Czytelnia

Małżeństwo: reaktywacja

Ewa i Marcin Kiediowie

Małżeństwo: reaktywacja — ankieta

Mówienie o sensie małżeństwa poza jego wymiarem duchowym wydaje mi się zadaniem karkołomnym. Czymś na kształt próby odpowiedzi na pytanie, do czego służy szkoła poza celami edukacyjnymi i socjalizującymi. Owszem, może być na przykład schronieniem przed deszczem... Małżeństwo postrzegam jako wspólną drogę do zbawienia, a pozostałe wartości, jakie ze sobą niesie, takie jak poczucie zrozumienia i bezpieczeństwa, są z tym ściśle związane i podporządkowane temu celowi. Wyliczanie ich dla nich samych odbieram jako przykre rozdzielanie pewnej zintegrowanej rzeczywistości. Męska część naszego związku, w postaci mojego męża, nakłoniła mnie jednak do wspólnych rozmyślań nad postawionymi przez Redakcję pytaniami, spisuję więc kilka luźnych wniosków, jakie nam się nasunęły.

Małżeństwo niesie człowiekowi przede wszystkim silne poczucie relacji, więzi, jedynej w swoim rodzaju codziennej wspólnoty doznań, przeżyć i myśli. Obecność drugiego bliskiego człowieka, tak potrzebna, aby realizować swoje człowieczeństwo, aby po prostu żyć w pełni, realizuje się także w innego typu relacjach, np. przyjaźni — rzadko jednak jest to obecność tak intensywna, codzienna, można powiedzieć notoryczna.

Czemu małżeństwo to związek właśnie kobiety i mężczyzny? Widzimy tu znaczenie komplementarności, uzupełniania się, harmonii różnic. Zwolennicy teorii genderowych zgłosiliby tu zapewne swoje veto, nie zajmuje nas jednak w tej chwili dyskusja z tego typu prądami, ale wyartykułowanie własnego doświadczenia.

Także ograniczenie małżeństwa do związku dwóch osób, a nie większej ich liczby, tłumaczylibyśmy na gruncie psychologii — typową dla ludzkiej kondycji emocjonalnością. Sytuacje, w których na rozmowie spotyka się ze sobą więcej niż dwoje ludzi, ujawniają różnice w łączących poszczególne osoby relacjach, co w skrajnych przypadkach widać w postaci brania czyjejś strony w dyskusji. Inaczej rozmawiamy, gdy jesteśmy z kimś sam na sam, inaczej przy świadkach. Trudno, aby nasza relacja do dwóch, trzech, czterech osób była identyczna — uczucia wobec każdego i płaszczyzna porozumienia są inne. Jak przy takiej nierównowadze mogłoby funkcjonować małżeństwo? W jakiej wzajemnej relacji miałyby pozostawać względem siebie np. dwie kobiety poślubione jednemu mężczyźnie?

Te trzy cechy: relację bliskości, wyłączność i dopełnianie się dostrzeżemy też w zespoleniu małżonków podczas aktu seksualnego. Znajdują tam one swój symboliczny, ale przecież bardzo realny wyraz.

Ewa i Marcin Kiediowie

1

Małżeństwo: reaktywacja

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?