Czytelnia

Benedykt XVI

ks. Henryk Seweryniak

ks. Henryk Seweryniak, Męscy eksperci od duchowości, WIĘŹ 2006 nr 7-8.

Nie sposób było, aby wkraczając do pierwszej świątyni Warszawy, doszczętnie zniszczonej przez niemieckiego okupanta w 1944 roku, Benedykt XVI nie pamiętał o wielkiej ofierze duchowieństwa polskiego w latach II wojny światowej. Przecież w hitlerowskich obozach śmierci w Dachau i w Działdowie oddali życie: bł. biskup Michał Kozal z Włocławka, stojący na czele 108 męczenników nazizmu bł. biskupi z Płocka: Antoni Julian Nowowiejski i Leon Wetmański. W egzekucjach, więzieniach i obozach koncentracyjnych zginęło 1836 księży, a przeszło połowa została pozbawiona możliwości pełnienia posługi duszpasterskiej. Okupanci burzyli lub zamykali dla kultu świątynie, zabraniali odprawiania nabożeństw i głoszenia kazań, wywozili dzieła sztuki kościelnej, niszczyli archiwalia i książki. Niewątpliwie z pamięcią o tym wszystkim Benedykt XVI wchodził w progi archikatedry warszawskiej. Nie wspomniał jednak wprost ani okupacji niemieckiej, ani wojennych zniszczeń. Dlatego w tak sformułowanym wezwaniu: Pamiętajmy o heroicznych świadkach wiary i ufności, którzy oddali swe życie Bogu i ludziom, [...] którzy pozostali prawi, autentyczni i dobrzy, nie ulegając zwątpieniu, nie tracąc wiary – czułem coś więcej niż tylko apel o pielęgnowanie pamięci. Czułem wezwanie do heroizmu.

Potem pojawiło się jedno tylko imię – Kardynała Stefana Wyszyńskiego. I znowu ani słowa o komunizmie. Czuło się jednak, że dla Benedykta XVI „Prymas Tysiąclecia” uosabia wielką troskę o zachowanie katolickiej i narodowej tożsamości Polaków w latach reżimu komunistycznego. Więcej, że niejako otwiera on długi orszak pasterzy-obrońców prawa człowieka do wiary i wolności religijnej w krajach Europy Środkowej i Wschodniej. Gdy słuchałem wspomnienia o tych, którzy „nie ulegli siłom ciemności”, stanęły mi przed oczyma ich postacie: bł. kard. Alojzije Stepinaca, kard. Adama Sapiehy, kard. Josyfa Slipyja, kard. Józsefa Mindszenty’ego, kard. Františka Tomaška. Za ich przykładem także inni – jakże liczni – biskupi i kapłani złożyli w tamtych latach wstrząsające świadectwo własnej wiary i troski o wiarę swoich sióstr i braci. A byli prześladowani tylko za to, że prowadzili wytrwałą służbę duszpasterską, dbali o kształcenie religijne dzieci i młodzieży przez organizowanie punktów katechetycznych i uczenie religii w niezwykle trudnych warunkach, troszczyli się o wiarę dorosłych przez ofiarną pracę rekolekcyjną i posługę w konfesjonale, zabiegali o nowe powołania kapłańskie przez pracę z ministrantami i gorliwe wspieranie seminariów duchownych, bronili świątyń i usiłowali wznosić nowe.

I to był początek papieskiego przemówienia. A potem nadszedł moment, w którym może najbardziej czuło się, że oto następca Piotra, który ongiś przedstawiał się w swoim Pierwszym Liście jako synpresbyter – współprezbiter, przemawia do swoich współbraci.

Spojrzenie

Wielkość Chrystusowego kapłaństwa może przerażać. Jak św. Piotr możemy wołać: „Wyjdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny” (Łk 5, 8), bo z trudem przychodzi nam uwierzyć, że to właśnie nas Chrystus powołał. Czy nie mógł On wybrać kogoś innego, bardziej zdolnego, bardziej świętego? A właśnie na każdego z nas padło pełne miłości spojrzenie Jezusa, i temu Jego spojrzeniu trzeba zaufać.


poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 następna strona

Benedykt XVI

ks. Henryk Seweryniak

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?