Czytelnia

Historia

Polacy - Żydzi

Andrzej Friszke

Marzec 1968: dwie rewolucje

Dyskutują historycy: Jerzy Eisler, Andrzej Friszke, Piotr Osęka i Marcin Zaremba oraz Tomasz Wiścicki („Więź”)

„Więź”: Na ile sterowana przez władze marcowa kampania antysemicka pozostała jedynie akcją propagandową, a na ile trafiła na podatny grunt i została podchwycona przez społeczeństwo? W jakim stopniu okazała się skuteczna?

Jerzy Eisler: Tego nie da się wymierzyć ani nawet opisać zgodnie z naukowymi standardami. W pełni podzielam pogląd wyrażony ponad ćwierć wieku temu przez Jana Józefa Lipskiego, że każdy człowiek, który wtedy żył, zwłaszcza w dużym mieście, w środowisku inteligenckim, będzie potrafił podać przykłady zachowań pozytywnych, szlachetnych – solidarności z ludźmi opluwanymi, atakowanymi, i postaw nikczemnych, odrażających – przyłączania się do atakowania osób żydowskiego pochodzenia. Nie da się naukowo wyliczyć, których było więcej. Mam coraz mocniej ugruntowane przeświadczenie, oparte na badaniach naukowych, że dominujące były postawy neutralne i bierne, o których wiele nie możemy powiedzieć. Jeśli ktoś się angażuje po jednej lub po drugiej stronie, wypowiada się, zabiera publicznie głos, to wiemy, jakie były poglądy tego człowieka. Natomiast właściwie nic nie wiemy o poglądach i postawach części milczącej.

Nie natrafiłem nigdy na człowieka, który po 1945 roku mówiłby o sobie otwarcie: jestem antysemitą i domagałby się usunięcia z Polski Żydów, co w okresie międzywojennym było niestety dość częste. W latach trzydziestych na bramie Uniwersytetu Warszawskiego wisiały transparenty: „Śmierć żydo-komunie!” czy „Żądamy getta dla Żydów i obniżki opłat!”. Po wojnie czegoś takiego nie było nawet wtedy, gdy dochodziło do pogromów czy zajść antyżydowskich. W Marcu antysemityzm trafił na pierwsze strony gazet, do głównych wydań dzienników radiowych i telewizyjnych, ale ten antysemityzm czy antysyjonizm, jak go wtedy nazywano, był taki – powiedziałbym – oficjalny.

Marcin Zaremba: To prawda, że trudno znaleźć wypowiedź z tego czasu, na przykład list czy zapis z podsłuchu, w którym ktoś by, twierdził, że jest antysemitą. W ogóle problem żydowski od roku 1946-1947 stanowi w Polsce Ludowej tabu. Później, w 1956 roku, mamy tekst Leszka Kołakowskiego o antysemityzmie. Poza tym nad antysemityzmem i w ogóle stosunkiem do innych kultur i narodów zapada milczenie, o tym się nie mówi. Mimo że w gazetach partyjnych czytamy „Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się”, obraz świata propagowany przez ówczesne media i szkołę jest zamknięty.

J. Eisler: W Polsce był i jest nadal pewien rodzaj antysemityzmu, nawet nie do końca uzmysławianego. Człowiek, który mówi: ,,Bardzo ładna Żydóweczka” albo ,,Bardzo inteligentny Żydek”, w swoim mniemaniu nie zachowuje się jak antysemita – przecież wyraził się pozytywnie o tych osobach. Natomiast gdyby ktoś o nas mówił: ,,Bardzo błyskotliwy Polaczek”, raczej nie bylibyśmy z tego powodu zadowoleni. Myślę, że podskórnego, nie do końca uświadamianego antysemityzmu było wtedy sporo. Wystarczyło zapytać sąsiada o żydowskich korzeniach: ,,A pan nie wyjeżdża?” W normalnej sytuacji w takim pytaniu nie byłoby nic złego, wtedy natomiast często odbierano to jako oczekiwanie, że wreszcie Polska będzie dla Polaków.

1 2 3 4 5 6 7 8 9 następna strona

Historia

Polacy - Żydzi

Andrzej Friszke

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?