie solidarności przez polityków jako centralnie zarządzanej redystrybucji czy rozdawnictwa jest prymitywnym spłyceniem tej idei. Jest to solidarność bez żadnej odpowiedzialności — trwająca tyle, co cykl wyborczy i obciążająca przyszłe pokolenia. Kwestią wartą solidnej dyskusji jest problem, na ile państwo powinno być podstawową agendą realizacji solidarności w przypadku Polski, a na ile powinno przekazać tę rolę „sferze pośredniej”. Twierdzę jednak, że inspiracja religijna pozwoliłaby ideę solidarności wyprostować i pogłębić. W chrześcijańskiej idei solidarności nie chodzi o redystrybucję, a przede wszystkim o odnalezienie bliźniego w kimś, kto wymyka się naszym kategoriom, czy też kodom, za pomocą których państwo segreguje ludzi na „klientów i beneficjentów”. Bliźni to ktoś, kogo „nie widać” na co dzień, kto nie stworzy grupy interesu, nie ma głośnych roszczeń wobec państwa ani siły, aby się domagać swego. W Polsce i na świecie kimś takim są bezpaństwowcy oraz uchodźcy ekonomiczni i polityczni — grupa lekceważona przez polityków i urzędników; są tą grupą dzieci i młodzież z rodzin problemowych czy też byli więźniowie. Grupom tym — „niewidzialnym i niesłyszalnym” — udzielają pomocy w wielu przypadkach jedynie organizacje kościelne.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 następna strona

Maria Rogaczewska

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?