Czytelnia

Cezary Gawryś

Cezary Gawryś, Mój syn, moja miłość (współp. Szczepan Czerski), WIĘŹ 2007 nr 10.

Jak jednak wytłumaczyć ukochanemu synowi, że jego pojmowanie miłości nie ma sensu – gdy on żyje jej pragnieniem? A może szukanie miłości przez mego syna ma sens? Mam nadzieję, że zdołam się porozumieć z żoną, może potrzeba nam czasu. Marcin wiele opowiadał żonie o swoich pragnieniach i swojej wizji życia. Ja zapewne też to przyjmę – skoro przyjdzie, ale jednocześnie nie zaakceptuję moralnie, bo przecież nie mogę – czy tak?

Czy miłość ojcowska może być, czy powinna być bezgraniczna? O, łatwo odpowiedzieć – tak, a bardzo trudno odpowiedzieć – nie! Jak wytyczyć granice na tych ruchomych piaskach.

Szczepan


9.05.2006

Drogi Szczepanie!

Wciąż czujesz się zobowiązany stawiać Marcinowi granice, pouczać go, kierować nim? Owszem, ojciec wyznacza granice swojemu dziecku, gdy ono się rozwija i dorasta pod opieką rodziców. Tę rolę już odegrałeś – i to, jak mi się wydaje, bardzo dobrze. Marcin jest wartościowym, odpowiedzialnym, wrażliwym moralnie człowiekiem. Teraz on ma wziąć życie w swoje ręce. Dlatego Twoja rola to przede wszystkim okazanie mu szacunku, zaufania, wyrozumiałości. Niech wie, że zawsze może na Ciebie liczyć. Czy nie mógłbyś dać Marcinowi całkowitej wolności, na wzór dobrego ojca z przypowieści Łukaszowej? Jak odpowiedział ów ojciec na prośbę młodszego syna o danie mu do całkowitej dyspozycji jego części majątku?

Trzeba zawierzyć życie syna Bogu. To jest próba dla naszej ojcowskiej miłości i dla naszej wiary. Perswadowanie Marcinowi, że nie powinien szukać miłości na swój sposób, bo – jak uczy doświadczenie innych – spotkają go tylko rozczarowania i niepowodzenia, byłoby nieludzkie, a chyba też – nieetyczne. Bo czy jesteś naprawdę w stu procentach pewien, że syn, rezygnując z takich poszukiwań i z takiej nadziei, nie zabiłby w sobie jakiejś istotnej cząstki swego człowieczeństwa, daru od Boga?

Cezary


10.05.2006

Drogi Cezary,

przewodnia myśl Twojego listu gościła już nie raz w mojej głowie, zwłaszcza w rozmowach z żoną, jednak tak jasne i zdecydowane wyrażenie tego przez „osobę trzecią” nadało szczególną moc temu przesłaniu. Tak, Marcin jest dorosły i sam odpowiada za swoje życie. Teraz tylko zastanawiam się, jak długo zdołam wytrwać w takiej postawie – „wijącego się z niemocy”, pozbawionego bezpośredniego wpływu na los i postępowanie syna.

Żona prosiła mnie o przekazanie Ci podziękowań za wyrażenie tego, co jest w jej sercu i myślach, a czego nie potrafiła wypowiedzieć wprost.

Jestem człowiekiem notorycznie odczuwającym deficyt uczuć. Dlatego, ilekroć jest ku temu sposobność, „ładuję się” emocjonalnie najprostszym objęciem żony albo wtuleniem się w jej ramiona. Kilka dni temu zrobiłem to spontanicznie w pokoju Marcina, w jego obecności – i nagle poczułem się dziwnie. Pomyślałem, że w pewnym sensie odmawiam synowi prawa do tego, czego sam tak bardzo pragnę! To, co ja mam na wyciągnięcie ręki – ten uścisk, bliskość, odczuwanie ciepła drugiego, ukochanego ciała, cała ta „chemia miłości” – dla niego jest obwarowane zakazem, potępieniem, negacją. Co on robi z tą potrzebą bliskości, którą każdy z nas odczuwa, a którą większość z nas ma możliwość realizować? I to bez psychicznej niepewności, moralnej dwuznaczności, upokorzenia.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 następna strona

Cezary Gawryś

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?