Czytelnia

Piotr Jordan Śliwiński OFMCap.

Piotr Jordan Śliwiński OFMCap., Milenarystyczna ucieczka, WIĘŹ 2000 nr 12.

Przed równie dużymi wątpliwościami, co czytelnicy wizji Mary Jane Even, stanęły osoby słuchające jakiś czas temu w Niemczech dwóch podających się za proroków przedstawicieli tak zwanego Ruchu z Kansas City: Paula Caine'a i Mike Bickle'a. Oczywiście ich „proroctwa” były zasadniczo różne od tych Mary Jane Even, ale zawierały także wiele elementów milenarystycznych. Obaj „prorocy” pozostaliby zapewne nieznani, gdyby nie ich rozpoczęta w latach osiemdziesiątych współpraca z Wspólnotą Vineyard, kierowaną przez znanego na całym świecie Johna Wimbera. Zaznaczmy od razu, że ten bardzo znany także w Polsce lider przyjął dość szybko postawę krytyczną wobec rzekomych proroctw obu wymienionych panów. Problem stał się głośny, gdy Caine i Bickle rozpoczęli podróże po Europie. Uczestnictwo w kongresie w Londynie w 1990 r., potem w Nürnbergu w roku 1992 i wiele innych spotkań wzbudziło poważne wątpliwości zarówno w szeregach Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej w Niemczech, jak i środowisk protestanckich10. Zaniepokojenie wzbudziła, z jednej strony, ilość „proroctw” (np. Caine potrafił przekazać ich w trakcie jednego kongresu kilkaset), a z drugiej strony — silne wątki apokaliptyczno-milenarystyczne. Powracały sformułowania, że to w naszych czasach rozpoczęła się ostatnia faza historii Kościoła, to pokolenie jest ostatnim11. Nie brakło też wypowiedzi o zwycięskim Kościele ostatnich dni, a sam Caine uważał się za proroka właśnie tego ostatniego czasu. Odnowa Charyzmatyczna w Niemczech zaniepokojona zamieszaniem, które czyniły wypowiedzi „proroków”, powołała specjalną komisję, która prowadząc dialog z Caine'em i Bickle'em oraz z Wimberem, przedstawiła krytyczną ocenę tychże „proroctw”, akcentując przede wszystkim ich niebiblijność. Prace komisji oraz opublikowany dokument w tej sprawie mogą służyć za wzór rzetelnego rozeznawania rzeczy.

Bojaźń, drżenie i ucieczka

Zaprezentowany przegląd postaw i poglądów milenarystycznych pozwala na pewne uwagi natury ogólniejszej. Tym, co przede wszystkim i najpierw uderza każdego, kto przygląda się milenarystycznym prądom obecnym w kulturze przełomu wieków, jest ich ponadkonfesyjność. Oczekiwanie rychłego nastania nowego porządku, nowego królestwa, nowej ery, chociaż rzeczywistości te są przeróżnie rozumiane, obejmuje swym zasięgiem nie tylko jakieś wybrane tzw. „sekty milenarystyczne” - czyli nowe ruchy religijne bądź magiczne szczególnie podkreślające motyw gwałtownej przemiany w dziejach świata, zwykle połączonej z jakąś kosmiczną katastrofą. Również w łonie wielkich wspólnot chrześcijańskich istnieją środowiska czy nurty, które propagują taką milenarystyczną wizję dziejów świata. W kręgach katolickich posłań podobnych do tych, które wyszły z ust Mary Jane Even, można naliczyć parę setek. Z pewnością nie bez wpływu na taki stan rzeczy pozostają treści proponowane przez kulturę ostatnich lat, szczególnie mocno nasyconą wątkami katastroficzno-apokaliptyczno-milenarystycznymi. Wystarczy choćby chwilę zastanowić się nad obecnością wątków apokaliptyczno-milenarystycznych w programach polskich stacji telewizyjnych. Znajdujemy je choćby w serialach „Z archiwum X” czy „Milenium”. Wiele filmów katastroficznych, napompowany przez media do niebotycznych rozmiarów problem tzw. pluskwy milenijnej i straszenie w związku z tym możliwością przerw w dostawach prądu i żywności czy wreszcie rzekomo poważne dyskusje na temat dziury ozonowej, efektu cieplarnianego czy możliwości zderzenia ziemi z jakimś ciałem niebieskim dopełniły obrazu niepewności. Nie można oczywiście lekceważyć żadnego z tych problemów, ale rozdrapywanie ich w mediach — na oczach widzów, słuchaczy czy czytelników — bardziej zaciemniało wymienione zagadnienia, niż je wyjaśniało. Czy jednak można wyjaśnić całe milenarystyczne zawirowanie wpływem produkcji kultury bardziej lub mniej masowej?

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 następna strona

Piotr Jordan Śliwiński OFMCap.

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?