Czytelnia

Józef Majewski

Józef Majewski, Między dziecięcym łóżeczkiem a dogmatem, WIĘŹ 2001 nr 7.

O zmianie stanowiska Magisterium wobec pośmiertnych losów dzieci bez chrztu zdecydowało wiele czynników. Trudno nie przyjąć, że jednym z nich była – ongiś uważana za niepotrzebną – „miękkość serca większości ludzi”, choćby postawa rodziców, których dotknęła tragedia śmierci dziecka. Owa „miękkość serca” kryje w sobie teologiczne intuicje, które wciąż czekają na zgłębienie.

W nowym Katechizmie dominuje atmosfera nadziei co do pośmiertnych losów dzieci bez chrztu. Ona też przeważa w rytuale pogrzebu dzieci nienarodzonych, kontrastując jednak z pewnością wiary w zbawienie zmarłych dzieci ochrzczonych. Wiara – wynika ze współczesnego nauczania Kościoła – nie daje tu pewności, chociaż pewność tę – jak się zdaje – można dostrzec w wypowiedzi Jana Pawła II.

Sądzę, że słowa papieża – w kontekście wypowiedzi Katechizmu – można traktować jako wezwanie skierowane do teologów, by poszukiwali teologicznych dróg zbawienia dla dzieci umierających bez chrztu.

Od pokalanego do nie-pokalanego poczęcia

Przeszkodą, która w ciągu wieków skutecznie tarasowała bramy nieba przed nieochrzczonymi dziećmi, był grzech pierworodny, a dokładniej – tradycyjne rozumienie tej doktryny. W tradycyjnej koncepcji tego grzechu poczynające się dziecko jest przede wszystkim pozbawione łaski uświęcającej: poczynamy się pozbawieni pierwotnej świętości. Grzech pierworodny ­– pisał ks. Wincenty Granat – jest brakiem dobra nadprzyrodzonego, tj. szczególnej przyjaźni z Bogiem; (...) istota jego polega na braku świętości i sprawiedliwości pierwotnej spowodowanym przez nasz związek z Adamem4. Grzech pierworodny sprawia, że nie ma w poczętym dziecku świętości. Dzieci poczynają się jako pokalane. Jedynym wyjątkiem od tej reguły była Maryja, co opiewa dogmat o Jej niepokalanym poczęciu.

Wobec tradycyjnego ujęcia grzechu pierworodnego rodzą się jednak pytania: czy to możliwe, by święty Bóg obdarował poczęte dziecko – jak naucza Kościół – świętym życiem, ale nie był w stanie sprawić, aby ta świętość realnie odciskała się na osobowym bycie dziecka, przemieniała je u źródeł jego osobowego bycia? Czy to możliwe, by nieskończona miłość Boga, która stwarza skończoną malutką istotę ludzką, nie była jednocześnie w stanie przeniknąć do wnętrza tego maleństwa, lecz odbijała się niczym piłka od nieprzenikalnego muru grzechu zbudowanego “wokół” dziecka przez inne skończone istoty? Czy światło Chrystusa, które oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi (J 1, 9), tak naprawdę nie od razu dociera do człowieka, ginąc – na krócej lub dłużej – w mrocznym cieniu grzechu?

Wobec tego rodzaju pytań i tradycyjnego rozumienia grzechu pierworodnego jako braku łaski uświęcającej, doświadczenie niejednej pary małżonków może powiedzieć, że poczęte dziecko jest dla nich... Bożą łaską, w najgłębszym znaczeniu „darmo daną”, łaską osobową. W dziecku przychodzi do nich łaskawy Bóg. Od chwili samego poczęcia dziecko – zanim rodzice zobaczą je, usłyszą i przytulą – obłaskawia ich życie, na zawsze nadaje mu nowy błogosławiony sens. Dziecko jest dla nich darem Boga, i to darem w najbardziej radykalnym sensie tego słowa. Do kogo, jeśli nie do takiego maleństwa – od chwili jego poczęcia – muszą odnosić się słowa Chrystusa: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, mnieście uczynili. (...) Wszystkiego, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i mnie nie uczynili (Mt 25, 40. 45)? Trudno, aby w tych “najmniejszych” nie widzieć obecnego Chrystusa, Świętego Bożego. Czyżby poczęte dzieci – jeszcze przed chrztem – nie miały w sobie nic z tej Chrystusowej świętości? Czy nie ma w nich miejsca najczystszego, źródlanego, niczym nie-pokalanego, do którego nie sięga mroczny cień grzechu pierworodnego? Czy nie ma w nich nic z niepokalanego poczęcia Maryi?

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 następna strona

Józef Majewski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?