Czytelnia

Dziś i jutro polskiej wiary

ks. Andrzej Draguła

Andrzej Draguła, Misterium, wspólnota, służba, WIĘŹ 2008 nr 9.

Przykładów zaangażowania społecznego Kościoła jest bez liku. Jest „Caritas”, są domy dla samotnych matek, są świetlice terapeutyczne, są programy aktywizacji bezrobotnych, są kolonie dla dzieci z rodzin ubogich, są stypendia dla zdolnej młodzieży, wreszcie ośrodki dla narkomanów i kuchnie dla ubogich. Mało? Chyba dużo, a jednak s. Małgorzata Chmielewska w jednym z wywiadów tak mówi o ubogich:

Przede wszystkim nie pójdą do księdza. Żeby poprosić księdza o pomoc, trzeba zabić w sobie poczucie godności. Dlatego powinno być odwrotnie – to my powinniśmy poszukać tych, którym jest najtrudniej. Gdy ktoś jest głodny i otrzyma chleb, czuje się zupełnie inaczej, niż gdy musi o ten chleb prosić. Tymczasem obawiam się, że Kościół pozostaje instytucją dla ludzi, którym się powiodło, którzy bez trudu przekraczają progi świątyni. Podobnie jest z młodzieżą. Jakie dzieci czytają Pismo Święte w kościele w czasie Pierwszej Komunii Świętej, dają kwiatki księdzu proboszczowi albo witają biskupa? Te potrafiące się dobrze wysłowić i co do których jest pewność, że będą dobrze ubrane18.

To głos prawdziwy, bo nie płynący od mniej lub bardziej antykościelnych mediów, ale z wnętrza ubogiego Kościoła.

Kościół społeczny nie jest Kościołem zaangażowanym politycznie, tzn. biorącym bezpośredni udział w kształtowaniu życia politycznego, opowiadającym się za taką czy inną formacją partyjną i wyborem przy urnie. O nieszczęśliwych skutkach sojuszu ołtarza z tronem napisano już wiele. Tak było chociażby w Quebeku czy Hiszpanii. Niestety, społeczne odium i negatywne skutki takiego sojuszu spadają nie na stronę tych, którzy sprawują (sprawowali) władzę, ale na Kościół, który zbiera baty za romanse z władzą świecką. „Polityczność”, o której pisał Zulehner, jest czymś zupełnie innym. Johann Baptist Metz – wybitny niemiecki teolog, twórca tzw. „teologii politycznej” – mówi, że zadaniem Kościoła jest pozostanie w tym świecie profetycznym i krytycznym świadkiem memoria passionis – pamięci Męki Chrystusa. Metz twierdzi, iż jest to dla współczesnego, konsumpcyjnego świata „wspomnienie niebezpieczne”19, gdyż w jego świetle trzeba się upomnieć o każdego człowieka.

W tak zarysowanej perspektywie dwa postulaty wydają się szczególnie ważne. Pierwszy to konieczność oparcia się pokusie polityzacji Kościoła rozumianej jako bezpośrednie zaangażowanie w bieżącą politykę. Taki Kościół przestaje być Kościołem profetycznym i „niebezpiecznym” świadkiem. Wszelki alians z partyjną (a więc etymologicznie – częściową, partykularną) wizją ładu społecznego staje się troską o tzw. lepsze jutro rozumiane jako realizacja określonego programu partyjnego, frakcyjnego, nie zaś zwiastowaniem nadchodzącego Królestwa Bożego. Jednocześnie także Kościół taki przez swoich członków przestaje być postrzegany jako instrument w posłudze zbawiania ludzi, ale jako cel sam w sobie, jako instytucja skupiona na własnym bycie, na przetrwaniu i zachowaniu własnych, społecznych interesów, instytucjonalnego status quo. Taki Kościół często bowiem mówi o sobie, zbyt rzadko o Bogu i o człowieku. A celem Kościoła nie jest przecież jego przetrwanie, lecz „głoszenie Ewangelii ubogim”.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 następna strona

Dziś i jutro polskiej wiary

ks. Andrzej Draguła

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?