Czytelnia

Małżeństwo: reaktywacja

Marek Rymsza

Marek Rymsza, Małżeństwo nie jest sprawą prywatną, WIĘŹ 2009 nr 11-12.

Trzeba jeszcze dodać, że ubezpieczalnia, dzięki wspomnianej instrukcji związanej ze wskazaniem osoby uprawnionej do świadczenia, jest zabezpieczona przed ewentualnymi roszczeniami wdowy, gdy ta zorientuje się, że kosztem wieloletniego uszczerbku w sytuacji dochodowej jej gospodarstwa domowego finansowane jest dożywotnie świadczenie obcej jej osoby trzeciej. Traktowanie małżeństwa jako sprawy czysto prywatnej nie jest tu konsekwentne, bo być nie może. Towarzystwo ubezpieczeniowe oczywiście jest świadome, że związek małżeński rodzi skutki prawne i finansowe. Co więcej, reguły prawa spadkowego są przecież niezbędne jako punkt odniesienia w przypadku wszelkich kwestii spornych i losowych (np. śmierci osoby wskazanej w formularzu jako osoba uprawniona do świadczenia wcześniejszej niż śmierć ubezpieczonego - wówczas uprawniona staje się wdowa).

Małżeństwo na nowo odkrywane

Asekuranctwo opisanej powyżej politycznie poprawnej ubezpieczalni nie jest żadnym wyjątkiem. Aktywiści politycznej poprawności w gruncie rzeczy dążą do tego, żeby małżeństwo w przestrzeni publicznej schować, ale bynajmniej go stamtąd nie usuwać. Małżeństwo jest im potrzebne jako trwały i precyzyjny punkt odniesienia dla różnego rodzaju związków quasi-małżeńskich, które w większym lub mniejszym stopniu są na nim wzorowane i w dużym stopniu względem niego pozycjonowane.

Ruch politycznej poprawności ma wszelkie cechy akcji purytańskiej, tyle że pod względem propagowanych treści jest purytanizmem à rebours. Odnajdujemy tu, podobne jak w przypadku etosu mieszczańskiego epoki wiktoriańskiej, koncentrowanie się na tym, co zewnętrzne — takimi są bowiem próby precyzyjnego określania reguł „przyzwoitego języka”, używanego zwłaszcza w przestrzeni publicznej. Polityczna poprawność „w praniu” okazuje się zawierać także typowe dla kultury mieszczańskiej elementy dulszczyzny, jak stosowanie podwójnych standardów (osobom politycznie poprawnym wolno więcej), zamiatanie pod dywan kwestii niewygodnych (np. danych na temat trwałości związków tworzonych przez pary homoseksualne) czy potęgowanie formalnego rygoryzmu „na pokaz” w sytuacji ujawniania się nieskuteczności wcześniejszych działań. Tyle tylko, że celem politycznej poprawności jest zburzenie tego, co etos purytański po sobie zostawił.

Małżeństwo nie jest jednak produktem kultury mieszczańskiej; zostało jedynie przez nią inkorporowane jako ważny jej składnik. Odrzucając etos mieszczański (pomińmy już jak najbardziej zasadne pytanie, czy naprawdę warto go odrzucać en bloc), nie odrzucajmy instytucji małżeństwa jako takiej. Małżeństwo jest instytucją uniwersalną, jest kluczowym elementem samoorganizacji społecznej, a także ładu społecznego, na którego straży stoi państwo.

Małżeństwo — jako najbardziej trwały i kulturowo dookreślony fundament rodziny — jest potrzebne także państwu demokratycznemu. Jak przypominają przywoływani już Brigitte i Peter Bergerowie, to właśnie w rodzinie wychowuje się dzieci w sposób zapewniający przekazanie im najważniejszych uniwersalnych wartości warunkujących funkcjonowanie społeczności. Mając zapewnioną reprodukcję kapitału społecznego przez rodzinę, państwa demokratyczne mogły sobie pozwolić w XX wieku na propagowanie aksjologicznie neutralnej sfery publicznej (proceduralna bezstronność i nic ponadto). Gorzej, gdy małżeństwo i rodzina słabną, a w życiu społecznym pojawia się realna normatywna próżnia; życie społeczne próżni bowiem nie znosi i wówczas, jak zaznacza Ernst-Wolfgang Böckenförde, wartości wyższe są po prostu wypierane przez wartości niższe, żeby nie powiedzieć — prymitywne. A państwo demokratyczne okazuje się bezradne wobec problemów, przed którymi staje.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 następna strona

Małżeństwo: reaktywacja

Marek Rymsza

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?