Czytelnia

Polacy - Żydzi

Zuzanna Radzik, Miasteczka odżywają, WIĘŹ 2005 nr 4.

Ta atmosfera sprawia, że żydowska historia Będzina przestała być w mieście tematem tabu. Skrywane wstydliwie judaika i wiedza o dawnych sąsiadach przestały być kłopotliwe, wręcz przeciwnie, coraz częściej są ujawniane. Nastał czas odkryć, takich jak na przykład znalezienie w komórce na węgiel, w suterenie jednej z kamienic, żydowskiego domu modlitwy. Choć trudno w to uwierzyć, przez niemal sześćdziesiąt lat właścicielki dwóch sąsiadujących komórek nie przyznawały się, że na ścianach tych pomieszczeń widnieją malowidła. Z drugiej strony zdawały sobie sprawę, że jest to taki „żydowski kościół” i starały się ich nie niszczyć. Polichromie przechowałyby się zapewne w dobrym stanie, gdyby nie awaria instalacji, z której powodu piwnica została częściowo zalana wodą. Dziś te piwnice są już własnością miasta, które przygotowuje je do otwarcia dla zwiedzających. Zburzono dzielącą pomieszczenie ścianę, usunięto węgiel. Mimo jego śladów na ścianach i częściowych ubytków, polichromie robią ogromne wrażenie, podobnie jak całe wnętrze, w którym zachował się jedynie drewniany wieszak przy wejściu. Niedługo po odkryciu domu modlitwy okazało się, że w sąsiednich komórkach znajduje się zachowana w dosyć dobrym stanie mykwa. Na razie miasto jest w trakcie przeprowadzania ich właścicieli. Dopiero zrobiwszy to, można będzie ocenić stan tych pomieszczeń. Być może w niedługiej przyszłości oba miejsca będą otwarte dla zwiedzających.

Czy tylko one? Okazuje się, że Będzin może kryć jeszcze wiele tajemnic. Zwłaszcza że miesiąc później, na pierwszym piętrze jednej z kamienic, spod klejowej farby zaczęły również wyłaniać się, ku zdziwieniu mieszkańców, polichromie. W ten sposób odnaleziono kolejny prywatny żydowski dom modlitwy. Wygląda więc na to, że będzińska ścieżka prowadząca śladami żydowskich mieszkańców będzie się wciąż wydłużać, a „Fundacja Jona” ma przed sobą jeszcze dużo pracy.

Wizja

Wybitny pisarz żydowski – Józef Opatoszu – w jednym ze swych ostatnich przed śmiercią opowiadań daje obraz miasteczka polskiego w latach, które dopiero nadejdą. Było to dawniej miasteczko żydowskie. Ale w epoce, którą Opatoszu opisuje, Żydów już tam nie ma i tylko jakieś głuche zachowało się wspomnienie o dziwnych ludziach, którzy tam ongiś żyli. Z mieszkańców miasteczka został już tylko jeden – sędziwy starzec – który na własne oczy, gdy był dzieckiem, widział owych miejscowych Żydów i coś o nich pamięta. W opowiadaniu Opatoszu młodzież miejscowa, która przypadkowo usłyszała o tych dawnych mieszkańcach, stara się od starca dowiedzieć, kim oni byli, co się z nimi stało, dlaczego zginęli. I w ten sposób płynie opowieść-legenda o tych, którzy nawet upiorami być przestali, i legenda zdaje się ich wskrzeszać na nowo. Jest to bardzo piękne opowiadanie. Zawarta w nim myśl zasadnicza wyraża pewność, że Polska nigdy o swoich Żydach zapomnieć nie będzie mogła6.

Proroczą okazała się ta wizja, zmarłego w 1954 roku, Józefa Opatoszu, którą tak pięknie przywołał w swojej książce Aleksander Hertz. Okazuje się bowiem, że nie tylko w mazowieckim Bodzanowie, zagłębiowskim Będzinie czy górnośląskiej Wielowsi młodzież wsłuchuje się w tę opowieść-legendę, która płynie z ust starszych mieszkańców, z macew ukrytych dotąd w gąszczu drzew i ze zrujnowanych synagog. Podobnie działo się i dzieje w Byczynie, Gliwicach, Mińsku Mazowieckim, Otwocku, Karczewie, Oświęcimiu, Lublinie, Kraśniku, Krasiczynie, Koniecpolu, Biłgoraju, Sawinie oraz wielu innych małych i dużych miasteczkach oraz miastach. Sprzątanie kirkutów, zapisywanie wspomnień i poszukiwania w archiwach stają się sposobem odzyskiwania pamięci o swojej – tych właśnie miejsc – przeszłości.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 następna strona

Polacy - Żydzi

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?